Castle Rock otrząsa się powoli po masakrze dokonanej przez Zalewskiego, jednak całemu hrabstwu zaczynają doskwierać ogromne pożary lasów. W tym czasie Henry nieoczekiwanie dowiaduje się, że tajemniczy więzień został zwolniony z Shawshank. Według lekarzy cierpi on na typową amnezję wsteczną. Henry nie może umieścić mężczyzny w placówce, więc postanawia się nim zająć. Nieznajomy zatrzymuje się u Molly. Wkrótce wokół zaczynają dziać się coraz dziwniejsze rzeczy. Cały nowy odcinek serialu kręci się w zasadzie wokół jednej postaci, tajemniczego mężczyzny granego przez Billa Skarsgarda. Był to zarazem strzał w dziesiątkę. Twórcy bardzo dobrze, skrzętnie budowali od kilku epizodów otoczkę grozy i swoistego misterium wokół tego bohatera, a tutaj dostajemy wreszcie konkretne przesłanki, co do jego historii. To nie znaczy jednak, że scenarzyści chcą nam wyłożyć od razu wszystko na stół. Ten klimat niewymuszonej demoniczności unoszącej się nad postacią mężczyzny jest niesamowity. Twórcy kreują nam kawałek po kawałku bardzo mroczną opowieść, której fundamentem jest właśnie bohater Skarsgarda. Znamienna jest tutaj scena, w której postać ta wchodzi do domu jednej z rodzin i następnie, nie robiąc nic, wywołuje atmosferę, która zmusza szczęśliwego ojca do zabicia swojej żony. To też dowód na to, że nie trzeba epatować przemocą z ekranu, żeby w pełni zadziałała na nasze mózgi. Wystarczy najazd kamery na postać w cieniu i sam zarys groźnej sytuacji za pomocą dialogów. Maksimum efektu grozy przy doskonałym użyciu niuansów. Postać Skarsgarda stała się już w pełni alegorią diabła w tym serialu, jednak twórcy dają mu ludzką stronę. W pewnych momentach zaczynamy mu nawet współczuć. Zauważmy, że tajemniczy mężczyzna nie cieszy się z cierpień zadawanych innym. To w pewien sposób doskonale uosabia również zwykłe, codzienne problemy dręczące serialowe miasteczko. Wszystkie wątki w nowym odcinku bardzo dobrze wiążą się ze sobą, tworząc obraz miejsca, które spokojnie mogłoby być przedsionkiem piekła w innej produkcji. Czuć ten brud i mrok bijący z ekranu. Castle Rock w wydaniu scenarzystów jest tutaj lokacją, którą należy omijać szerokim łukiem. Przy tym tło społeczne miasteczka świetnie współgra z elementem krajobrazowym, budując swoistą krainę niczym z Boskiej Komedii Dantego. Tę atmosferę potęgują doskonałe zdjęcia, które wyciągają kolory i nadają ponury klimat scenom, co wcale nie jest w tym wypadku zarzutem, raczej sporym plusem. Może to miejsce nie jest idealne dla wakacyjnego urlopu, ale w tym wymiarze opowieści niezwykle fascynuje. Twórcy oferują nam również bardzo dobry cliffhanger, którym zakończono odcinek. Wygląda na to, że Alan Pangborn ma dużo wspólnego z tajemniczym więźniem. Ten wątek zapowiada się na mocny i ważny punkt prezentowanej nam na ekranie opowieści. Agresja Pangborna w połączeniu z wycofaniem postaci Skarsgarda stanowią interesujące starcie dwóch przeciwieństw. Do tego słowa postaci granej przez Scotta Glenna mogą świadczyć rzeczywiście o potwierdzeniu teorii z diabłem w ludzkiej skórze. Czekam niecierpliwie, jak rozwinie się ten wątek. Oczywiście doskonałym smaczkiem dla fanów twórczości Kinga jest wyłapywanie nawiązań do książek pisarza. Mamy zatem wzmiankę o psychopatycznym psie, co jest odnośnikiem do Cujo. Otrzymujemy również ciekawe nawiązanie do Lśnienia, ponieważ Jack Torrance okazał się być wujkiem jednej z bohaterek serialu. Poza mrokiem i tajemnicą wyłapywanie tych wzmianek jest prawdziwą frajdą. Nowy odcinek Castle Rock był chyba najlepszym z dotychczasowych. Wątki rozwijane są bezbłędnie, doskonale się ze sobą przeplatają i dają nam niepowtarzalny, mroczny, ale przy tym wciągający bez reszty klimat. Tak trzymać.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj