Ostatni w 2021 roku odcinek Batwoman to kwintesencja wszystkich problemów 3. sezonu.
Batwoman to zadziwiający twór. Po drugim sezonie trudno było oczekiwać tak drastycznego spadku jakości, który sprawia, że można zatęsknić za głupotkami pierwszego sezonu. Mam wrażenie, scenariusz został napisany na kolanie. Nikt go nie przeczytał, nie przemyślał i nie zwrócił uwagi na absurdy w nim zawarte. Mamy między innymi niezrozumiałe zachowanie Ryan względem matki i przybranego brata. Twórcy opierają się na tak drastycznych uproszczeniach, że fanowskie opowiadania mają więcej głębi niż ta płaska, pozbawiona ikry historia. Najgorsze jest to, że Ryan stawia biologiczną matkę, która jest dla niej tak naprawdę obcą kobietą, ponad swoją przybraną Bat-rodzinę. To jest niedorzeczne na zbyt wielu poziomach.
Nicole Kang nie jest najlepszą aktorką, co widać, gdy próbuje oddać Mary w postaci Poison Ivy 2.0. Jednak starań odmówić jej nie można. Dostajemy tyradę banału, zachowań będących gatunkowymi kliszami i decyzji fabularnych tak karkołomnie wpisanych w stylistykę Arrowverse, że aż przypominają się najgorsze odcinki
Supergirl; tylko jednak one tak złe jeszcze nie były. Kwintesencją tego pozbawionego samoświadomości kiczu jest scena z wyjawienie kostiumu Poison Ivy 2.0., który przekracza granice komiksowej stylistyki i przypomina tanie produkcje z lat 70. Trudno dostrzec w tym ciekawą postać, która wniesie do tego serialu coś poza kolejnym scenariuszowymi niefrasobliwościami.
A i tak przekroczeniem granic dobrego smaku jest postać przybranego brata Ryan, który wyskakuje jak filip z konopi i okazuje się "przerażającym" socjopatą. To jednak dopiero wzmianka o jego powiązaniu z... Jokerem może wywołać histeryczny śmiech niedowierzania. To, jak twórcy usilnie chcą wprowadzać wersje 2.0. znanych postaci, już widzieliśmy w tym sezonie, ale żeby z tak fatalnie napisanej postaci robić Jokera 2.0? Najwyraźniej w głowie scenarzystów farbowanie włosów na fioletowo, sztuczny uśmiech i gadanie o śmianiu się wystarczy, aby stworzyć nowego Jokera. Na razie ten cliffhanger pokazuje jedynie, że Batwoman odkrywa nowe dno jakościowego rowu, w którym wciąż przekopuje się niżej i niżej.
Batwoman to serial, w którym nie ma scenarzystów umiejących poprawnie składać literki. To osoby, które tworzą chaotyczny, nierozsądny zlepek niedorzecznych pomysłów. Oddanie firmy Wayne'a nowemu Jokerowi to taki kolejny z wielu dowodów na to, że scenarzyści nie wiedzą, co robią. Myślą, że są cool, klepią się wzajemnie po pleckach, a nie zauważają, że powoli topią się w bagnie absurdu.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h