Czy za grzechy ojców powinny odpowiadać ich dzieci? Czy zgoda na okrucieństwo powinna być stawiana na równi z odpowiedzialnością kata? Kto zasługuje na życie? Te, jakże trudne pytania stawia sobie i czytelnikom John Boyne w najnowszej powieści Córka komendanta.
John Boyne zachwycił świat i spowodował morza wylanych łez, dając czytelnikom Chłopca w pasiastej piżamie. Tym razem postanowił oddać głos siostrze Bruna, Gretel. Historię opowiada nam dziewięćdziesięcioletnia staruszka, która znajduje się już u schyłku życia. Narracja prowadzona jest na dwóch płaszczyznach. Pierwsza to historia młodziutkiej Gretel, która po wojnie razem z matką ucieka do Francji i rozpaczliwie próbuje odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Stara Gretel żyje współcześnie, można by powiedzieć, że tuż za ścianą. Podobnych ludzi mogliśmy mijać setki razy na ulicach.
Długie życie bohaterki daje nam wgląd w Europę i świat lat 50. i 60., kiedy rany po wojnie były jeszcze nie do końca zabliźnione. Spod rękawów wystawały numery obozowe, a grupy ludzi wręcz polowały na nazistów, którym udało się przetrwać. To zupełnie naturalne, że po koszmarze wojny wszyscy chcieli odnaleźć się na nowo, ale w przypadku Gretel i jej matki dochodzi jeszcze ucieczka przed stygmatyzacją i wszechobecny strach, że ktoś się dowie. Boyne nie oszczędza bohaterek, ale nie stara się nas wzruszyć. Nie słyszymy w tle rzewnego tonu skrzypiec. Jest to opowiedziane bardzo zwięźle i rzeczowo. Oczywiście, nie liczcie, że pozostaniecie obojętni. Ta książka boli, ale trochę w inny sposób niż Chłopiec w pasiastej piżamie.
Gretel nie ułożyła sobie życia idealnie. Owszem, było ono w miarę wygodne (od pewnego momentu), ale w wielu dziedzinach odbijało się widmo tego, co przeżyła, gdy miała lat 12. Szczególnie mocno podkreśla to Boyne w kwestiach jej późniejszego macierzyństwa.
Możliwość odkupienia win pojawiła się – a jakże! I moim zdaniem jest to wątek, do którego można się najbardziej przyczepić, bo zbyt zalatuje Hollywood. Ale niech tam mu będzie.
Książkę czyta się bardzo szybko. Pisana jest stylem, za który cenimy Boyne'a. Jednocześnie czuć, że jest bardzo przemyślana i wyważona. Autor stworzył ją wiele lat po sukcesie Chłopca... Myślę, że gdyby powstała tuż po wspomnianej książce, nie byłaby taka dobra.
Czy trzeba znać pierwszą część? Nie trzeba, bo autor potrzebne wątki przypomina i wyjaśnia. Jednak na pewno znajomość książki i filmu wpłynie na przyjemność z czytania.
Córka komendanta jest książką mocną, ale w inny sposób niż jej poprzedniczka. Ból głowy po przeczytaniu jest w zasadzie gwarantowany. Boyne nie daje nam odpowiedzi. Powiedziałabym, że nawet mnoży pytania, na które czytający powinien sobie odpowiedzieć w skrytości serca.
Nie jestem przekonana, czy powinni czytać ją młodzi czytelnicy, nawet jeśli zaznajomili się z Chłopcem. Może tacy powyżej trzynastu lat? Nie wiem, trudno mi powiedzieć, po prostu chciałam napisać o lampce ostrzegawczej, która zapaliła mi się podczas lektury.