Ciemny kryształ: Czas buntu to niezwykły serial Netflixa, którego fabuła rozgrywa się przed wydarzeniami z kultowego filmu Ciemny kryształ z lat 80. Oceniam!
Ciemny kryształ: Czas buntu to coś bardzo wyjątkowego i niespotykanego we współczesnej popkulturze. Czy można opowiadać historię przy pomocy kukiełek osadzonych w prawdziwych lokacjach lub niesamowicie wyglądających scenografii? W końcu widz przyzwyczajony jest do animacji komputerowej, więc to wydaje się standardem pozwalającym samym twórcom na wiele pod względem tworzenia emocjonalnej ekspresji, której siłą rzeczy kukiełkom będzie brakować. Dlatego też na wstępie serial Netflixa wymaga od widza przełamania pewnej wewnętrznej bariery, która także mnie towarzyszyła, do przekonania się do historii opowiadanej takimi środkami i taką formą wyrazu. Zdając sobie sprawę, że wszystko, co widzimy, zostało fizycznie zbudowane, a każda postać grana jest przez lalkarza i aktora w dubbingu, szybko się okazuje, że ten serial ma klimat, jakiego próżno szukać w świecie seriali.
Przede wszystkim czuć w tym serce do tego, co oglądamy i jak to zostało stworzone. Widzimy, że kreacja postaci, ich zachowanie, emocje malujące się w oczach (zaskakujące, jak oni to zrobili z tymi kukiełkami!) i miejsca, w jakich rozgrywa się akcja to coś, co nie raz zapiera dech w piersi. Każdy, kto pamiętał
Ciemny kryształ z lat 80., wie, że w tym wszystkim było takie specyficzne piękno, ale mimo wszystko, oglądając oryginał, czuć pewne technologiczne ograniczenia, które w serialu są przełamywane. Widać, że mogą kręcić w prawdziwych lokacjach (z czego korzystają chętnie!), mogą pokazywać animowane kukiełki w szerszych kadrach dzięki efektom komputerowym i też nadawać im większej ekspresji (drobne korekty mimiki). Dzięki rozwojowi technologii bohaterowie są "żywsi" niż w latach 80. i choć mamy gdzieś świadomość, że to kukiełki, tworzona jest stosowna iluzja, że o tym momentalnie zapominamy.
To pozwala nadać serialowi
Ciemny kryształ: Czas buntu epickiego rozmachu godnego najlepszych produkcji fantasy. Jestem w szoku, że coś wybitnie magicznego w tym gatunku przyszło właśnie za sprawą serialu z kukiełkami. Czuć tutaj inspiracje największymi dziełami gatunku w połączeniu z tym, co było wyjątkowe w
Ciemnym krysztale, który sam w sobie jest ważnym i unikalnym przedstawicielem fantasy. Budowa niezwykle bogatego świata sprawia, że każdy kadr jest oblany klimatem, który hipnotyzuje i sprawia, że jest to jedna z najbardziej magicznych produkcji, jakie w ostatnich latach w powstały. Wszystko począwszy od najmniejszych detali (żywa flora i fauna lasów i miejsc, w których bohaterowie się poruszają) po momenty z rozmachem i wizualnym pięknem, sprawiają, że jest to prawdziwa uczta dla oczu. Pozwala podziwiać, zadziwiać się wydarzeniami oraz odczuwać emocje, które nie były tak potężne w oryginale. Poznawanie tego bogatego świata i jego kultury, które przecież tak naprawdę został po raz pierwszy pełnoprawnie pokazany dopiero w tym serialu (film dokładnie mówi, dlaczego...), to doświadczenie pozwalające wciągnąć się w ten serial w sposób trudny do opisania. Tak jak wiele nowości Netflixa nie jest już w stanie zaangażować w binge-watching, że mamy chęć oglądania non stop kolejnego odcinka, tak tutaj, chciałoby się więcej, bo
Ciemny kryształ: Czas buntu rzuca urok, który wywołuje uczucie obcowania z klimatem fantasy, o którym trudno zapomnieć.
