Jako komiksowa biografia słynnej malarki Artemizja przedstawia świat, który nie sprzyjał kobietom.
Jeśli sięgnąć do Wikipedii do hasła „Artemisia Gentileschi”, można dowiedzieć się, że była to wybitna malarka wczesnego baroku, znana przede wszystkim z upodobania sobie jako temat prac silnych i niejednokrotnie zbuntowanych kobiet. A co najważniejsze, swoją sławę i pozycję zbudowała w czasach, które nie uznawały artystek, odmawiając im nawet możliwości legalnego zakupu materiałów do malowania. Wydawnictwo Marginesy przybliża nam tę postać dzięki komiksowi
Artemizja autorstwa
Nathalie Ferlut i
Tamii Baudouin.
Historię Artemizji poznajemy w formie opowieści opiekunki jej córki, z perspektywy czasu opisującej rodzinę, dzieciństwo oraz traumatyczne przejścia matki. Dowiadujemy się, jak to córka odziedziczyła po ojcu talent, spychając pod tym względem braci na dalszy plan. Poznajmy też środowisko malarskie we Włoszech, które za aksjomat uznawało tezę, że kobieta nie potrafi malować nic poza naturą, że niedostępne są dla niej bardziej pasjonujące, prestiżowe i przynoszące większy zysk tematy. Mało tego, nawet zakup materiałów niezbędnych do pracy malarza jest ściśle reglamentowany do członków Akademii – a ta przecież nie przyjmuje kobiet, bo nie mogą być artystkami z prawdziwego zdarzenia. I w takiej atmosferze Artemizja rozwija swój talent, stara się przetrwać w nieprzyjaznym dla niej świecie, który z góry zakłada, że w przypadku oskarżenia o gwałt torturom poddawana jest ofiara, a nie napastnik. Malarka zdaje sobie sprawę z ograniczeń narzuconych jej przez społeczeństwo i rozgrywa swoje karty, by móc malować i zdobywać uznanie jako samodzielna artystka. Jeśli trzeba uciec się do małżeństwa z rozsądku lub protektoratu możnych – bez wahania robi to, aż jest w stanie samodzielnie tworzyć i żyć na własnych warunkach.
Komiks w dużej mierze poświęca uwagę relacji Artemizji z ojcem, który nie miał szans zostać wielkim nazwiskiem w malarstwie, a córkę traktował w dużej mierze instrumentalnie. W konflikcie z człowiekiem, który dziewczynę zgwałcił wielokrotnie, był gotów poświęcić jej reputację za cenę odzyskania skradzionych obrazów. A jednak to on odkrył jej talent i dążył do rozwinięcia go, nawet jeśli w perspektywie jego córka miała nigdy nie móc podpisać się własnym nazwiskiem pod swoimi dziełami. Więź ich łącząca była skomplikowana i daje się to odczuć na kadrach komiksu.
Artemizja w swojej formie nie zapomina, że jest to opowieść o malarce barokowej, dlatego rysunki nawiązują swoją kolorystyką do tego okresu w sztuce, chociaż kresce bliżej bywa do czegoś na kształt malarskiego prymitywizmu. W pewnym interesującym kontraście z tym stylem stoi dynamika kadrów, niezwykle filmowa w niektórych momentach, przypominająca nieco storyboard, dająca bardzo konkretne wrażenie ruchu i dźwięku.
Piękny komiks o nieznanej w Polsce artystce, która łamała społeczne reguły i udowadniała, że talent nie ma płci – właśnie takim albumem jest
Artemizja i swoje zadanie spełnia doskonale. Jest to zarówno interesująca lektura, jak i przyczynek do dyskusji o społeczeństwie.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h