Początkowe sceny retrospekcji udowadniają nam, że Joe mówił Frankowi prawdę na temat kobiety. Pokrywają się one z opowieścią z poprzedniego odcinka. Wygląda na to, że w tamtym momencie Joe zaczął zastanawiać się nad sobą. Jego partner był skorumpowany, więc ostatnią rzeczą, o jakiej myślał, było przestrzeganie prawa. Rozkaz zabicia Katii to dla niego zbyt wiele. Joe pokazuje, że nie jest tak wewnętrznie wyniszczony jak McCann, gdyż ma jeszcze sumienie. Chociaż kolejne wydarzenia weryfikują jego decyzję, mogę śmiało założyć, że nie jest on złym człowiekiem. Ma w sobie wiele sprzeczności; bliżej mu do degenerata, ale kiedy przychodzi co do czego, potrafił postąpić słusznie. Jednocześnie obserwujemy zmagania Franka z demonami. Wciąż przeżywa zniknięcie Katii, co wpływa na rosnący konflikt z Joe. Widzimy, że potrzebuje mocnych wrażeń, aby pozbyć się nadmiaru emocji, stąd bardzo brutalne sparingi. Pozwalają mu one zapomnieć, poczuć się lepiej i zebrać myśli. Ciekawe jest to, że wreszcie oficjalnie oświadcza o końcu swojego związku z kobietą. Czyżby pogodził się z tym, że jej nie odnajdzie?

W śledztwie następuje interesujący zwrot akcji. Scena przesłuchują świadka przez Joe i Franka w sprawie morderstwa, które sami popełnili, jest niezwykle zabawna. Rozmowy są błyskotliwe i przemyślane. Znakomity popis manipulacji faktami, aby zeznania były tak dalekie od prawdy, jak to tylko możliwe. Fakt pojawienia się takiej osoby pokazuje nam, że Joe i Frank nie dopracowali swojego planu. Niby wszystko szło perfekcyjnie, ale pojawia się pierwszy błąd. Nie zauważyli, że ktoś ich z daleka obserwuje. Przypuszczam, że to nie ostatnia wpadka w ich genialnym planie i jeszcze pojawią się problemy.

[video-browser playlist="635393" suggest=""]

Obsadzenie Davida Costabile w roli Simona Boyda z wydziału wewnętrznego jest jedną z najlepszych castingowych decyzji tego serialu. Pomimo tego, że aktor gra dokładnie tak samo jak w Suits, jego sposób bycia, dwuznaczność i pewne poczucie wyższości sprawiają, że jest to znakomity antagonista. W pewnym sensie jest on jedynym widocznym wrogiem bohaterów, z którym pośrednio muszą sobie radzić. Niektóre rozmowy Franka z Simonem to prawdziwy popis, który ogląda się z nieskrywaną przyjemnością.

Najsłabszym elementem tego odcinka (i, jak na razie, całego serialu) jest wątek Callisów i prób stworzenia organizacji przestępczej. Ich poczynania pozostawiają wiele do czynienia. Nie znajduję tu żadnych emocji, ciekawej historii, a ich działania momentami sprawiają wrażenie błądzenia po omacku. Bardziej wygląda mi to na zapychacz, bo kompletnie nic nie wnosi do serialu i nie ma większego związku ze śledztwem bohaterów. Gdyby wątku Callisów nie było, Low Winter Sun jedynie by zyskało.

Atmosfera, charyzma Marka Stronga i dobrze prowadzona historia to największe zalety serialu. Dobry, mocny kryminał, który ogląda się z ogromnym zainteresowaniem. Oby tylko rozwinięto wątek Callisów, a nie będę miał na co narzekać.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj