A wszystko za sprawą odwiedzin modelek. I to nie byle jakich, bo samych aniołków Vitoria's Secret. Agencja reklamowa bohaterów tworzy nową kampanię zdjęciową dla jednej z najbardziej rozpoznawalnych marek na świecie. W tym celu odwiedzają je wspomniane już piękności, z Adrianą Limą na czele. Pojawienie się ich od razu przykuwa uwagę męskiej części widowni, jak i samych bohaterów. Tutaj prym wiedzie Zach, który za cel stawia sobie poderwanie jednej z modelek.
Niestety nie za dobrze mu to wychodzi. Ani teksty zaczepne o aniołach, ani firmowy uśmiech czy też śpiewanie nie zdają egzaminu. Niestety etatowy podrywacz i prawa ręka Robertsa niewiele może zdziałać. Problemów nie ma natomiast... Andrew! Jak tłumaczy ochroniarz: modelki kochają magię, a Andrew ma kilka sztuczek w zanadrzu.
Nie to jednak sprawia, że odcinek jest momentami zabawny. Prym wiedzie tutaj pomijana ostatnio Lauren oraz wspomniany już ochroniarz. Wszystko przez stanik wysadzany diamentami, który wart jest 10 milionów dolarów. Lauren nie może się powstrzymać i oczywiście go zakłada. Doprowadza to do wielu ciekawych sytuacji.
[video-browser playlist="634324" suggest=""]
Na nieco dalszym planie, choć nadal mocno szarżując, wygłupia się Williams. Tym razem wraz ze swoim wspólnikiem musi udawać poważnego biznesmena w celu pozyskania nowego klienta. Znając Simona, wiemy, czego możemy się spodziewać. Dostajemy więc jego wygłupy najpierw w wersji mocno kontrolowanej, potem zaś już całkowicie poza kontrolą, gdy do akcji wkracza Timothy, partner wspólnika Robertsa. Jego obawy przed szopem, który wtargnął do domu, są zabawne, choć postać Timothy'ego ani na moment nie pojawia się na ekranie.
Co jednak stanowi prawdziwą bombę, to wyśmiewanie stereotypów. Twórcy podeszli do modelek z należytym szacunkiem i nie dość, że robią z nich głupiutkie, obrażalskie panienki, które za nic mają kontrakty, umowy i czekanie na zdjęcia, to piękności jeszcze kochają magiczne sztuczki. Żeby to zrównoważyć, pokazują nam je także jako uważne czytelniczki. Klub książki modelek to jeden z zabawniejszych momentów odcinka.
Najnowszy epizod The Crazy Ones wiele zyskał na chwilowym odsunięciu Robina Williamsa i przeniesienie środka ciężkości także na inne postaci. Przede wszystkim zaś udowodnił to, co w odcinku pilotażowym: wprowadzenie znanych postaci drugo- czy trzecioplanowych wiele daje. Znane modelki robią swoje i zapewniają powiew świeżości tak potrzebny produkcji. Sitcom ten nadal stanowi miłą odskocznię od innych seriali, nawet jeśli nie jest on zawsze najwyższych lotów.