Gabriel Vaughn jest obdarzony niezwykle rzadko spotykaną mutacją genetyczną, dzięki której możliwe było wczepienie w jego mózg technologii potężnej do tego stopnia, aby bezpieczeństwo narodowe spoczywało na barkach jednego człowieka. Tak się składa, że jest on również świetnie wyszkolonym żołnierzem, bohaterem wojennym i osobnikiem niesamowicie trudnym do ujarzmienia. Jego nową partnerką/nianią zostaje agentka Secret Service Riley Neal, której zadaniem jest ochrona Vaughna, a przede wszystkim chipu w jego głowie.

Zawiązanie akcji jest więc typowo proceduralne, choć w tle bardzo nieśmiało pojawia się pewien wątek powracający. Czy rozwinie się on w tak spektakularny i intrygujący sposób jak główne linie fabularne Impersonalnych? Na odpowiedź na to pytanie trzeba będzie jeszcze trochę poczekać, ale nie można tym samym zapominać, że opinie po premierze hitu Johnatana Nolana również były mieszane, a wyszło z niego małe arcydzieło.

To jednak nie koniec porównań Intelligence z drugą produkcją CBS. Choć można niewątpliwie wyodrębnić kilka istotnych różnic pomiędzy technologicznym aspektem obu seriali, trudno oprzeć się wrażeniu, że Gabriel Vaughn to mieszanka Reese’a i Root z mini-Maszyną w czaszce. Nie widzi jednak wszystkiego – odbiera sygnał satelitarny i ma Wi-Fi, ale tylko, gdy jest w ich bezpośrednim zasięgu, a wszelkie zarchiwizowane dane nie są dla niego tajemnicą. Jest jeszcze jak o wiele bardziej poważny Chuck i jego Intersekt, choć nie ma możliwości nauczenia się kung-fu w kilka sekund - jak kto woli. W każdym razie, gdyby rozłożyć pilot Intelligence na czynniki pierwsze, zapewne nie znaleźlibyśmy niczego, czego już wcześniej byśmy nie widzieli w telewizji lub innym medium. Nawet efektowne wirtualne wędrówki Gabriela po miejscach zbrodni przypominają do złudzenia interpretacje wizji Pre-Cogów z Raportu mniejszości. Ciekawe może być jednak rozwinięcie wątku symbiozy człowieka z maszyną oraz fakt, że rząd traktuje Vaughna jako narzędzie, a on sam pochłonięty jest osobistą i emocjonalną misją dotyczącą losów jego żony.

[video-browser playlist="634589" suggest=""]

Cóż, w postmodernizmie trudno o coś oryginalnego, więc gdy na to zasługują, doceniajmy starania twórców w umiejętnym poruszaniu się po utartych kliszach i schematach. To również jakiś talent, a choć fabuła jest z grubsza przewidywalna, to lokalizacje, klimat, efekty specjalne czy aktorstwo są zawsze płynnymi zmiennymi, które mogą decydować o sukcesie serialu. Tak może być w tym przypadku, gdyż Intelligence jest przyjemne dla oka, nie razi marnym scenariuszem i sprawnie porusza się do przodu, nie narażając na żadne chwile znużenia. Przy obecnej kondycji amerykańskiej Wielkiej Czwórki te walory są naprawdę niezbędne - i niewiele jest seriali, które je posiada.

Nowość CBS jest warta uwagi również ze względu na pierwszą poważną telewizyjną rolę Josha Hollowaya od czasu zakończenia Zagubionych w 2010 roku. To aktor bardzo charakterystyczny, z ogromną ilością wdzięku oraz luzu. I może jest to równocześnie jego przekleństwem, bo nie wyobrażam sobie, aby fani LOST nie widzieli w tym pilocie, jak Gabriel momentami wręcz przeistacza się w Sawyera, włączając sarkazm i cięte riposty. Nie twierdzę oczywiście, że mi to w jakiś sposób przeszkadza; bardzo miło znów widzieć Josha na małym ekranie. Partnerujące mu aktorki również nieźle sobie radzą. Znana z Dawno, dawno temu Meghan Ory zamieniła rolę Czerwonego Kapturka na tę pięknej i zabójczej twardzielki. Za to Marg Helgenberger będzie usilnie starać się, aby ludzie zapamiętali ją nie tylko jako "tę aktorkę z CSI".

Intelligence zaliczyło obiecujący start i trzeba mieć nadzieję, że nie ugruntuje swojej marki jako rasowy serial proceduralny, ale rozwinie sieć powracających wątków pobocznych, które będziemy z przyjemnością i zaciekawieniem śledzić przez najbliższe kilka lat.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj