Historia siostrzenicy Proctora rozwija się w przepełnionym emocjami kierunku. Za złamanie zasad wiary zostaje ona wydalona ze społeczności, tak jak wcześniej Kai. Wujek jest jedyną osobą, do której może się zwrócić. Jego relacja z dziewczyną jest bardzo specyficzna. Czuć w powietrzu dziwne napięcie. Coś w jego spojrzeniu, jego zachowaniu względem siostrzenicy podąża w stronę brutalności. Czasem zastanawiam się, czy nie dojdzie tu do aktu kazirodztwa, gdyż kilka scen sugerowało bardzo dziwne podejście Kaia. Na razie ją przygarnia, ale można przypuszczać, że jeszcze do czegoś ją wykorzysta. Prawdopodobnie odkrycie jej relacji z szeryfem będzie kluczowe dla przyszłości tej postaci.
Tłem całego odcinka jest Gordon i jego obawy związane z Carrie. Twórcy w umiejętny sposób rozwijają fabułę, pokazując, jak mężczyzna zaczyna zdawać sobie sprawę, że jego żona nie jest tym, za kogo uważał ją do tej pory. W kolejnym odcinku może to jednak nie mieć znaczenia z uwagi na stan, w jakim znajduje się Ana.
Najwięcej dzieje się w właśnie w jej wątku, ponieważ sam Hood zostaje zepchnięty tutaj na margines. Kilka scen z siostrzenicą Proctora plus początkowa rozmowa z Olegiem i tyle. Całość skupia się na relacji Olega z Aną. Poznajemy ich przeszłość i śledzimy ich starcie. Prawdopodobnie jest to najdłuższa, najbardziej wymyślna i najbrutalniejsza scena walki jaką kiedykolwiek w telewizji zrealizowano. Naprawdę wygląda to efektownie i zapełnia czas dobrze ukazaną akcją, której finał jest nieprzewidywalny.
[image-browser playlist="593869" suggest=""]
©2013 Cinemax
Problemem staje się zakończenie tej walki, kiedy twórcy raczą nas przedłużaną do granic możliwości sceną umierania. Wizje Any, sugestie, że zaraz wyda ostatni oddech - po kilku minutach zaczyna to męczyć, a fakt, że przeżyła do chwili przybycia Hooda po prostu rozczarowuje.
Wiemy, że Rabbit dokładnie zna lokalizację Hooda i Any. Pozostaje pytanie - po co był wątek z nagraniem na YouTube? Wyraźnie nam sugerowano jego wykorzystanie właśnie do tego celu. A tutaj widzimy, że ten element zostaje po prostu zamieciony pod dywan.
Banshee pokazuje się nam z bardziej emocjonalnej strony, zachowując jednocześnie brutalną i efektowną otoczkę. Tym razem udaje się także świetnie rozbudować fabułę, prowadząc do nieuniknionej konfrontacji, jednocześnie oferując nam kawał dobrej rozrywki.
Ocena: 7/10