Nie zawsze produkcja towarzysząca kinowemu przebojowi musi być szmirą. Auta 3: Wysokie obroty sprawdzają się całkiem doskonale, a to przecież budżetówka.
Lata mijają, a trendy w branży nie ulegają zmianie. Mamy potencjalnie dobry i kasowy film, to dlaczego by jeszcze nie wydusić od fanów kilkaset złotych na produkcję towarzyszącą. Tym bardziej, że zwykle nakłady poniesione na takie gry są niskie, przez co i finalny produkt jest daleko od oczekiwań graczy. Z produkcjami budżetowymi zawsze wiąże się ryzyko, że może to "nie zagrać". Na szczęście w przypadku gry
Cars 3: Driven to win tak nie jest.
W odróżnieniu od filmowego pierwowzoru w grze to nie fabuła jest najważniejsza. Tutaj jest jedynie zarysowana, schodzi na dalszy plan. Na ten pierwszy wysuwają się wyścigi. Z krótkiego intro dowiadujemy się, że Zygzak McQueen zostaje wyzwany na pojedynek i musi udowodnić wszystkim, że jest jeszcze w stanie wykrzesać trochę koni mechanicznych spod maski i pokazać, co potrafi. Udowodnić wszystkim, że auta starszego typu doskonale mogą sobie poradzić z tymi nowymi. Naturalnie, podobnie jak w filmie tym złym jest Jackson Sztorm i to z nim ostatecznie trzeba będzie stoczyć bój.
Cars 3: Driven to win to typowa zręcznościówka, w której model jazdy został naprawdę dobrze zrealizowany. Cała zabawa ogranicza się do ścigania z kilkoma przeciwnikami i napełniania paska turbo, aby być przed nimi na mecie. Oczywiście do rozgrywki wpleciono skromne sztuczki i tricki oraz nieczyste zagrania, które możemy stosować, aby zwiększyć swoje szanse na końcowy triumf. Gdzieniegdzie leżą power-upy w postaci dodatkowego turbo albo broni ofensywnej/defensywnej, które znacznie urozmaicają rozgrywkę, wzbogacają ją, przez co gra nie nudzi się tak szybko. Spora w tym zasługa różnorodnych trybów rozgrywki.
Dotarcie do końca gry, a więc ostatecznego zmagania, w którym Zygzak będzie starał się udowodnić swoją wyższość nad Jacksonem, wymaga czasu. W grze jest aż 136 wyzwań do wykonania. Nie są one wymagane, aby dowieźć "fabułę" do końca, ale miło móc się pochwalić wykonaniem całości. Tym bardziej, że wykonując je, zdobywamy punkty doświadczenia, które uzupełniają nam pasek postępu. Wraz z postępami na pasku tym pojawiają się kamienie milowe, czyli wyzwania mistrzowskie, w których musimy pokonać "bossów" na ich terenie. Pokonanie tych przeciwników stanowi nie lada trudność. Nawet na łatwym poziomie trudności trzeba kilka podejść, zanim oznajmi się sukces. Samochodowi wrogowie cechują się większą sztuczną inteligencją i potrafią zaskoczyć, korzystając ze skrótów czy magazynując turbo i wykorzystać je na ostatnich metrach przed metą.
Gra zapowiadała modyfikacje. Te niestety ograniczają się jedynie do małych zmian w postaci koloru ognia z tłumika, dźwięku klaksonu czy dodatkowych efektów świetlnych. Domorosły gracz się tym nie nacieszy, dziecko, które stanowi grupę docelową produkcji, pęka z radości, gdy może zmienić nawet jeden element. Wiem to z autopsji, mój syn, jak tylko dosiadł się do
Cars 3: Driven to win potrafił dziesiątki minut spędzić właśnie na tym ekranie, zanim zdecydował się, kim i w jakich "barwach" chce w końcu pojechać. Samochody, czy też bardziej właściwie, bohaterowie gry, też niczym nie zaskakują. Każdy z nich cechuje się identycznymi parametrami. Tak więc nie powinno dziwić, że rozklekotany Złomek może wygrać z superszybkim, zdawać by się mogło, Jacksonem Stormem.
W grze jest ponad 20 aut. Część od razu jest dostępna, pozostałe trzeba odblokować poprzez pokonanie ich w wyzwaniach mistrzowskich lub przez wykonanie odpowiednich sztuczek na trasie. Tak samo odblokowujemy tryby gry oraz nowe trasy, które są zróżnicowane i ciekawie skonstruowane. Zawierają one mnóstwo ciekawych skrótów i miejsc, które na pierwszy rzut okaz wyglądają jak niedostępne.
Produkcja ma ewidentnie charakter budżetowy. Chociaż ku mojemu zaskoczeniu, całkiem porządnie została wykonana. Grafika nie zachwyca. Auta wyglądają dobrze, ale reszta jak z minionej generacji. Lokacje są ubogie w detale, a jakość tekstur pozostawia wiele do życzenia. To chyba największa, obok braku pełnej lokalizacji, wada gry. Bohaterowie przemawiają oryginalnymi głosami, polskie są jedynie napisy.
Cars 3: Driven to win to miłe zaskoczenie, szczególnie jak na grę, która towarzyszy filmowemu pierwowzorowi. Nie wygląda w prawdzie jak kolejna
Forza czy
Gran Turismo, ale doskonale sprawdza się na krótkie podejścia do konsoli i rozerwanie się po ciężkim dniu pracy. A dzieciom? Dzieciom sprawia mnóstwo frajdy, a przecież na tym każdemu rodzicowi zależy, prawda? Tylko ta cena... jakby nie budżetowa, a dla gry AAA. Ponad 200 zł za taki tytuł. Trzeba się nad tym mocno zastanowić.
PLUSY:
+ zręcznościowy model jazdy;
+ ciekawe i zróżnicowanie tryby rozgrywki;
+ kooperacja na podzielonym ekranie dla 4 osób;
+ trasy zachęcające do zabawy.
MINUSY:
– budżetowy charakter;
– brak fabuły;
– brak pełnego dubbingu;
– cena;
– umiarkowana oprawa graficzna.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h