To, czego możemy oczekiwać po tym tytule, najlepiej odwzorowuje okładka. Widzimy główną bohaterkę w samym środku akcji, na motorze, oddającą strzały do niewidocznych przeciwników. I rzeczywiście, komiks w dużej mierze wypełniony jest scenami akcji, na czele z początkową sekwencją rozgrywającą się najpierw na transkopterze SHIELD, a potem już poza nim, w powietrzu i na ziemi. To iście filmowa, spektakularna sekwencja, w której ścigana Natasza Romanowa dokonuje akrobatycznych cudów, by uciec zawziętej pogoni. Zanim dowiemy się, dlaczego SHIELD ściga Czarną Wdowę, na parę chwil zapomnimy o całym świecie, śledząc niezwykłe wyczyny bohaterki, które wypełniają pierwszy zeszyt serii. Praca Chrisa Samnee i kolorysty Matthew Wilsona zasługuje w tym fragmencie na wielkie brawa i sprawia, że chcemy takich świetnie zakomponowanych, dynamicznych scen jeszcze więcej. I owszem, dostaniemy je, ale chyba już żadna nie zrobi na nas takiego wrażenia, jak początkowa. Czarna Wdowa to kolejny album Egmontu zbierający w jednym tomie większą liczbę zeszytów. Mamy zatem do dyspozycji ponad dwieście pięćdziesiąt stron lektury, która upływa bardzo szybko, jak na tak pokaźnych rozmiarów komiks. Wszystko dlatego, że nie znajdziemy w tej serii rozbudowanych dialogów, tylko przede wszystkim główną bohaterkę w akcji, zazwyczaj błyskawicznie reagującą na ataki przeciwników. Oprócz występu Tony’ego Starka nie zobaczymy więcej superbohaterów, ponieważ mamy do czynienia z indywidualną historią bohaterki, w dużej mierze skupiającą się na jej doświadczeniach z przeszłości. To w zasadzie klasyczny dramat szpiegowski, który w swych newralgicznych momentach nabiera filmowego rozmachu, przypominając charakterem scen akcji filmową serię o Jamesie Bondzie bądź Mission Impossible.
Źródło: Świat Komiksu
Problem w tym, że rozbudowana intryga, w której szantażowana Natasza najpierw musi wykraść dokumenty z SHIELD dla tajemniczego zleceniodawcy, a potem prowadzić niebezpieczną grę z postaciami z jej przeszłości w pewnym momencie zaczyna nużyć. Gdzieś bowiem zanika równowaga między akcją i intrygą, której mnogość zakrętów nie wychodzi na dobre. Ciekawe są z pewnością sceny z przeszłości bohaterki, ponieważ rozbudowują jej rys psychologiczny, ale ich mieszanie ze scenami z teraźniejszości (przypominającymi filmowy montaż równoległy) potrafi zdezorientować czytelnika. Efekt jest taki, że bardziej niż na rozwiązanie intrygi, czekamy na szybki koniec tej opowieści, który ciągle jednak umyka, wprowadzając do fabuły co i rusz nowe elementy.
Koniec końców pojawienie się solowego albumu z przygodami Czarnej Wdowy i tak cieszy, ponieważ nie było tej bohaterki za wiele na naszym rynku. W odbiorze albumu z pewnością pomaga warstwa graficzna, bardziej skupiająca się na fabule, niż na oczywistych, kobiecych wdziękach bohaterki. Zresztą podczas lektury w ogóle o tym obliczu Nataszy Romanowej nie myślimy, a to oznacza, że staje się ona dla nas pełnoprawną postacią, profesjonalistką pełną gębą, świetnie radzącą sobie w każdej krytycznej sytuacji. To chyba największa wartość tego albumu, który tak w warstwie scenariuszowej, jak i graficznej czyni z Nataszy Romanowej nie jakąś niebezpieczną femme fatale, tylko pokutującą za grzechy przeszłości, niecofającą się przed niczym specjalistką od zadań specjalnych. Taką, której lepiej nie wchodzić w drogę bez ważnego powodu.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj