Trzy kolejne odcinki Blefu trzymają poziom pilota. Serial wciąż pozostaje schematyczny, ale oferuje niezobowiązującą rozrywkę.
W każdym odcinku firma głównej bohaterki mierzy się z osobnymi sprawami. Najsłabiej wypada
The Real Killer. W nim Alice ulega uczuciom, wykazując się podejrzliwością względem mężczyzn wiążących się z bogatymi kobietami. W ten sposób scenarzyści
The Catch chcą powiązać nowe śledztwo ze stanem emocjonalnym oszukanej protagonistki, dążą jednak do przewidywalnego finału, który poprzedzają same klisze. Chociaż próbują zwieść widza i następnie go zaskoczyć, to ta sztuka im nie wychodzi. Historia do zapomnienia.
The Trial cierpi na podobną przypadłość. Twórcy starają się wprowadzać zmyłki w stosunku do podejrzanych, lecz te są nazbyt oczywiste albo sprawa jest zbyt mało interesująca, żeby się nią przejąć. Dopiero w
The Princess and the I.P. raz udaje się wywołać małe zaskoczenie. Generalnie proceduralny charakter produkcji jest do przełknięcia, bo na razie nie budzi znużenia, jednak jego przeciwnicy mogą już sobie odpuścić
Blef. Po czterech odcinkach trudno się spodziewać zmiany formuły, podobnie jak pojawienia się bardziej pomysłowych śledztw.
Przy serialu trzymają głównie dwie postacie – Alice i Benjamin. W odcinki wpleciono retrospekcje przedstawiające związek tej dwójki. Dzięki nim ich uczucie nabiera nieco wiarygodności, do tego zdarza im się nawiązywać do toczonej gry, w której Alice chce złapać swojego niedoszłego męża. Stanowi to najbardziej interesujący wątek
Blefu. Pojawiające się tu zwroty akcji można określić mianem przynajmniej trochę nieoczekiwanych. Co więcej, tempo wydarzeń jest całkiem wysokie. W rozgrywkę umiejętnie wciągane są nowe postacie, które komplikują fabułę, a końcówka czwartego odcinka najprawdopodobniej okaże się przełomowa dla serialu. To też przedstawia go w dobrym świetle – ja raczej nie spodziewałem się tak prędko momentu zwrotnego.
No url
Intrygująco prezentują się tajemnice Benjamina. Otrzymywane skrawki informacji na temat przeszłości jego i towarzyszących mu wspólników podsycają ciekawość oglądającego. Sami wspólnicy są niebezpieczni i wywierają wpływ na mężczyznę, który musi lawirować między miłością do Alice a lojalnością do partnerów. Słabiej wypadają przyjaciele głównej bohaterki. Na razie odpowiadają jedynie za sympatyczną atmosferę, lecz ich problemy obchodzą w niewielkim stopniu. Jeśli chodzi o aktorstwo, w ogólnym rozrachunku jest przyzwoite, jednak czasami mimika Mireille Enos pozostawia wiele do życzenia.
Podoba mi się montaż
Blefu. Obraz często jest w różny sposób podzielony (poziomo, pionowo), do tego nie brakuje przeskoków scen. Dzięki temu akcja jest bardziej energiczna, a to doskonale komponuje się z rozrywkową konwencją produkcji. O tej ostatniej decyduje również prezentacja życia bogatych sfer – mieszkania bohaterów są luksusowe, miliony przechodzą z kont do kont, a w drugim odcinku pojawia się nawet pewna księżniczka. Świat oszustów wygląda barwnie, choć jednocześnie nierealistycznie. Przykładowo - wydaje się, że zyskiwanie nowych tożsamości przychodzi bohaterom dziecinnie łatwo. Nie zawsze przekonują także poczynania firmy Alice (np. jedna dziewczyna hakuje na zawołanie praktycznie bez żadnych problemów).
Blef to niezły serial, który można obejrzeć w celach czysto rozrywkowych. Jest wiele lepszych produkcji – ta jest przede wszystkim prosta i mało wyszukana, lecz może się podobać. Na razie sprawy są schematyczne i w dużej mierze przewidywalne, ale nadrabia to interesujący główny wątek. Dla niego, paru ciekawszych postaci oraz przyjemnej, wręcz bajkowej scenerii warto oglądać ten tytuł. Jednak niektórzy mogą uznać, że to za mało, aby poświęcić mu swój czas – i trudno im się dziwić.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h