Tracy Crosswhite i jej kolejne śledztwo. Tym razem u boku JAG na terenie bazy marynarki wojennej USA. A w tle poszukiwanie dilera rozprowadzającego śmiertelną mieszankę heroiny wśród mieszkańców Seattle. Recenzujemy Brudną sprawę.
W godzinach wieczornych dochodzi do potrącenia 12-latka. Dziecko umiera, a sprawca ucieka z miejsca wypadku. Policja szybko natrafia na porzucony samochód, który okazuje się być własnością pracownika pobliskiej bazy wojskowej. W tej sytuacji śledztwo przechodzi pod jurysdykcję armii. Kiedy ginie kluczowy dowód w sprawie, zarówno wstrząśnięta rodzina zmarłego, jak i opinia publiczna, wysuwają wniosek, iż armia próbuje chronić jednego ze swoich i zamieść sprawę pod dywan. Tracy Crosswhite, policjantka z Seattle, obiecuje zrozpaczonej matce podjęcie własnego śledztwa, które doprowadzi do ukarania winnego lub winnych śmierci chłopca. Tracy nie zdaje sobie jednak sprawy z tego, jak głęboko sięga spisek i w jakim niebezpieczeństwie znajdzie się ona sama.
Brudna sprawa jest kolejną odsłoną pracy Tracy Crosswhite i jej kolegów z Sekcji Ciężkich Przestępstw Kryminalnych. Autor ukazuje ich na tle pracy zawodowej, lecz również poświęca wiele uwagi ich życiu osobistemu: romansom, tragediom rodzinnym, problemom zdrowotnym, czy chociażby próbom powiększenia rodziny. Wplatanie do fabuły wątków osobistych głównych bohaterów uatrakcyjnia każdą książkę i pomaga poznać i zrozumieć główne postaci, jednakże w tym przypadku Robert Dugoni niejednokrotnie bardziej skupia się na ich życiu osobistym niż na wątku kryminalnym fabuły.
Sama fabuła zapowiada się ciekawie. Podejrzanym o śmiertelne potrącenie dziecka staje się pracownik bazy wojskowej. Do akcji wkracza JAG i NCIS, giną dowody winy. Kiedy akcja zaczyna nabierać rozpędu, autor zdaje się nagle stracić zainteresowanie poczynaniami wojskowego wymiaru sprawiedliwości na rzecz nowego dochodzenia policji – walce z narkomanią. Taki zabieg powoduje dezorientację u czytelnika i trwa do momentu pojawienia się wspólnego mianownika dla obu tych spraw. Od tej chwili akcja teoretycznie przyspiesza, ale staje się tym samym całkowicie przewidywalna. Brakuje elementów zaskoczenia, potęgowania napięcia, czy nagłych, dynamicznych zwrotów akcji.
Ogromny punkt należy się Robertowi Dugoni za sposób ukazania problemu narkomanii wśród młodych mieszkańców Seattle. Uwaga jest tu skierowana na najbliższych narkomana i pokazuje, jak uzależnienie jednej osoby destrukcyjnie wpływa na całą rodzinę. Mamy tu zdesperowane matki patrzące na to, jak ich dzieci stopniowo niszczą własne życie i niepotrafiące im skutecznie pomóc. Bezsilność idealnie oddają słowa jednej z matek dziecka – narkomana: „Pytam, czy możecie go aresztować? Wsadzić za kratki? Może wtedy ktoś mu pomoże. Nie wiem... może wystraszy go to na tyle, że sam poszuka pomocy. Bo nie mam pojęcia, co jeszcze mogę zrobić.”
Brudna sprawa choć napisana jest przystępnym językiem, bohaterowie są wyraziści, a fabuła finalnie w miarę spójna, to jednak książka ta nie wyróżnia się niczym szczególnym. Jest to pozycja jakich wiele – nadaje się do przeczytania, ale nie wzbudza szczególnych emocji i nie zapada w pamięć.