Od tego czasu mogliśmy tylko zaostrzać swój apetyt na to, co nastąpi. Wszystkie następne ukryte scenki zapowiadały coraz większą zabawę. (Najlepsza to ta po napisach "Thora").

"Avengers" to bowiem film, do którego najlepiej się wcześniej przygotować, oglądając produkcje, poświęcone bohaterom wchodzącym w skład ugrupowania. Po przygodach Człowieka z Żelaza przyszedł czas na opowieści o Hulku, Thorze i Kapitanie Ameryce. Choć poszczególne filmy prezentowały różny poziom, muszę przyznać, że wszystkie "wysiłki", które trzeba było podjąć, by być gotowym do wydarzenia, jakim jest premiera "Avengers", w pełni się opłaciły!

Film ogląda się bowiem wyjątkowo dobrze. Siła tego projektu tkwi właśnie w interesującym zestawieniu wielu bohaterów oraz ciekawym ukazaniu ich różnorodnych interakcji. Twórcy mówili, że ten film to próba przeniesienia komiksowego pomysłu cross-overów i występów gościnnych postaci z różnych opowieści. Próba ukazania, że te historie należą do jednego świata. Unaocznienia, że są one ze sobą powiązane.

[image-browser playlist="602310" suggest=""]©2012 Marvel Studios

Trzeba przyznać - próba wyjątkowo udana. Strzałem w dziesiątkę było powolne przygotowywanie widza na przyszłe spotkanie postaci w jednym filmie. Poprzez umieszczanie wzmianek na ten temat w obrazach poświęconych każdemu z bohaterów, twórcy tylko wzbudzali naszą ciekawość, co z tej sytuacji wyniknie.

Udało się też dlatego, że wszyscy aktorzy doskonale czują się w kanwach swoich postaci, co umożliwiło tak dobre odebranie ich interakcji na ekranie. Każde z nich tak umiejętnie oddaje charakter swojego bohatera, że nie sposób oderwać od nich oczu. Dzięki temu sceny z udziałem każdego członka obsady oglądało się z satysfakcją i zadowoleniem. Sprawiło to, że świetnie wypadły zarówno sceny grupowe, jak i te, w których rozmawia ze sobą jedynie dwójka bohaterów. Najlepsze, że z każdego spotkania wynika coś ciekawego. Bardzo satysfakcjonujące jest również to, że wszyscy gracze mają tu znaczącą rolę do odegrania. Wkład każdej postaci jest widoczny i zarysowany w interesujący sposób. Dzięki temu ma się wrażenie, że bohaterowie są równoważni. Że to prawdziwa drużyna, choć złożona z wielu Osobowości.

[image-browser playlist="602311" suggest=""]
©2012 Marvel Studios

Wszystko było możliwe, dzięki wyjątkowo dobremu aktorstwu. W tym filmie nie ma ani jednej złej roli. Wszyscy spisali się na medal. Na szczególną pochwałę zasługuje jednak trójka aktorów. Robert Downey Junior, który po raz kolejny bryluje na ekranie i czuje się, jak ryba w wodzie, gdy przychodzi mu grać Tony’ego Starka. Aktor przyzwyczaił nas do wyśmienitych występów, więc nie było to niczym zaskakującym. Słowa uznania należą się także Markowi Ruffalo, który sprawdził się jako Hulk. Ba, wypadł nawet bardzo przekonująco. Wręcz wyśmienicie. Na dodatek to pierwszy raz, kiedy twórcom udało się w odpowiedni i ciekawy sposób opowiedzieć historię z udziałem Zielonej Bestii. Dwóm filmom się nie udało, ogromnie więc cieszy fakt, że tutaj jego rola była już interesująca. Również Tom Hiddleston w roli Głównego Złego zaprezentował się z najlepszej strony. Jego Loki jest odpowiednio zapatrzony w siebie, dążący do odzyskania władzy dla polepszenia swojej wartości, a na dodatek działający pod wpływem pobudek osobistych, co zawsze stanowi najsilniejszą motywację. To właśnie ta trójka wypadła najlepiej, wśród morza intrygująco zarysowanych i zagranych postaci. Pozostali członkowie obsady również zaprezentowali się z najlepszej strony. Chris Evans i Chris Hemsworth ciekawie odegrali problemy z dostosowaniem się do nowych warunków, w jakich przyszło im się znaleźć. Samuel L. Jackson i Clark Glegg, którzy pojawiali się sporadycznie w poprzednich produkcjach, dostali tu większą rolę do zagrania i włożyli w nią dużo zaangażowania, co unaoczniło czemu są tak ważnymi postaciami. To samo tyczy się Scarlett Johansson i Jeremy’ego Rennera. Sceny z ich udziałem ogląda się z dużym zainteresowaniem, dostrzegając czemu zostali zwerbowani do ugrupowania. Ten fakt cieszy tym bardziej, że poprzednie spotkanie z Czarną Wdową nie było niczym intrygującym. Tu na szczęscie jest inaczej.

Oczywiście scenariusz też był przyzwoity. Bardzo umiejętnie rozłożono w nim akcenty. Fabuła zawiera w sobie wiele różnorodnych elementów: momenty rozpędzonej akcji, humorystyczne wstawki, wielkie przemowy, czy sceny kameralne, prezentujące motywacje bohaterów. Sprawiło to, że historia była różnorodna i przysparzała szerokiej gamy wrażeń.

[image-browser playlist="602312" suggest=""]
©2012 Marvel Studios

Bardzo dobrze sprawdziła się też strona techniczna. Obraz, dźwięk, efekty specjalne, czy spinający całość montaż, wszystko zostało dopięte na ostatni guzik. Mimo, że niektóre elementy przywodziły na myśl inne produkcje, (ktoś tu ewidentnie oglądał najnowszych "Transformersów"), całość dała bardzo satysfakcjonujący efekt, który oglądało się z uśmiechem na ustach. Muszę przyznać, że efekty 3D też były niezłe. Trójwymiar nie męczył i nie był jedynie znaczkiem na plakacie. W kilku scenach dość znacząco wykorzystano tę technologię, a podczas całego seansu zdjęcie okularów powodowało różnicę. Również kompozycje Alana Silvestriego brzmiały dobrze, akompaniując wszystkim scenom. Wpadały w ucho i dodawały emocji. Nie były jednak na tyle przebojowe, by zostać w głowie na dłużej. Jednak w trakcie trwania seansu sprawdziły się wyjątkowo dobrze.

Dzięki temu "Avengers" oglądało się z dużym zainteresowaniem. (Zwłaszcza od momentu, gdy akcja nabrała porządnych rumieńców). To po prostu najwyższej klasy blockbuster, który bawi, emocjonuje i trzyma w napięciu. Seans upływa w świetnej atmosferze, a uśmiech niemal nie schodzi z naszych ust. Szczerze zachęcam do obejrzenia.

Ocena: 8+/10

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj