W oryginalnym "Dallas" w podziw wprawiały zawiłe intrygi oraz, oczywiście, oszałamiające zwroty akcji. Bez wątpienia jest to klasyk gatunku oper mydlanych, który z powodzeniem przez lata ewoluował, w takich serialach jak "Beverly Hills, 90210", Revenge czy chociażby Desperate Housewives.

[image-browser playlist="601575" suggest=""]©2012 TNT

Od początku widać, że twórcy kontynuacji podeszli do sprawy poważnie, nie popełniając błędów z "Aniołków Charliego" czy "Knight Rider". Gdy widzimy intro z charakterystycznym motywem przewodnim, to powracają wspomnienia i pojawia się uczucie, że to musi się udać.

Fabuła ponownie skupia się na rodzinie Ewingów, która walczy pomiędzy sobą o ranczo, na którym John Ross (syn J.R.'a) odnalazł złoża ropy. Scenarzyści zaimponowali zawiłością intryg, która bezapelacyjnie jest godna oryginalnego "Dallas". Prawie wszyscy ciągle knują i spiskują przeciwko sobie, mając swój własny ukryty cel. Wątków jest naprawdę sporo i większość owiana jest intrygującą tajemnicą. Całość naturalnie powiązana jest z ranczem Ewingów i samą rodziną. W pierwszych dwóch odcinkach zaserwowano nam kilka niezłych zwrotów akcji. Tak naprawdę najlepiej nie wierzyć w żadne słowo, gdyż za chwilę może okazać się, że jest zupełnie inaczej niż myśleliśmy, a po kolejnych paru minutach ponownie będziemy musieli weryfikować nasze przypuszczenia. Brak przewidywalności jest na pewno zaletą "Dallas", a zawiłość intrygi może w kolejnych odcinkach, jeśli zostanie dobrze poprowadzona, dać nam sporo zabawy.

[image-browser playlist="601576" suggest=""]

"Dallas" nigdy nie był i nie będzie serialem, który oszałamia aktorskimi kreacjami. Ten element stoi na poziomie przeciętnym, oscylującym na granicy akceptacji, która pozwala nam czerpać przyjemność z fabuły i spisków, nie łapiąc się za głowę z powodu sztuczności bohaterów. Tak też świeża krew wyraźnie została raczej wybrana dzięki fizycznemu wyglądowi niż aktorskim umiejętnościom. Te postacie zostały nakreślone w poprawny sposób. Jordana Brewster, którą chyba każdy kojarzy z serii "Szybcy i wściekli", przez większość odcinków wygląda ładnie, czasem próbuje wykrzesać z siebie trochę emocji, co nawet kończy się nie najgorzej. Naturalnie rywalizacja Johna Rossa z Christopherem jest kontynuacją wielkiej walki Bobby'ego z J.R.'em z oryginału. Charakterami obaj odpowiadają swoim starszym poprzednikom.

Wydaje się, że konflikt młodych jest tylko wierzchołkiem góry lodowej. Każdy, kto oglądał "Dallas" czekał na powrót Bobby'ego i J.R.'a. Dowiadujemy się, że Bobby umiera i od tego rozpoczyna się lawina wydarzeń. Chociaż nie zdziwiłbym się, gdyby wieść o chorobie także była przez kogoś ukartowana. Larry Higman, jako J.R., pomimo już sędziwego wieku, robi nadal piorunujące wrażenie. Jego syn, John Ross to zaledwie namiastka prawdziwego mistrza. J.R. to zło wcielone, a Higman jest w tym fantastyczny. W każdej scenie przykuwa do ekranu, lecz nie jakąś wyśmienitą grą, ale hipnotyzującą charyzmą. Dobrze, że pojawiają się także inni bohaterowie ze starego "Dallas". Dzięki temu całość zazębia się i tworzy oczekiwaną ciągłość.

Technicznie serial stoi na dobrym poziomie. Niezłe wrażenie sprawiają zdjęcia, zwłaszcza, kiedy pokazują nam urodę rancza Ewingów. Muzyka również wpisuje się w klimat i odpowiednio ilustruje akcję, tworząc właściwą atmosferę.

[image-browser playlist="601577" suggest=""]©2012 TNT

Dallas, jak na razie, prezentuje się godnie w porównaniu do kultowego serialu. Wielowarstwowość intryg, ciągłe zwroty akcji i przyzwoite cliffhangery stoją na wysokim poziomie i zapewniają masę dobrej zabawy. Całość ogląda się z wielkim zainteresowaniem.

Ocena: 7/10

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj