Nie spodziewałem się, że twórcy tego serialu będą mnie jeszcze w stanie czymś zaskoczyć, a jednak. W drugim sezonie dostajemy zupełnie inną opowieść. Barry (Bill Hader) mierzy się tym razem ze soją przeszłością. Na zajęciach z aktorstwa będą bowiem wystawiać sztukę na podstawie jego historii z czasów stacjonowania w Afganistanie. Dzięki temu poznamy lepiej postać tytułowego zabójcy. Dowiemy się co takiego wydarzyło się w jego przeszłości, że po powrocie do kraju postanowił się trudnić zabijaniem na zamówienie. Równocześnie twórcy nie zrezygnowali z postaci, które tak dobrze zaprezentowały się w pierwszym sezonie. Powraca więc egoistyczny partner Barry’ego, Fuches (Stephen Root) oraz gangster Noho Hank (Anthony Carrigan), który stara się ułożyć sobie życie w nowej strukturze przestępczej. Największą siłą tego serialu jest genialny scenariusz balansujący na granicy dramatu i komedii. Dylemat, z jakimi mierzy się Barry, jakie życie powinien prowadzić i co jest w nim najważniejsze, to temat niezmiernie poważny, ale sposób jego pokazania jest niezwykle komiczny. Zastanawia się on, czy morderca może porzucić swoje dawne życie i zawiesić pistolet na kołku? Wszystko wskazuje na to, że jest to niemożliwe. Gdy zaczyna układać sobie życie, w jego drzwiach staje właśnie Hank i wciąga go z powrotem w tarapaty. Fuches też nie pozostaje zbyt długo w ukryciu. Jego ponowne pojawienie się w życiu Barry’ego dziwnym trafem pokrywa się z przybyciem agentów FBI. Barry przechodzi przemianę. Jak w pierwszym sezonie obserwowaliśmy jak w płatnym mordercy odradza się życie i nagle znajduje jakiś cel w swoim istnieniu, tak teraz sprawdzamy, czy droga, którą obrał jest dla niego właściwa. Czy jest w stanie porzucić dawne życie, czy może po kilku miesiącach spokoju ta monotonia go przytłoczy? Katalizatorem okaże się teatr – czyli to samo, co wyrwało go z dawnego życia, może go z powrotem do niego wepchnąć. Serial nie zawodzi zarówno pod względem aktorskim jak i scenariuszowym. Dialogi są błyskotliwe. Akcja zwariowana. A nowe postaci znakomicie odnajdują się w tej zakręconej opowieści. Twórcy nie powtarzają tych samych żartów. Znaleźli zupełnie nowe podejście do tematu i skutecznie je realizują. Widać, że mają pomysł jak prowadzić postać Barry’ego, a Billy Hader odnajduje w niej coraz to nowe cechy warte eksploracji. Nie gra cały czas tymi samymi emocjami. Dojrzewa razem ze swoim bohaterem, dobrze czuje się w jego skórze i to czuć. Jestem ciekaw jak zakończy się rozpoczęta historia, ponieważ wątki przedstawione intrygują. Widz chce wiedzieć jak Hank poradzi sobie z nową faworytą swojego szefa. Czy sztuka inspirowana życiem Barry’ego pozwoli mu uporać się z męczącymi go demonami, czy raczej będzie powodem, dla którego powróci on do dawnego zawodu. Trzy odcinki, jakie miałem na razie okazję zobaczyć udowadniają, że decyzja o tym, by była to krótka 22 minutowa forma była słuszna. Kondensacja akcji jest odpowiednia. Nie ma zbędnych momentów, które by spowalniały bieg wydarzeń.  Wszystko jest jak najbardziej zrównoważone. Mam nadzieję, że taka jakość utrzyma się do końca sezonu.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj