Arka to stosunkowo nowa rzecz i na pewno nie każdy fan science fiction słyszał o tym napisanym w 2016 roku komiksie autorstwa Romaina Benassayi. Autor, będący pasjonatem fantastyki, stworzył dzieło inspirowane klasykami, ale wnoszące jednocześnie pewną świeżość w ramy gatunku. Komiks bazuje na książce napisanej przez tego samego twórcę. Chwała mu za to, że zdecydował się również na opowieść graficzną, bo dzięki temu uwielbiane przez nas medium wzbogaciło się o kolejną wartościową pozycję, której fabuła bije na głowę wiele współczesnych kinowych i telewizyjnych dokonań w dziedzinie science fiction. Komiks Romaina Benassaya przenosi nas do odległej przyszłości, kiedy to olbrzymi statek kosmiczny Arka-III opuszcza Ziemię, żeby zasiedlić inną planetę. Załoga, której członkiem jest Eryk Rives (protagonista opowieści), budzi się jednak z anabiozy w innym miejscu. Podróżnicy trafiają do tajemniczego tunelu, będącego swoistym labiryntem. Wkrótce okazuje się, że to miejsce nie podlega prawom fizyki. Sytuacja pionierów bardzo szybko się zmienia. Eksploratorzy konfrontują się ze zjawiskami, których wcześniej nie byli w stanie sobie wyobrazić. Ludzkość staje zarówno przed wielkim zagrożeniem, jak i ogromną szansą. Od najsilniejszych jednostek zależy los całej rasy. Niestety, nic więcej o fabule nie da się napisać, bez wkroczenia w strefę spoilerową. Warto jednak zaznaczyć, że opowieść ma w sobie zarówno cechy ciężkiego, egzystencjalnego science fiction spod znaku Herberta, jak i dynamikę lżejszej fantastyki, której domeną jest akcja. Arka to jeden z tych komiksów, które czyta się z zapartym tchem. Narracja jest klarowna, a do tego bardzo atrakcyjna – podczas lektury raczej się nie pogubimy, co nie jest regułą, szczególnie w ambitnych opowieściach łączących motywy filozoficzne z fantastyką. Mimo że wydarzenia często zmieniają swój rytm i skaczą po liniach czasowych, autor dba, żeby tok opowieści był czytelny nawet dla niedzielnych odbiorców. Do tego dochodzą zwroty akcji i niespodziewane wydarzenia, których nie powstydziliby się hollywoodzcy scenarzyści. Podczas czytania Arki po prostu nie da się nudzić. Nie doświadczymy tu monotonii – nawet wtedy, gdy bohaterowie dywagują na tematy życiowe, społeczne czy polityczne. Widać, że autor wie, jak prowadzić opowieść, żeby permanentnie utrzymywać zainteresowanie czytającego.
Ciekawy jest też sposób, w jaki Benassaya korzysta z różnych konwencji science fiction. Mamy tu klasyczny horror, kosmiczną epopeję i historię skupiającą się na problematyce społecznej, a nawet politycznej. Punkt wyjścia daje olbrzymie możliwości do eksplorowania wielu dziedzin. Tunel, w którym lądują bohaterowie, budzi niepokój. Jest niepoznany, spowija go ciemność, a na każdym kroku czeka tajemnica. Załoga Arki w takich warunkach zaczyna budować społeczeństwo. Ludzie dostosowują się do tej niecodziennej sytuacji, walcząc przy okazji z przeciwnościami losu. Poszczególne wątki rozwijane są miarowo i równomiernie. Widać tu chęć zbudowania większego uniwersum (co autor potwierdził, pisząc w 2018 roku powieść Pyramides, toczącą się w tym samym świecie). Interesującym zabiegiem są też skoki czasowe, niszczące wypracowane wcześniej fabularne status quo. Akcja zmienia swoje tempo, a my potrzebujemy chwilę, żeby odnaleźć się w nowej sytuacji. To ukłon w stronę nieco bardziej zaawansowanych miłośników science fiction, choć ci niedzielni również nie powinni się pogubić.
Lost in time
Ilustratorem Arki jest Joann Urgell. Nie jest to mainstreamowy autor, ale w przypadku tego komiksu nie ma to najmniejszego znaczenia. Styl grafika jest oszczędny, nawiązujący do klasyków science fiction, takich jak Paul Gillon. To dość tradycyjna kreska, pozbawiona fajerwerków wizualnych i efektownych plansz, od których „oko nam zbieleje”. Mimo to autor umiejętnie oddaje znamienne dla opowieści poczucie klaustrofobii, zagubienie, obcowanie z czymś niepoznanym. Oszczędna forma pozwala warstwie literackiej zdominować całość. Dzięki temu fabuła owocuje w zadziwiający sposób. Arka zostawia nas w kluczowym momencie, z otwartym zakończeniem. Trudno powiedzieć, czy kiedykolwiek dane będzie nam zapoznać się z kontynuacją komiksu, bo na tę chwilę nie ma informacji dotyczących dalszych losów opowieści. Z tego miejsca historia może ruszyć dosłownie w każdym kierunku. Od kosmicznej przygody, przez duszny technohorror, aż po egzystencjalno-filozoficzną rozprawę. Oto science fiction z prawdziwego zdarzenia, które z jednej strony potrafi kreatywnie wykorzystać spuściznę klasyków, z drugiej znajduje drogę w gąszczu powtarzalnych schematów i sztamp.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj