Cudotwórcy: Wieki ciemne to zupełnie nowa historia w 2. sezonie serialu, który tym razem osadza historię w średniowieczu. Jak tam odnajdują się bohaterowie?
Cudotwórcy: Wieki ciemne to 2. sezon serialu
Cudotwórcy, skoncentrowany tym razem na zupełnie innej opowieści osadzonej w średniowieczu, co może skonfundować wszystkich tych widzów, którzy pamiętają jeszcze bawiącego się rolą Boga,
Steve'a Buscemiego. Serial Simona Richa jest antologią, zatem jedynym wspólnym elementem obu sezonów jest obsada i zbliżone charaktery bohaterów, co jest dość istotnym komunikatem, a to nie do końca zostało być może zbyt głośno zaakcentowane. Dlatego też tym razem Buscemi nie będzie planował cudów, a zajmie się... przerzucaniem gnoju.
Zmiany nie obeszły też pozostałych członków obsady -
Daniel Radcliffe jest teraz synem króla i stara się zaimponować swojemu ojcu jako młody książę, z kolei
Geraldine Viswanathan jest córką postaci granej przez Buscemiego i dalej próbuje udowodnić wszystkim, że logika w działaniu nie jest wcale bezużyteczna. Nietrudno już na wstępie zauważyć, że choć mamy do czynienia z zupełnie nowym otwarciem i z pozoru innymi bohaterami, to jednak też nieprzypadkowo grani są właśnie przez tych samych aktorów. Bez pudła dostrzec możemy liczne cechy wspólne i takie, które właśnie kojarzą się z ich poprzednimi wcieleniami. Być może stanowi to pewnego rodzaju wskazówkę dla widzów pamiętających 1. sezon, ale nie zawsze się to sprawdza i powoduje pewien dysonans.
Pomysł na tego typu antologię jest raczej rzadki w telewizji i nawet jeśli już tworzone są osobne sezony z tą samą obsadą, to jak najbardziej starają się one wyróżniać względem poprzednika, w których odgrywali innych bohaterów. Trochę też szkoda, że porzucono koncept z 1. sezonu, kiedy to zaprezentowano inną interpretację Nieba i tego, czym tak naprawdę zajmują się anioły. Było tam sporo oryginalności i choć nie zawsze humor dopisywał, to jednak na pewno było to coś nowego. Teraz z kolei twórca Simon Rich decyduje się na wrzucenie swoich bohaterów do średniowiecza, w którym satyryczny humor oraz igranie z motywami tego okresu przypomina raczej nieudaną próbę doścignięcia wzorców, którym są choćby skecze grupy Monthy Pythona.
Na tle tego wszystkiego wyróżnia się z pewnością Steve Buscemi, którego postać jest całkowicie inna od tego, co prezentował jako Bóg. Tym razem jako pewnego rodzaju serwis sprzątający oddany jest swojej pracy, która przynosi mu dumę i spełnienie. Także jest w dobrych relacjach z otoczeniem i własnymi dziećmi, o które na swój specyficzny sposób dba. Inaczej wypada niestety reszta postaci: Karan Soni znowu gra doradcę i poplecznika władzy, zatem nie wiele się tutaj zmienia. Viswanathan wciąż jest rezolutną dziewczyną, która pragnie zmian w otoczeniu ludzi postępujących w sprzeczności z logiką. Potrzeba zatem czasu, kiedy kupimy ich nowe (stare) wersje, bo niestety nie pomaga tutaj warstwa fabularna. Humor często celny i potrafiący rozśmieszyć, niestety przeplatany jest serią nieudanych gagów, a fabuła mocno osadzona jest na konfrontowaniu średniowiecznych motywów z tym, co współczesne. Brak też wyraźnej myśli przewodniej, która determinowałaby kolejne wydarzenia.
W poprzednim sezonie bohaterowie starali się uratować świat, tutaj po dwóch odcinkach na razie starają się odszukać siebie. Postać Daniela Radcliffe'a stara się wkraść w łaski swojego ojca oraz zrozumieć siebie lepiej jako człowieka, Karan Soni nie ma na razie nic do roboty prócz asystowaniu Danielowi, zaś jeśli chodzi o wątek Viswanathan, stara się ona przypodobać znajomym oraz udowodnić, że nauka jest istotna. Widzimy zatem, że te klisze są jeszcze mocniej obecne, ale zdarza się, że całość prowokuje kilka naprawdę zabawnych sytuacji, które kwitowane są celnym komentarzem. Jest tego zatem bardzo mało, ale daje to promyki nadziei, że te mroczne czasy nie będą tak nieudane dla widzów. Warto choćby wyróżnić relację postaci Viswanathan ze swoim ojcem, gdyż kwestia rodzinnej tradycji opowiedziana jest w nieco mniej schematyczny sposób.
Docenić należy także oprawę wizualną serialu, bo dobrze udało się odwzorować klimat średniowiecza. Służy to na pewno opowieści i mimo komediowego podejścia do całości postarano się zadbać o wszystkie szczegóły. Póki co szkoda, że dostajemy tylko powtórkę z rozrywki w nieco innych szatach, ponieważ te dobre elementy giną w morzu tych samych elementów z tą znaczącą różnicą, że brakuje po dwóch odcinkach wyraźnego fabularnego tropu prowadzącego do większej całości. Całość dalej jest przyjemna jako pewnego rodzaju przerywnik w codziennych sprawach, ale oby dalej pojawiło się więcej interesujących elementów, bo kredyt zaufania zwyczajnie zostanie wyczerpany.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h