Powracamy do antologii na podstawie creepypast z Internetu. Tym razem fabuła skupia się na grupie przyjaciół, którzy motywowani chęcią przeżycia przygody, udają się do domu zwanego No-End House. Jak nie trudno wywnioskować z samej nazwy, budynek teoretycznie nie ma końca, o czym uczestnicy dobrze wiedzą. Fakt ten jednak zbywają machnięciem ręki, przekonani, że to tylko gadanie, mające na celu ich zniechęcić. I tak rozpoczyna się cała gra. Choć sezon będzie składał się tylko z sześciu odcinków, tak naprawdę uczestnicy zdążyli przejść wszystkie pokoje już w epizodzie numer jeden. Trochę to dezorientujące, bo tak naprawdę w żadnym z nich nie wydarzyło się nic przerażającego. Owszem, zebrani z pewnością mieli ciarki na plecach, jednak mi jako widzowi, zupełnie się to nie udzieliło. Grupa spędziła w każdym z pokoi może po pięć minut, jak gdyby nigdy nic przechodząc dalej. Przysłowiowe schody zaczynają się w momencie, w którym się rozdzielają i przed nimi ostatni, szósty pokój. Wówczas pozostajemy razem z Margot (Amy Forsyth), która jest centralną bohaterką całej historii. Poza wątkiem z tajemniczym domem, mamy także pewną wiedzę na temat przeszłości głównej bohaterki. Wiemy o jej zażyłej relacji z ojcem, a także o tym, że mężczyzna zmarł rok wcześniej. Dziewczyna powoli wraca do normalności, jednak wyraźnie podkreśla się fakt jej alienacji i rozbicia emocjonalnego. Łatwo więc domyślić się, że podczas eskapady po domu, często będą do niej wracały traumatyczne obrazy z przeszłości. Jak z resztą do wszystkich - cały strach bazuje bowiem na zawartościach głów poszczególnych bohaterów, ich doświadczeniach i wspomnieniach. Choć przyjaciele długo nie chcą uwierzyć, że mają do czynienia ze zjawiskami paranormalnymi, widz ma tego świadomość od początku. Ciężko tu zatem o jakikolwiek element zaskoczenia – straszaki są dość oczywiste, a atmosfera, tak usilnie budowana przez narastającą ciszę, powolne skradanie się kamery, czy dziwaczne postaci napotykane po drodze, zupełnie przez to nie działa. Przez dwa pierwsze odcinki nie mamy tak naprawdę do czynienia z wartką akcją. No, może poza krótką sceną rozpoczynającą. Wszystko za długo się rozpoczyna - bohaterowie idą noga za nogą przez cały budynek i nic tak naprawdę się nie dzieje. Nic nie wyskakuje zza rogu, nikt ich nie goni, nie muszą walczyć o życie. Serial próbuje działać na psychikę nieco bardziej wyszukanymi metodami straszenia, jednak póki co nieszczególnie się to sprawdza, a przynajmniej w moim przypadku – nie przypominam sobie ani jednego momentu, w którym poczułabym się przejęta czy poruszona. Tym, co zrobiło na mnie największe wrażenie, jest sam dom jako budynek. Rzeczywiście wydaje się niepokojący, głównie za sprawą swoich czarnych jak smoła ścian, okiennic i dachówek. Mimo odpychającego wyglądu, ustawiają się przed nim całe kolejki – dom zostaje w pewnym sensie przedstawiony jako ogólnodostępna interaktywna wystawa sztuki i z takim też podejściem do niego wkraczamy. Wydaje mi się jednak, że rzecz zadziałałaby nieco bardziej, gdybyśmy nie wiedzieli, co to za miejsce. Tymczasem cały sezon jest tak naprawdę oczywisty, za sprawą opisów i wcześniejszych zwiastunów, co trochę psuję zabawę. Na razie nie dzieje się wiele więcej niż to, co widzieliśmy w zapowiedziach. Jeśli chodzi o samych bohaterów, w chwili obecnej dopiero ich poznajemy. Tak, jak pierwszy odcinek poświęcony był w głównej mierze Margot, tak drugi skupia się nieco bardziej na jej przyjaciółce, Jules (Aisha Dee). Można zatem założyć, że kolejne epizody również odsłonią nieco więcej z życia pozostałych członków paczki. Dzięki przerzucaniu się na odrębne wątki, odcinki proponują nam także retrospekcje – w drugim epizodzie znów wkraczamy do domu, jednak w momencie rozdzielenia pozostajemy już z inną bohaterką. Niestety wypada to trochę monotonnie. Fakt, że dom zna najgłębsze sekrety bohaterów jest absolutnie do przewidzenia, w związku z czym tak naprawdę nie można mówić tu o żadnym strachu. Odcinki wywołują maksymalnie lekki niepokój, a i tak zdarza się to stosunkowo rzadko. Jedna trzecia serialu już za nami i mam szczerze mówiąc mieszane uczucia. Przez brak rozpoczęcia z przytupem, moja uwaga jest raczej rozproszona – nie zależy mi na losach bohaterów, a cliffhangery jakoś nie robią na mnie wrażenia. Niemniej jednak, pełno tu także scen surrealistycznych, metafor i symboliki, swoją drogą przedstawionych bardzo ładnie jeśli chodzi o kwestie wizualne. Jeśli ktoś lubi te klimaty, może poczuć się zainteresowany. Do strachu jednak bardzo daleko.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj