Świat opanowały ogromne, humanoidalne stwory zwane Tytanami. Ludzkość, aby przetrwać, zmuszona była odgrodzić się od świata murem wysokim na pięćdziesiąt metrów. Mijają lata. Życie w twierdzy toczy się spokojnym rytmem i wyzute jest z wszelkiej spontaniczności. Wszyscy pogodzili się ze swoim losem. Wszyscy, prócz chłopca imieniem Eren, który marzy o tym, by dołączyć do legendarnej grupy Zwiadowców i wraz z nimi przemierzać świat w poszukiwaniu miejsca, gdzie ludzie mogliby założyć kolejną osadę. Ale gdy u bram miasta staje ponad pięćdziesięciometrowy, spragniony krwi Tytan, sielanka kończy się, a zaczyna się koszmar.

Tak w dużym skrócie przedstawia się fabuła pierwszego odcinka. "Shingeki no Kyojin" to jednak coś więcej niż tylko dobra historia. Serial ma w sobie coś, czego próżno szukać w wielu innych produkcjach (także tych amerykańskich) - emocje. Prawdziwe, ludzkie emocje. Zabawne, że narysowane postaci potrafią wykrzesać z siebie więcej uczuć niż aktorzy z krwi i kości. Tutaj dostajemy pełną gamę stanów psychicznych - od rozbawienia, po autentyczny strach - i przeżywamy je wraz z bohaterami. Emocje chwytają widza za gardło, przyprawiając go o szybsze bicie serca. To niewątpliwie główny atut tej serii i zasługa świetnie dobranych aktorów głosowych, tzw. seiyu.

[image-browser playlist="592234" suggest=""]

"Shingeki no Kyojin" wyróżnia się spośród wielu innych produkcji anime-wanych śliczną oprawą graficzną i (co ważne) płynną animacją. Widać, iż jest to produkcja, z którą stacja wiąże olbrzymie nadzieje. Tła, modele postaci - wszystko jest dopieszczone, zaprojektowane z najwyższą dbałością o szczegóły i zwyczajnie cieszy oko; nawet najwybredniejsi esteci znajdą tutaj coś dla siebie. Kolejnym ważnym aspektem jest muzyka. Bardzo umiejętnie wykorzystana, buduje nastrój zagrożenia i podkreśla to, co dzieje się na ekranie. Również czołówka jest więcej niż poprawna, klimatyczna i daje nam przedsmak tego, czego świadkami będziemy w kolejnych odcinkach.

Seria "Shingeki no Kyojin" powstała na podstawie komiksu autorstwa Hajime Isayamy. Manga liczy sobie już dziesięć tomów, a kolejne rozdziały ukazują się co miesiąc w Bessatsu Shonen Magazine (to jedno z czasopism publikujących shoneny, tj. mangi dla chłopców). Seria cieszy się w Japonii niesłabnącą popularnością, stopniowo wspinając się po szczeblach rankingów bestsellerów, więc jej serialowa adaptacja wydaje się naturalnym kolejnym krokiem.

Już po pierwszym odcinku widać, że seria ma wszystko, czego poszukują fani fantastyki - dobrą fabułę, wartką akcję, krew i emocje. A gdyby tego było mało, produkcja ta jest zupełnie odarta ze schematów znanych z mang i anime; nie uświadczycie tu głupawych żartów, idiotycznych skeczy ani irytujących postaci. Narysowanych cycków też nie, ale pozostaje nam mieć nadzieję, iż zmieni się to w niedalekiej przyszłości. Zachęcam i polecam.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj