Znany z takich hitów jak Traffic czy Ocean's Eleven: Ryzykowna gra – Steven Soderbergh – po raz kolejny stworzył film, który na spokojnie możemy określić mianem “amerykańskiego kina gangsterskiego”. Bez gwałtownych ruchów opowiada historię trójki przypadkowo połączonych ze sobą mężczyzn, którzy dostają do wykonania tzw. brudną robotę. Ich pierwszym wspólnym zadaniem jest wejście do domu księgowego Matta Wertza (David Harbour), zatrzymanie jego żony i dzieci jako zakładników oraz zmuszenie Matta do tego, by ze swojej pracy wyniósł kilka ważnych papierów. Zadanie nie mogło być jednak wykonane szybko i bezproblemowo. Rzeczy się komplikują, padają śmiertelne strzały i zaczyna się akcja. Gangsterski świat rządzi się swoimi prawami. Wszechobecne układy, brak skrupułów, pistolety schowane za paskami. Zdrada przykrywana jest kolejną zdradą, a uczucia nie mają większego znaczenia. Choć jest to głównie męski świat, to istotną rolę odgrywają w nim kobiety. To one, tak jak Mery Wertz (Amy Seimetz) dbają o ciepło ogniska domowego. To kobiety podobne do Pauli Cole (Frankie Shaw) stają się wytrychami, bez których cel nie zostałby zrealizowany. Vanessa Capelli (Julia Fox) udowadnia, że mają również własne zdanie i potrafią wiele zaryzykować, by wygrać. Klimat jest gęsty. Kolorystyka zbudowana jest brązami, a scenom towarzyszy interesujące oświetlenie, które pozostawia wiele mroku. Co jakiś czas pojawia się również zmiana kamery na bardziej zakrzywioną, przyciemnioną na bokach. Co prawda buduje to zagadkową atmosferę, ale dla mnie był to zbyteczny i przekombinowany zabieg, który wybijał mnie z rytmu, bo pochłaniał całą uwagę. Nie myślałam o fabule, a o tym, co tutaj się dzieje, że nagle tak dziwnie to wygląda. Patrząc na gwiazdorską obsadę, mogłoby się wydawać, że jest to film, który powinien mieć dystrybucję kinową. Im dalej jednak w historię, tym bardziej uświadamiamy sobie, że nazwiska nie obronią przydługiego scenariusza. Początek, owszem, jest angażujący, dopiero poznajemy świat, wszystko nas ciekawi. Niestety, szybko orientujemy się, że 5 minut zdaje się trwać 15, a po chwili gubimy wątek, bo myślimy o czymś innym. Dwie godziny to zdecydowanie za dużo. Niektóre sceny na spokojnie można było wyciąć, a film nic by na tym nie stracił. Mógłby za to zyskać. Bez gwałtownych ruchów pokazuje, jak wygląda życie ludzi, którzy nie boją się niczego. Śmierć i nieufność są tutaj na porządku dziennym, a noże w plecach nikogo nie dziwią. Fani gangsterskiego kina amerykańskiego powinni być usatysfakcjonowani tym seansem. Osoby, które nie oglądają zbyt dużo produkcji z tego gatunku, mogą odrobinę się zawieść.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj