Henry Deaver przygotowuje się do rozprawy, w której będzie reprezentował tajemniczego więźnia placówki Shawshank. W trakcie przeglądania starych numerów gazet w archiwum znajduje wzmiankę o człowieku podejrzanym o jego porwanie sprzed lat. Postanawia zbadać sprawę. W kwestię rozprawy tajemniczego więźnia zaczyna coraz bardziej angażować się Dennis Zalewski. Jego nerwy na to, co dzieje się w Shawshank oraz nieoczekiwania decyzja Henry'ego, doprowadzają do tragedii. Silnym punktem, choć niewyeksploatowanym mocno w tym odcinku, jest postać Dennisa. Twórcy popchnęli rozwój jego rysu psychologicznego w interesującym kierunku. Wykreowali w ten sposób bardzo dobry obraz człowieka, który nie może pozwolić sobie na prawdziwe emocje w świecie pełnym fałszu i przemocy, który go otacza. Znamienna w tym wymiarze jest scena, w której bohater zmusza się do sztucznego uśmiechu wobec koleżanki z pracy, co nadaje mu upiornego wyrazu. Jeśli nawiązywać do twórczości Kinga, to Dennis w najnowszym odcinku bardzo przypominał mi Brady'ego Hartsfielda z serii Mr. Mercedes. Tutaj także Dennis chowa swoje prawdziwe oblicze za maską normalności, jednak punkt krytyczny musiał nastąpić. Do postaci seryjnego mordercy z książek mistrza grozy nawiązują również w pewien sposób miny rysowane przez Zalewskiego. Twórcy zaoferowali nam doskonałą scenę obrazującą w makabryczny sposób, jak drobny szczegół może zmusić człowieka do przekroczenia granicy obłędu. Sekwencja masakry, jakiej dokonuje Dennis na współpracownikach, jest w tym wydaniu swoistą alegorią zmęczenia opresyjnym systemem. Bardzo dobry wątek. Fabularny aspekt związany z Zalewskim dobrze współgra z kwestią samego, tajemniczego więźnia zakładu Shawshank. Mimo że nie miał on zbyt wiele czasu w nowym epizodzie, to zdążył się silnie zaznaczyć w historii. Doskonale potwierdza to scena, gdzie pewny siebie pracownik więzienia próbuje zastraszyć przybysza. Jednak sytuacja szybko się odwraca. Maksimum grozy za pomocą minimum środków, bardzo lubię takie sekwencje. Myślałem, że twórcy wyeksponują wątek relacji Henry'ego i jego klienta, jednak to zostanie zapewne rozwinięte w kolejnym odcinku. W tym wypadku natomiast element związany z postacią Skarsgarda świetnie rezonuje z aspektem historii dotyczącym Dennisa. Scena, w której panowie wchodzą w konwersację (chociaż to za dużo powiedziane) również zaznacza ton tej więzi. Z drugiej strony jest zaprezentowaniem wielkiej mocy tajemniczego więźnia. To zapewne jego działania wpłynęły na zachowanie Dennisa. Ta scena udowadnia, że nie potrzeba fajerwerków i nadekspresji, aby sekwencja kipiała z emocji. Najsilniejszym punktem odcinka jest jednak ten związany z postacią Henry'ego Deavera. Twórcy zdecydowali się jeszcze bardziej zagłębić w mroczne zakamarki psychiki tej postaci i wyszło im to na dobre. Cały odcinek jest ukazany jako swoista wędrówka tego bohatera na drodze do całkowitego zostawienia za sobą przeszłości. Wszelkie drobne aspekty, jak krótkie halucynacje Deavera, teczka z aktami spraw czy teksty z gazet dotyczących jego sprawy, to wszystko układa się na ciekawy obraz naszego bohatera. Zmyślnie na ekranie kreuje się swoisty syndrom wyparcia u Henry'ego, co podano nam w dosyć przystępny, ale i bardzo mroczny sposób. Bardzo dobrze obserwowało mi się tę wewnętrzną walkę o wyparcie prawdy przez młodego Deavera. Demony i trauma targające bohaterem stawały się w pewnych momentach wręcz namacalne, co tylko potęgowało ponury klimat całego wątku, oczywiście w dobrym tego słowa znaczeniu. Oby tak dalej, bo dalszy kierunek rozwoju tej postaci po finałowym cliffhangerze odcinka zapowiada się obiecująco. Powiem szczerze, Castle Rock był tym serialem, wobec którego miałem przed premierą spore oczekiwania. Na szczęście jak na razie twórcy spełniają je z nadwyżką. Jest klimatycznie, mroczno, wątki są bardzo dobrze rozpisane i świetnie współgrają ze sobą. Tak trzymać.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj