Castlevania to naprawdę wyjątkowy przypadek w popkulturze. Rzadko kiedy zdarza się, by film lub serial na podstawie gier okazał się produkcją tak solidną, że broni się nawet jako samodzielne dzieło, niewymagające dogłębnej znajomości materiału źródłowego. Trzeba jednak przyznać, że trzeci sezon był wielką niewiadomą. Końcówka drugiej serii doprowadziła do końca wątek Drakuli, antagonisty nie tylko wyjątkowo niebezpiecznego, ale też intrygującego, z prawdziwie tragiczną historią i fenomenalnym aktorem głosowym. Trudno było przewidzieć, w jaką stronę pójdą twórcy i czy utrata słynnego krwiopijcy nie sprawi, że serial straci swój klimat czy charakter. Na szczęście nadal jest bardzo dobrze i nowe odcinki, których tym razem dostaliśmy aż dziesięć, śledzi się z wielkim zainteresowaniem. Drugi sezon na pozór otrzymał szczęśliwe zakończenie. Główny czarny charakter został wyeliminowany, a każdy poszedł w swoją stronę. Warren Ellis, scenarzysta serialu, zostawił jednak ewidentną furtkę do kolejnych serii, która z powodzeniem została teraz wykorzystana. Początek jest tutaj wyjątkowo spokojny i skupia się na przedstawieniu bohaterów i antagonistów w nowych realiach. Trevor Belmont i Sypha Belnades próbują być ze sobą i jednocześnie trudnią się polowaniem na potwory, pomagając mieszkańcom okolicznych wiosek niczym wiedźmini. Alucard żyje sam i stopniowo zaczyna popadać w obłęd po tym, jak pozbawił życia swojego ojca, a Carmilla knuje kolejne plany. Do tego rozwinięta zostaje tutaj też historia dwóch Diabelskich Kowali – Hektora i Izaaka, z których każdy znalazł się w zupełnie innym położeniu. Twórcy wprowadzają też sporo zupełnie nowych postaci i pomimo stosunkowo krótkiego czasu (10 odcinków po 20-kilka minut to naprawdę niewiele), udaje się ich z powodzeniem przedstawić widzom, ujawnić ich motywacje i kierujące nimi pobudki. Dostajemy tutaj więc między innymi intrygujące sojuszniczki Carmilli, z których każda jest zupełnie inna – zarówno pod względem wyglądu, jak i charakteru – a także tajemniczego (chociaż znanego fanom gier) Saint Germaina.
fot. Netflix
Nowe odcinki mają też wyraźnie inną strukturę od poprzednich. Losy poszczególnych postaci raczej się tu nie przeplatają, a cała opowieść toczy się w stosunkowo wolnym tempie. Bardzo dużo tutaj scen budujących ponury, nieprzyjazny i pozbawiony nadziei świat, a także mroczną atmosferę. Walki jest tu stosunkowo mało, ale nie oznacza to, że całość nudzi – kolejne odcinki mijają naprawdę szybko i wciągają dzięki odpowiedniemu budowaniu intrygi, a także nadal świetnych relacjach między bohaterami. Najlepiej wypadają tutaj wszelkiego rodzaju interakcje pomiędzy Trevorem i Syphą, którzy stanowią iście wybuchową mieszankę i wyraźnie wielu rzeczy się od siebie uczą, zmieniając siebie nawzajem. Nie oznacza to jednak, że całkowicie zrezygnowano tu z akcji, bo gdy już Castlevania prezentuje pojedynki, to robi to w naprawdę spektakularny i bardzo widowiskowy sposób. Szczególne dobre wrażenie robi jedno z finałowych starć. Moment, w którym Trevor wyciąga drugi bicz przy akompaniamencie niezwykle klimatycznej muzyki, jest szczególnie emocjonujący i zapada w pamięć na długo. Trzeci sezon Castlevanii to w dalszym ciągu świetna rozrywka – zarówno dla fanów serii Konami, jak i osób, które lubią po prostu dobre historie z ciekawymi bohaterami. Chociaż tempo jest tutaj wolniejsze niż wcześniej, a całość sprawia wrażenie przystawki przed kolejną odsłoną serialu, to jest to przystawka niezwykle smakowita, sycąca i dająca mnóstwo frajdy – a to jest w tym wszystkim najważniejsze.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj