Akcja filmu Amparo dzieje się w 1998 roku w Kolumbii. Tytułowa bohaterka to ciężko pracująca w szpitalnej pralni kobieta, samotna matka dwójki dzieci. Po powrocie do domu po dyżurze dowiaduje się, że jej 18-letni syn został zabrany z ulicy przez wojsko i zwerbowany do armii. Ma zostać wysłany na front do jednego z najniebezpieczniejszych rejonów. Pojawia się szansa na wyciągnięcie syna z opresji, ale kobieta musi zdobyć sporą sumę pieniędzy na łapówki.  Mam ogromny problem z główną bohaterką filmu, a raczej z aktorką, która się w nią wciela. Sandra Melissa Torres jest bardzo oszczędna w grze, jeśli chodzi o środki ekspresji, co niekoniecznie pasuje do omawianej produkcji. Praktycznie gra tak samo. Nieważne, czy akurat bohaterka jest zła, smutna czy zdesperowana. Wyraz twarzy kobiety pozostaje niezmieniony. Przez to kompletnie nie mogłem wciągnąć się w osobisty dramat głównej postaci. Po prostu w nią nie uwierzyłem. Nie potrafiłem jej kibicować. Bardzo apatyczny styl grania niestety nie zadziałał. 
fot. materiały prasowe
Nie tylko Amparo nie sprawdza się w tej produkcji. Postaci drugoplanowe, które wchodzą w interakcję z bohaterką, nie wnoszą nic do historii. Amparo mogłaby być przez cały film sama obecna na ekranie. Reszta przewija się tle. Po prostu stanowi element scenografii i środowiska, w którym porusza się główna bohaterka. Najgorzej, że to dotyczy również syna, a przecież to wokół niego rozgrywa się fabuła. Kompletnie nie czuć w jego wątku żadnego ładunku emocjonalnego, który powinien być spory. Ogromna szkoda. Fabuła produkcji nie jest zbytnio skomplikowana, ale świetnie ją poprowadzono. Dobrze ogląda się to, jak przed Amparo wyrastają kolejne przeszkody i bohaterka musi znaleźć jakiś sposób, aby wybrnąć z trudnej sytuacji. W niektórych momentach nawet czuć napięcie związane z ogromem kłopotów, które się nad nią piętrzą. Nie jest to zasługa aktorstwa czy scenariusza, ale sprawnej reżyserii Simona Mesy Soto. Twórca snuje ciekawą opowieść o uprzedmiotowieniu kobiet, bardzo życiową historię o rodzicielstwie i toksycznych zasadach, którymi rządzi się społeczeństwo. Amparo to produkcja, która mogła być wybitna. Niestety taka nie jest. Głównym problemem jest aktorstwo. Z wielu postaci można było wycisnąć o wiele więcej. Szkoda, że tak się nie stało. 
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj