Przez cały czas trwania premiery nowego sezonu Californication odnosiłem wrażenie, że odcinek złożony został z szeregu nie do końca trafionych pomysłów. Nie wiem czy świadomie, czy też nie, ale epizod zrealizowany został w konwencji dosyć rasowego dramatu, głównie przez wydarzenia związane z byłą dziewczyną Hanka – Carrie. Jej (przynajmniej kliniczna) śmierć to spore zaskoczenie i nawiązanie do poprzedniego sezonu, który zgodnie z przewidywaniami kontynuuje wydarzenia z wcześniejszych odcinków.
To oznacza, że wciąż blisko Hanka jest jego rodzina, która za wszelką cenę stara się mu pomóc. Główny bohater, który to już raz, jest wrakiem topiącym smutki w litrach alkoholu. Czasem zastanawiam się, jak długo jeszcze tę ilość procentów w organizmie znosić będzie wątroba Moody’ego. Nie zdziwię się, jeśli jeszcze raz w szóstym sezonie pojawi się w szpitalu, ale wtedy już jedynym ratunkiem będzie odwyk.
[image-browser playlist="595584" suggest=""]
©2013 Showtime
Scenarzyści kompletnie nie trafili z ukazaniem wspomnień Hanka, podczas gdy poznawał Karen. Zakładając, że scenki te miały miejsce około 20 lat temu, twórcy nawet nie trudzili się, by aktorów odmłodzić, ale chyba nie o to im chodziło. Niestety, nie do końca udało się ukazać kontrast pomiędzy poznaniem Karen, a jednoczesnymi wizjami Carrie. Nie przypadła mi do gustu również „interwencja”, w której bohaterowie starali się maksymalnie wesprzeć na duchu głównego bohatera. Czasem aż do przesady.
Gdzieś w tle zarysowany został chyba najważniejszy wątek szóstego sezonu, czyli postać mieszkającego w samolocie razem z seksownymi stewardessami – Atticusa Fetcha. Jedyny moment odcinka, w którym dało się szczerze pośmiać. Szkoda, że tylko jeden. Czekam na Maggie Grace. Stacja Showtime zrezygnowała z pomysłu spin offa Californication, w którym Grace miałaby grać główną rolę. Seksowna aktorka ma więc szansę pokazać się z jak najlepszej strony obok Davida Duchovnego. A ten zapewne skorzysta… Hank Moody nie przepuści takiej okazji.
Ocena: 5/10