Wydany w 1988 roku komiks Batman: The Killing Joke uważany jest za arcydzieło, na temat którego do dziś trwają dyskusje i spory wśród zagorzałych fanów Batmana i Jokera. Jednak film animowany, który powstał na jego podstawie, trudno określić tym mianem. Główny problem polega na tym, że materiału na ponadgodzinny obraz było po prostu za mało, więc twórcy postanowili wypełnić czas dodatkowym wątkiem romansowym pomiędzy Batgirl i głównym bohaterem. Sam zamysł był dobry, bo miał na celu zwiększyć poziom emocji w drugiej, tej komiksowej części filmu, ale całkiem efektowne pościgi i walki nie zmienią faktu, że jej historię poprowadzono słabo, a największą bolączką okazał się bezbarwny złoczyńca. W efekcie dostajemy półgodzinny, nudny i nieistotny zapychacz przed „gwiazdą wieczoru”, czyli Jokerem. Druga połowa filmu Batman: The Killing Joke to dosłownie kalka komiksu w animowanej wersji. Joker ucieka z Arkham, porywa Jima Gordona, aby udowodnić Batmanowi, że jeden zły dzień może doprowadzić każdego do szaleństwa. Pomijając to, że kreska ma lepsze i gorsze momenty to sama historia wciąga należycie. Dynamika wydarzeń podkręca ciekawość, jak zakończy się to całe show. Nawet retrospekcje, w których oglądamy przeszłość Jokera, nie wybijają z rytmu. Napięcie rośnie aż do kulminacyjnego punktu, który dzięki dobrze skomponowanej muzyce zapewnia odrobinę emocji, których tak brakuje przez większość filmu.
fot. materiały prasowe
Mimo malutkich plusów adaptacja nie angażuje jak komiks, w którym doznajemy palety uczuć, począwszy od zaciekawienia, niepokoju po strach, odrazę, a nawet współczucie. Przyjemnie zobaczyć w ruchu znajome kadry, posłuchać dobrego dubbingu, ale animacji zabrakło charakteru, większej wyrazistości, która nadałaby prawdziwie mrocznego, ciężkiego klimatu i dreszczyku emocji. Również leciutko zmienione zakończenie, które w komiksie pozostawia mętlik w głowie, tutaj rozczarowało. Wydanie DVD można określić, nomen omen, żartem i to mało śmiesznym. Po pierwsze dodatki ograniczają się wyłącznie do sneak peeków filmów animowanych od DC i to wcale nie tych najnowszych. Dobrze, że chociaż nie zapomniano o zamieszczeniu do nich polskich napisów. Podczas seansu mamy możliwość wyboru kilku wersji językowych dubbingu. Z ciekawości można sobie porównać charakterystyczny śmiech Jokera, któremu głos w oryginale użycza świetny Mark Hamill, z jego tureckim i węgierskim odpowiednikiem. Brzmią zaskakująco dobrze! Polskiego dubbingu nie uświadczymy na DVD, ale na pocieszenie można włączyć lektora… ‌Batman: The Killing Joke nie porywa. Dodatkowy wątek romansowy pomiędzy Batmanem i Barbarą Gordon tylko pogłębił wrażenie, że ogląda się dwa oddzielne filmy połączone w całość. Produkcję można traktować jako ciekawostkę, aby przekonać się, czy w wersji animowanej żart Jokera jest wciąż tak (zabójczo) śmieszny jak w pierwowzorze. Bawi, ale nie tak jak komiks.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj