Bogowie to nie film biograficzny, a przecież obrazy tego typu co roku trafiają na ekrany polskich kin. Czy to o Karolu Wojtyle, czy o Popiełuszce, Wałęsie, Baczyńskim... Ostatnio mogliśmy zobaczyć nawet Magika i Agatę Mróz jak żywych. Ba! W tamtym roku oglądaliśmy przygody Jasia Meli… Tak czy inaczej, niezależnie od klasy czy rangi danej osobistości trudno którykolwiek film o nich traktujący nazwać choćby dobrym. Nie potrafimy robić filmów biograficznych, nie popadając w przesadę i patos. A jednak Łukasz Palkowski podjął się tego zadania. Reżyser niesławnej "Wojny żeńsko-męskiej" nie stara się jednak przybliżyć żywotu Zbigniewa Religii, nic w tym wypadku. Reżyser tworzy z jednego wątku z jego życia wręcz rasowy thriller, doprowadzając widzów do tego, że siedzą na skraju fotela z zaciśniętymi kciukami, mimo że każdy wie, jak ta historia się skończy. Oto moc Bogów.
Sprawa jest prosta. Oglądamy film o dokonaniu pierwszego udanego przeszczepu serca w Polsce. Mamy lata 80. XX wieku. Wróciwszy niedawno z USA, młody kardiochirurg Zbigniew Religa chce podjąć się przeprowadzenia operacji przeszczepu serca. Takich rzeczy już w Polsce próbowano, niestety bez powodzenia. Religa ma więc przeciwko sobie szefostwo, Partię i opinię publiczną. To jest początek naszej historii.
Palkowski wspominał, że inspiracją były dla niego dwa zdjęcia: pierwsze z nich ukazuje Religę z papierosem przy swoim zielonkawym Fiacie 125p, drugie z nich to słynne zdjęcie ze styczniowego numeru "National Geographic" z 1988 roku ukazujące Religę czuwającego przy pacjencie po przeprowadzeniu przeszczepu serca, które – myślę, że nie ma co tego faktu ukrywać – wieńczy cały film. To dwa bardzo proste elementy, które pomogły wykreować postać głównego bohatera. Co prawda twórcy mieli kontakt z kolegami oraz żoną Religi, jednak wydaje się, że właśnie te najprostsze elementy tworzą postać, którą wykreował Tomasz Kot. Długie, zaczesane do tyłu włosy, zgarbiona postura, ręce splecione z tyłu i papieros w ustach – to tworzy Zbigniewa Religę i taki obraz zapisuje się w pamięci widza. Zresztą Kot w tej roli wypada znakomicie i ponownie udowadnia, że jest aktorem naprawdę utalentowanym. Ostatnia jego świetna rola to bodajże Erratum, od którego premiery minęły już 4 lata.
[video-browser playlist="615351" suggest=""]
Kot błyszczy, ale nie przyćmiewa. Spokojnie daje się prowadzić temu, co ma zapisane w scenariuszu. Nie szarżuje, bo nie ma jak – Religia jest postacią bardzo stonowaną, wybucha chyba raz w ciągu całego filmu, a reszta spoczywa w jego posturze i charyzmie. Wszystko to oczywiście jest zasługą scenarzysty, Krzysztofa Raka, którego świetnie rozpisane dialogi bawiły w najbardziej niespodziewanych momentach, a wzruszały wtedy, kiedy powinny. Zresztą nie dość, że Palkowski dostał materiał stworzony tak, by ogłosić Bogów jednym z najlepszych polskich filmów ostatnich lat, to umiejętnie pokierował wszystkim na tyle, by widz musiał myśleć i wyciągać wnioski przez bite 2 godziny.
Bo co z tego, że Religa jest postacią wybitną, skoro po drodze do sukcesu zabił kilka osób. Przysięga Hipokratesa zawsze jest tutaj obecna, a główny bohater tłumaczy swoje niepowodzenia, ale jednak odpowiedzialność spoczywa na nim. Ale to nie wszystko – Religa jest alkoholikiem, nie słucha swoich przełożonych i bardzo często działa impulsywnie. Nie szanuje swoich podwładnych, przynajmniej na pierwszy rzut oka, i nie interesują go jego własne problemy małżeńskie. Religa to klasyczny buntownik, który zrobi wszystko, by osiągnąć swój cel, nawet jeśli oznacza to podróż po trupach. Stąd też Palkowski sięga po znane chwyty, można wręcz powiedzieć, że klisze, ale Bogowie na tym tylko i wyłącznie zyskują. Szczególnie interesująca pod tym względem jest druga połowa filmu, która czasami wchodzi w tony heist movie z pościgami, rozwalonymi telefonami i mafią w tle. Serio. Nic jednak tu nie jest przesadzone, a tylko buduje klimat i emocje, które co jakiś czas potrafią poderwać widza z fotela.
Czytaj również: Zanim Tomasz Kot został Bogiem - słynne role
Niech Was jednak nie zmylą moje jęki zachwytu. Bogowie arcydziełem oczywiście nie są. To dość prosta historia zekranizowana w równie prosty sposób, jednak na tyle precyzyjny i sprawiający niezwykłą radość oraz poczucie satysfakcji, że to wystarczy, by film wrył się w pamięć. Świetny Tomasz Kot, a za nim plejada wybitnych aktorów w postaci Jana Englerta, Zbigniewa Zamachowskiego czy Soni Bohosiewicz wykonują wspaniałą pracę, a Palkowski wraz z ekipą tworzą taką historię, z której z pewnością sam Religa byłby dumny – nienapompowaną, ukazującą skazy, niepowodzenia i dylematy, ale przynajmniej prawdziwą. Czyż nie takiego Religę chcielibyśmy zapamiętać? Jako człowieka, który dokonał (w rzeczywistości peerelowskiej) niemożliwego? To jest piękny pomnik. Z pęknięciami i załamaniami, za to bez kłamstw i z duszą.
Zdjęcie główne: materiały prasowe