Tak naprawdę mam jedynie problem ze Skeksami, czyli tymi złymi stworami będącymi czarnymi charakterami historii. Cała fabuła w dużej mierze jest uniwersalna, więc też dzieciaki bez problemu powinny się w niej połapać i dać się porwać. Zwłaszcza, że całość ma nadspodziewanie poważny ton i mroczny klimat z momentami zaskakująco przekraczającymi pewne granice (wydłubywanie oka, katowanie stwora, śmierć). Dlatego można wysnuć wniosek, że nie jest to skierowane do najmłodszych, ale raczej do starszych dzieci. Nie tylko przez przerażające stwory oraz mocne sceny, ale też przez wielowarstwową historię, która porusza różne aktualne tematy w sposób dający do myślenia. Jednocześnie jednak jest w tym wiele dobrego przesłania o zjednoczeniu ponad podziałami i przyjaźni, które stanowią dobrą równowagę. Kłopot w tym, że choć ten aspekt jest kapitalny, to Skeksowie mogą pozostawić z mieszanymi odczuciami. Z jednej strony są zgodni z wyobrażeniem z pierwowzoru, choć tutaj wydają się mniej przerażający. Z drugiej strony ich zachowanie często jest absurdalne i przerysowane. Tak jakby jednocześnie złoczyńcy mieli przerażać i bawić najmłodszych odbiorców, a to często przeradza się w kakofonię dźwięków wywołujących ból głowy. Non stop krzyczą, jęczą i poza czterema postaciami można by jedynie się zdziwić, dlaczego malutcy Gelfingowie mają z nimi jakikolwiek problem, skoro to banda bezmyślnych tchórzy. Oczywiście świetnie usłyszeć głosy Jasona Isaacsa, Marka Hamilla czy Simona Pegga - ich osoby nadają temu wartości, to niestety, zbyt dużo scen z tymi Skeksami staje się trudną w odbiorze karykaturą. Tak jakby przekroczono granice dobrego smaku, gdyż wówczas trudno przyjąć ich złowieszczość z akceptacją. Poza tym drobnym mankamentem świat jest wypełniony świetnymi, wyjątkowymi i rozbudowanymi wewnętrznie bohaterami. Nie wszystko jest tak jednoznaczne, jak na pierwszy rzut oka się wydaje.
Serial ma oczywiście różne nawiązania do filmu, a raczej sugestie czegoś, co w przyszłości będzie mieć ważne znaczenie dla fabuły produkcji z lat 80. Wiemy, że to rozgrywa się wiele lat wcześniej i to samo w sobie, mając wiedzę na temat kinowej produkcji, staje się ciekawe, ponieważ... siłą rzeczy wiemy, że ta opowieść nie skończy się dobrze. W tym fantasy nie ma miejsca na happy end i choć to nie przeszkadza w żadnym momencie w odbiorze, zmusza do zastanowienia się podczas seansu, co takiego się wydarzy, że to właśnie tak się zakończy. Choć pierwszy sezon nie odpowiada na to pytanie, wypełniając wiele luk, przedstawiając ten świat w magiczny sposób i zapowiadając najgorsze, całość nada serialowi zupełnie innego wydźwięku. Ostatecznie to może być bardziej dramatyczne i emocjonujące, niż w tej chwili się wydaje.
Ciemny kryształ: Czas buntu to jedna z najlepszych rzeczy, jakie Netflix przygotował w ostatnich lat. Nawet, jeśli fabularnie wykorzystywane są stosunkowo ograne motywy, twórcy posługują się tym umiejętnie, podkreślając klimat fantasy i jego epicki rozmach (często dobrze podbudowany muzyką). Niektóre uproszczenia fabularne i technologiczne (walka kukiełek ma swoje minusy mimo wszystko) rzucają się w oczy, mogą co niektórych razić, ale ta magia Ciemnego kryształu działa z pełną mocą. Sprawia, że na długo zapada w pamięć i chciałoby się więcej. A różne niedociągnięcia stają się mało ważnymi elementami, na które ochoczo przymknięcie oko.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h