Bronek, Michał i Władek wyruszyli do obozu wojskowego, w którym ma pracować Osmańska. Zamieszkali w domu starego rolnika, który przygarnął małego chłopca, po tym, jak Niemcy zabrali jego rodziców. Sam wątek było w porządku, bez szczególnych zaskoczeń. Aktor grający dziecko przyzwoicie sobie poradził, nie irytując ani nie atakując widzów sztucznością. Razem z bohaterami udał się w las, chcąc im pokazać ukrytą część testowanej broni. Później robi im za przewodnika w akcji szpiegowskiej w obozie. Tutaj nie wszystko idzie zgodnie z planem i dochodzi do strzelaniny. Sama scena była dobra, ale zauważyłem dość poważną niekonsekwencję ze strony twórców serialu. Skoro już ustalono konwencję, że wszyscy, bez względu na narodowość, mówią po polsku, to dlaczego nagle strażnicy rzucają coś po niemiecku? Takie mieszanie i brak konsekwencji sprawia bardzo negatywne wrażenie.
[image-browser playlist="607694" suggest=""]fot. Ola Grochowska, ©TVP 2011
Tymczasem w Rzeszy Wanda i koleżanki zadomowiły się w gospodarstwie i zabrały się do pracy. Postacie typowych Niemców są tak irytująco prawdziwe, że trudno opanować nerwy podczas seansu. Zwłaszcza Elza, "gospodyni" domu, ciągle rzucająca swoimi mądrościami. Liczę, że na koniec wątku Wanda jakoś zemści się na gburowatej Niemce. Tymczasem jej matka szykuje się do wyjazdu do Rzeszy. Sprzedała dom, a za pieniądze kupiła kilkukaratowy diament. Wydaje się, że jej planem jest wykupić Wandę od Niemców, ale ma on jedną wielką wadę - jest nieprzemyślany. Starsza kobieta jedzie do Rzeszy i jak tylko zdradzi, że ma coś takiego, to po co ktoś miałby godzić się na układ, skoro może bez wyrzutów ją zabić? Nie widzę pozytywnego końca tego wątku.
Znakomicie rozwija się śledztwo Rainera i Brehma. Gdy ciągle nie mogli trafić na trop, ktoś popełnia błąd i wysyła na nich zabójcę. Okazuje się, że miał on autentyczny papier od gubernatora, podkreślający, że wszystko, co robi, jest dla dobra Rzeszy. Czyżby stał za tym gubernator? Po całej sytuacji z rozmową Rainera i Fischera wszystko na to wskazuje, zwłaszcza że chwilę później przyjeżdża jednooki oficer SS z poprzedniego odcinka. Tylko po co miałby to robić, skoro sam im zlecił śledztwo, a nic nie wskazywało na to, że jest to wewnętrzna niemiecka robota?
Cały wątek Konarskiej w domu Fischera jest nudny. Postać pani doktor jest strasznie sztuczna, irytująca i po prostu nie do zniesienia. Próba stworzenia kontrastu dla wątku Wandy jest nadto oczywista. Tam mamy przesiąkniętych złem Niemców, tutaj mamy starszą Niemkę wierzącą w ideały Hitlera. Tylko dzięki zachowaniu Konarskiej powoli przekonuje się, że brudna Polka nie jest taka zła. Nie wiem, czy cała historia została wymyślona po to, abyśmy odczuwali sympatię wobec Niemców, lecz raczej się nie sprawdza.
Kolejny przyzwoity odcinek "Czasu honoru", który dostarcza emocji i dobrze rozwija fabułę. Czy twórcy utrzymają dobry poziom?
Ocena: 7/10