Revolution 1 skupia się w dużej mierze na politycznym aspekcie. Przez cały odcinek przewija się sprawa morderstwa Martina Luthera Kinga, który był przeciwnikiem dyskryminacji rasowej i działał na rzecz równouprawnienia Afroamerykanów, oraz jej skutki na środowisko bohaterów. Odpowiednio napędza to wydarzenia, zapewniając szybszą akcję i ciekawe rozwiązania. W futurospekcjach ukazano los Briana, co zapowiada bardzo ciekawy rozwój bohatera. Dobrze wypadają również jego sprawy w teraźniejszości. Konflikt z żoną jest wiarygodny i ogląda się to dużo ciekawiej niż ckliwe sceny. W tym odcinku dochodzi również do rozstrzygnięcia wątku Charmain działającej pod przykrywką. Ukazane rozwiązanie tej historii może się podobać, ale można było to zrobić z większą liczbą komplikacji. Cieszy natomiast, jak wpłynęło to na postać policjantki Tully i jak rozwinęło jej charakter. Sprawa tygodnia w tym odcinku to zaledwie drobny zapychacz, by wypełnić czas na ekranie do pełna. Piąty odcinek natomiast skupia się głównie na postaci Sama Hodiaka. Obserwujemy, jak zmaga się on z konsekwencjami swoich radykalnych, często sprzecznych z prawem poczynań wobec podejrzanych. Ogląda się to bardzo dobrze i w końcu widać, że twórcy potrafią komplikować życie bohaterów, zachęcając tym samym do oglądania. Z drugiej strony stara się znaleźć sposób na wydostanie syna z więzienia, co nie idzie mu zbyt dobrze. Dochodzi również do przełomowego wydarzenia w jego życiu, które pokazuje, jak wyniszczonym jest on człowiekiem. W ciekawy sposób rozbudowuje to bohatera i pokazuje nowe oblicze scenarzystów, którzy konsekwentnie podnoszą poziom zaprezentowany w futurospekcjach w pierwszych odcinkach. Sprawa tygodnia jest tutaj tak naprawdę okazją do wykazania się Briana, bez Sama. Pokazuje, jak radzi on sobie bez pomocy swojego pewnego rodzaju mentora. Dołączając do tego jego rodzące się uzależnienie, ogląda się to bardzo dobrze. Widać dużą zmianę w porównaniu do pierwszego sezonu, gdzie wszystko szło po linii najmniejszego oporu, a twórcy nie decydowali się komplikować życia bohaterów. No url W Revolution 9 również dużą rolę odgrywa polityka, lecz tym razem są to wybory prezydenckie. Dzięki temu znów możemy zobaczyć Kena oraz Grace, którzy nie mieli zbyt dużej roli w poprzednich odcinkach. Nie da się jednak ukryć, że to jeden z najsłabszych elementów Revolution 9 i ogólnie całej produkcji. Postacie te są nieciekawe, mdłe i nie wzbudzają sympatii. Równie dobrze mogłoby ich nie być i nie zrobiłoby to różnicy. Drugim najsłabszym wątkiem są perypetie Charlesa. Motyw ten jest oderwany od innych i stoi z boku od pewnego czasu. Futurospekcje ukazały nam pewne urywki tego, co nas czeka, ale aktualnie wygląda to tak, jakby twórcy sami nie wiedzieli, w jaki sposób dotrzeć do miejsca zobrazowanego w przyszłości, dlatego wątek ten wydaje się nijaki i śledzi się go bez większych emocji i zaangażowania. Skupiając się na pozytywach tego odcinka, to bardzo dobrze ogląda się skutki uzależniania Briana. Wygląda to bardzo wiarygodnie i ciekawi, w jaki sposób doprowadzi do wydarzeń z przyszłości. Sprawa tygodnia jak zwykle stoi gdzieś na drugim planie i mimo że nie jest zbyt ciekawa, to rozwija wątek detektywa Shafe’a w umiejętny i interesujący sposób. Hodiak w tym odcinku zajmuje się prywatną sprawą, która jest zapychaczem, ale jednocześnie pcha fabułę powoli do przodu. Największą jednak bolączką Revolution 9 jest fakt, iż nie znalazło się tutaj miejsce dla wątku Charmain. Trzy kolejne odcinki drugie sezonu serialu Aquarius udowadniają, że jeżeli twórcy tylko chcą, to potrafią stworzyć wciągającą, zapewniającą dobrą rozrywkę historię. Prezentują one wyższy poziom od poprzednich, ale oczywiście nie są pozbawione wad. Jeżeli zostanie zachowana tendencja wzrostowa, to końcówka sezonu może być niezwykle ciekawa. Warto dać tej produkcji szansę, bo może jeszcze coś z niej być.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj