Cały wątek zatytułowany (mocno na wyrost) The Book of Rebelion wnosił do fabuły serialu tak naprawdę dwie rzeczy rozwleczone na kilka epizodów – rozwój mocy Jennifer i przewidywalny mocno koniec Khalila z ręki Tobiasa. Większość czasu spędzonego przy ekranie dało nam mały festiwal absurdów, niedociągnięć i pewnych głupotek, przy których można było się złapać za głowę. Ot choćby początkowa sekwencja Thunder jadącej na ni to quadzie, ni to motocyklu. Osobiście traktuję to jako bezsensowną wstawkę, by dobić pełny czas ekranowy odcinka. Dodatkowym problemem było dość sztuczne pompowanie dramatu rodziny, której córka czmycha ze swoim ukochanym, przy jednoczesnym dawaniu wyraźnych sygnałów, że "Thelma i Louise" długo tak nie pociągną. Sama świadomość tego sprawiała, że kolejne odcinki oglądało się jednym okiem, drugim spoglądając na wyczyny Krzysztofa Piątka w Milanie. I tak jak polski snajper przykuł uwagę wszystkich dwoma golami, tak finał wątku ucieczki pary zakochanych był na tyle mocny, że zapowiadał w końcu lepsze czasy dla serialu. Oczywiście z litości pominę już wątek eskorty Khalila i przewidywalny do bólu finał, w którym Tobias Whale „odbija” swojego protegowanego, by następnie brutalnie się z nim obejść wyrywając mu protezę kręgosłupa. Było to coś, na co chyba każdy widz czekał i nie chodzi tu o sam fakt mocnej jak na ten serial sceny, ale o danie wyraźnego sygnału, że teraz będzie mocniej i ciekawiej. I tak rzeczywiście zaczyna być. The Book of Secrets wita nas śmiercią wielebnego Holta i powolnym dogorywaniem Khalila. Na pierwszy plan ponownie wysuwa się Tobias Whale, który w końcu zmierza po metaludzi zamkniętych w specjalnych komorach, gdzie utrzymywani są w śpiączce. Epizod skupia się przede wszystkim na dramacie związanym z powolną śmiercią Khalila. Po raz pierwszy od dłuższego czasu emocjonalna strona serialu była wiarygodna. Pozwalała widzowi identyfikować się z bohaterami i autentycznie im współczuć. To też daje nadzieję na to, że Black Lightning i jego córki zaczną działać bardziej zdecydowanie, naginając swoje kręgosłupy moralne, dostrzegając, że dotychczasowe działania były zaledwie pieszczeniem się z ich głównym przeciwnikiem. Zwłaszcza że Tobias uzyskuje w końcu znaczącą przewagę nad wszystkimi i chaos, jaki zaczął właśnie wprowadzać, będzie można powstrzymać tylko zdecydowanymi krokami. Oczywiście to są nasze pobożne życzenia. Twórcom serialu (poza niektórymi momentami) brakowało trochę ikry, by wstrząsnąć trochę fabułą, a samych pierwszoplanowych bohaterów poprowadzić nieliniowo. Dotychczas jedyną taką postacią był Gambi. Owszem, Thunder miała przebłyski, ale były to raczej zagrania małej dziewczynki próbującej wyjść spod skrzydeł swojego ojca, niż przemyślane działania. W oczach zyskała natomiast Jennifer, która w krótkim czasie przeobraża się z niewinnej nastolatki w dorosłą kobietę – w sferze mentalnej. Oczywiście nadal jest bombą z opóźnionym zapłonem, co pokazała wysadzając samochód, ale finalnie będzie zapewne bohaterką, która zrobi różnicę w finałowej rozgrywce. Na jakość Black Lightning z jednej strony należy narzekać, ale z drugiej serial potrafi nadal zaciekawić. Pod pewnymi względami daleko mu do pierwszego sezonu, ale być może dobrą końcówką obecnego, nadrobi złe wrażenie po wielu ostatnich odcinkach. Przy czym nie czarujmy się – to średniak, który wybija się trochę ponad przeciętność w porównaniu z niektórymi serialami Arrowverse. Niemniej cała otoczka, budowanie klimatu i muzyka sprawiają, że z nich wszystkich jest w dalszym ciągu najciekawszy. Niemniej póki co na ponadprzeciętność go nie stać.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj