BrzydUla 2 rozgrywa się 10 lat po bajkowym zakończeniu pierwowzoru. To jest doskonały pretekst, by praktycznie zmienić wszystko w życiu bohaterów, jak i ich samych. Taki okres sprawia, że ludzie się zmieniają, więc tym samym budowany jest potencjał na wiele świeżości w historii, która jest tak dobrze znana widzom. Pierwszy odcinek stanowi przedstawienie nowej rzeczywistości bohaterów, czyli Uli i Marka, którzy mają razem trójkę dzieci. Przez jakiś czas jeszcze twórcy próbują budować niepewność, czy w istocie to Marek jest mężem Uli, ale to tylko drobna zabawa przed potwierdzeniem formalności.  Wielu fanów przyjmie tę informację z ulgą, ponieważ pierwszy odcinek już udowadnia, że udało się odtworzyć to, co nadawało jakości oryginałowi. Konwencja jest lekka, luźna i zdystansowana, tak jak zawsze. Jest to pozytywne, zabawne, dynamiczne (trudno o zapychacze przy krótkim czasie trwania) oraz diabelnie przyjemnie. Gdy zaczyna się oglądać BrzydUlę 2, czuć te same emocje, co przy oryginale. Bynajmniej nie jest to przecież telenowela, ani - jak czasem w Internecie się mówi - "papka TVN". Telewizja musi być również miejscem na rzeczy bardziej bajkowe, pozytywne i lekkie, które mają poprawić nastrój, rozbawić i sprawić przyjemność. Pierwszy odcinek serialu BrzydUla 2 pokazuje, że to wszystko ma. Nie brak w tym również życiowych perypetii bohaterów, które na tym etapie wydają się nawet bardziej uniwersalne niż poprzednio. W końcu Ula to mama trójki dzieci, siedząca w domu i w wyniku tego nie wygląda już jak młoda, piękna kobieta. Czuć, że pod tym względem to coś, z czym łatwo się będzie identyfikować części widzom, a reszta bez problemu zrozumie targające bohaterką problemy i emocje. A charakteryzacja Julii Kamińskiej jest dobra i bardzo wiarygodna. Filip Bobek o BrzydUli 2 - przeczytaj nasz wywiad z aktorem
fot. TVN/TOMASZ URBANEK EAST NEWS
+21 więcej
Twórcy trochę bawią się z widzami w pierwszym odcinku nawiązaniami do oryginału. Choćby jedna z pierwszych scen to pokazanie, jak Ula nie może zasnąć i ma różne przemyślenia, rzucając się w łóżku. Tak jak wiele lat temu przed pierwszą rozmową o pracę. Do tego sprawnie zostaje wprowadzony wątek nowej postaci o imieniu Bożenka, która jest kimś w rodzaju "nowej" Uli. Widzimy świadome stworzenie postaci bardzo podobnej do młodej Cieplak. Choć kwestia tego, że rzekomo jest brzydka to rzecz dyskusyjna, podobnie jak w kwestii Uli wiele lat temu, postać wydaje się ciekawa. Nie dlatego, że jest podobna do dawnej bohaterki, ale przez reprezentowanie młodego pokolenia i jego roszczeniowej postawy, która tutaj jest dość dosadnie puentowana. A tym samym w tej troszkę zwariowanej postaci jest potencjał na coś więcej. Obok jest jeszcze niejednoznaczny wątek Nadii, nowej asystentki Marka o aparycji supermodelki, co przy jego historii z takowymi, może sugerować problemy małżeńskie w domu Dobrzańskich. Na to się raczej nie zapowiada, przynajmniej nie w stylu, który można by oczekiwać w wyniku pojawienia się tej kobiety, ale chodzi o sam udany zamysł. O wywoływanie tej niepewności wśród widzów, czy Marek przez te 10 lat zmienił się, dojrzał i czy małżeństwo Dobrzańskich jest szczęśliwe, tak jak wszyscy fani by chcieli. Brak jednoznaczności na tym etapie to miły akcent - nawet jeśli scenarzyści operują tutaj prostymi środkami, to są one skuteczne. BrzydUla 2 ma też istotne kwestie ważne dla widzów nowych i starych. Po pierwsze, historia wydaje się prowadzona tak czytelnie i prosto, że nowy widz bez problemu może się zaangażować, wciągnąć i świetnie bawić. Po drugie, fani znający oryginał, po prostu będą czerpać z tego więcej emocji i fabularnych niuansów. A do tego - co wydaje się słuszną decyzją - pierwszy odcinek nie jest przykładem podejścia: wrzućmy od razu wszystkiego jak najwięcej, by wszyscy dostali to, czego oczekują. Mamy powrót kilku postaci, ale wiemy, że to jeszcze nie wszyscy, więc twórcy nie spieszą się, czekają, pozwalając sobie na więcej swobody w skupieniu się na tym, co ważne, a nie na tak zwanym fanserwisie. Dzięki temu pierwszy odcinek angażuje, wzbudza zainteresowanie i chęć odpalenia kolejnego. To, co na pewno pozytywnie zaskakuje w porównaniu do oryginału, to jakość realizacyjna. BrzydUla wydaje się była serialem tańszym, więc pod względem czysto realizatorskim wizualnie mogła bardziej przypominać jakość telenoweli niż dobrego serialu fabularnego. Tutaj jest wyraźna zmiana na lepsze, tak jakby TVN wydał więcej pieniędzy, chcąc osiągnąć warsztatowo jakość na poziomie swoich najlepszych seriali. To szczególnie jest aż nadto odczuwalne w scenach retrospekcji, które pojawiają się też w kolejnych odcinkach, bo wówczas ta różnica jest bardzo widoczna. Duży plus dla wrażeń czysto estetycznych, bo czuć w tym bardziej profesjonalne podejście. To też obrazuje się w ładnej dla oka czołówce. BrzydUla 2 wydaje się strzałem w dziesiątkę pod wieloma względami. Odtworzenie dobrej jakości pierwowzoru oraz sugestia przemyślanej i przyjemnie opowiadanej historii to atuty, których trudno temu serialowi odmówić. Przede wszystkim jednak ważne jest tutaj wyczucie czasu, bo - z własnej perspektywy - czuję, że wielu z nas przyda się taki lekki, zabawny i tak dobrze się oglądający serial. Pozytywna rzecz, która po prostu cieszy swoją prostotą i konwencją skutecznie poprawiającą nastrój.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj