Chciałbyś przeczytać alternatywną wersję swojego życia? Taką, w której postąpiłeś zupełnie inaczej niż w tym realnym świecie? A może samo czytanie Ci nie wystarcza i wolałbyś to wszystko przeżyć? Matt Haig ze swoją Biblioteką o północy sprawia, że scenariusz ten staje się realną szansą. Jednak czy rzeczywiście chciałbyś tam trafić?
Nora Seed postanawia popełnić samobójstwo. To pierwsza rzecz, jakiej dowiadujemy się o głównej bohaterce Biblioteki o północy. Decyzja ta jest kluczem do historii stworzonej przez Matta Haiga. Pierwsze strony powieści to właściwie ciąg niepowodzeń Nory. Wydawać by się mogło, że wszechświat wyjątkowo uwziął się na tę dziewczynę i na każdym kroku udowadnia, że jej życie jest prawdziwą porażką. Nora w krótkim czasie traci pracę i najbliższą sobie istotę – kota Woltsa, spotyka ludzi ze swojej przeszłości, którzy wypominają jej błędne decyzje, zatraca się w swojej depresji i samotności. Wszystko to prowadzi ją wprost w objęcia śmierci. Jakież jest zatem zdziwienie dziewczyny (i czytelnika), gdy okazuje się, że tuż za progiem życia czeka ją coś jeszcze. Biblioteka o północy to wyjątkowe miejsce, pełne wyjątkowych książek. Do miejsc takich jak to trafiają wyłącznie „szczęśliwi” wybrańcy, których los jest jakby w zawieszeniu - jeszcze nie umarli, ale równocześnie nie mogą już kontynuować swojego dawnego życia. Na półkach czekają alternatywne wersje życiorysu bohaterki. Nora Seed staje zatem przed szansą, by odpowiedzieć sobie na odwieczne pytanie – co by było, gdyby... Jej życie do tej pory pełne było żalu. Niejednokrotnie zdarzało się jej żałować, że w danej sytuacji postąpiła tak, a nie inaczej. Biblioteka o północy daje jej możliwość sprawdzenia, jak wyglądałby jej dalsze losy, gdyby po prostu wybrała inaczej. Każdy z nas codziennie pisze swoją własną historię, podejmując mniej lub bardziej znaczące decyzje. Niektóre z nich są okazją do rozpoczęcia nowego rozdziału i to właśnie na tych Nora Seed musi się skupić przede wszystkim, to dzięki nim będzie mogła spróbować swoich alternatywnych żyć. Czy uda jej się znaleźć takie, które będzie dla niej najlepszym z możliwych rozwiązań? Takie, w którym samobójstwo nie będzie wydawało się koniecznością?
Koncept na powieść jest fantastyczny. Bez względu na to, jak bardzo udane życie prowadzimy, z pewnością większość z nas i tak skusiłaby się na możliwość choćby zerknięcia na jego alternatywną wersję (nie mówiąc już o doświadczeniu jej niczym roli w filmie). Nie ma chyba na świecie osoby, która nie żałowałaby choć jednej podjętej decyzji. Niektórzy po prostu lepiej od innych radzą sobie ze swoim żalem. Wizja stworzona przez Matta Haiga jest zatem niesamowicie atrakcyjna. Od pewnego czasu zauważam jednak niepokojącą prawidłowość - im bardziej podoba mi się pomysł na książkę, tym bardziej rozczarowana jestem jego realizacją. Tak jest i w tym wypadku. Biblioteka o północy jest koszmarnie napisana. Większość stanowią sztucznie brzmiące dialogi lub psychologiczna nowomowa. Całość odbiera się niczym słaby poradnik, którego autor chciał przekazać swoje wskazówki w formie opowieści. Osobiście nie potrafię uwierzyć Haigowi, choć z moją opinią nie zgodziliby się z pewnością czytelnicy portalu Goodreads, dla których Biblioteka o północy jest najlepszą powieścią 2020 roku.
Matt Haig to już dość znana postać w świecie literatury. Jedna z jego popularniejszych książek to Dość dobre powody, aby pozostać przy życiu. Już po samym tytule można zorientować się, że tematyka obu pozycji jest podobna. Warto podkreślić, że brytyjski autor bazuje na własnych doświadczeniach. Udało mu się bowiem pokonać kryzys psychiczny i na nowo odkryć sens życia. W Dość dobrych powodach… wprost odwołuje się do własnych wspomnień i być może właśnie dzięki temu wypada nieco bardziej wiarygodnie niż w Bibliotece o północy. Inną znaną powieścią w jego dorobku jest Jak zatrzymać czas, w której autor w realistyczną opowieść również wplata elementy fantastyczne.
Wiele mogłabym zarzucić autorowi książki Biblioteka o północy, ale jego najbardziej rażącym błędem w moim odczuciu jest po prostu banalność. Przesłanie powieści o Norze Seed trudno uznać za odkrywcze. Otoczka wokół historii każe nam domyślać się, że wyciągniemy z niej jakąś ważną życiową lekcję, tymczasem na końcu czeka nas jedynie rozczarowanie. Z pomysłu Matta Haiga z pewnością dałoby się wyciągnąć znacznie więcej. Wielka szkoda, że autor skupił się na tanich, psychologicznych chwytach i cały morał wyłożyła przed czytelnikiem jak na tacy. Znacznie ciekawiej byłoby, gdyby zostawił choć niewielkie pole do własnych przemyśleń.