Dave to serial komediowy, który inspirowany jest życiorysem Dave’a Burda, znanego jako Lil Dicky. Mężczyzna jest YouTuberem i za wszelką cenę chce stać się znanym raperem. Co prawda, jego nazwisko jest kojarzone, a nastolatkowie raz na jakiś czas chcą sobie zrobić z nim zdjęcie na ulicy, jednak jemu to nie wystarcza – Dave marzy o wielkiej sławie i występowaniu na scenie ramię w ramię z największymi gwiazdami rapu. W nowym serialu FX będziemy towarzyszyć mu na wyboistych ścieżkach życia, osiągając wraz z Lil Dickym pierwsze sukcesy, bądź przeciwnie – boleśnie doświadczając porażek. Serial jest zbudowany w formule, jaką wszyscy doskonale znamy – to trzydziestominutowe, lekkie odcinki o charakterze krótkich skeczy z życia codziennego. Obserwujemy Dave’a zarówno w życiu osobistym, jak i zawodowym, scenki wymieniają się wartko, a cała akcja – choć bez większych punktów kulminacyjnych – toczy się płynnie i dynamicznie. Na etapie dwóch pierwszych odcinków nie czuć jeszcze, do czego zmierza całość i jaka w tym wszystkim tkwi puenta – na razie obserwujemy poczynania głównego bohatera, który mierzy się z kolejnymi wyzwaniami w życiu. Oczywiście ideą całego projektu jest pokazanie rozwoju postaci i przybliżenie nam historii prawdziwego Dave'a Burda – na tym etapie jednak jesteśmy wprowadzani w (zdawałoby się) losowe wydarzenia z jego życia, które nieszczególnie się ze sobą zazębiają i które tak naprawdę można byłoby oglądać w losowej kolejności. Tego typu prowadzenie fabuły jest typowe dla luźnej komedii telewizyjnej z elementami biograficznymi – twórcy nowego serialu nie decydują się na wprowadzanie świeżych rozwiązań, przez co to, na co patrzymy, wydaje się być mocno wtórne, niczym serial jeden z wielu, podobny do niezliczonej ilości innych. Humor prezentowany w serialu z pewnością nie trafi do wszystkich widzów – to jedna z tych produkcji, w których motorem napędowym dla komizmu są penisy, waginy czy rasizm. Bohaterowie dużo mówią o seksie, jarają zioło, produkują wulgarne nawijki – zostajemy wprowadzeni w sam środek stereotypowego środowiska raperów i pozostajemy w nim przez cały czas trwania produkcji.  I choć parę scen rzeczywiście może wywołać uśmiech na twarzy, ja nie czuję się porwana tego typu komizmem – suche żarty bohaterów częściej po prostu po mnie spływały, aniżeli bawiły. Na plus natomiast zapisać można samą grę aktorską Dave’a, który na ekranie jest po prostu sobą i rzeczywiście bardzo to widać – bohater, choć początkowo antypatyczny w swojej niezdarności, jest szczery, wiarygodny i po prostu dobrze się na niego patrzy. Obserwując świat przedstawiony z jego perspektywy, nieco go oswajamy – momentami można odnieść wrażenie, że w sytuacjach podbramkowych wszyscy poczulibyśmy się tak jak Lil Dicky, co wywołuje pewnego rodzaju więź z bohaterem. Znaczna część żartów bazuje na niedostosowaniu Dave'a do tego świata - to zagubiony nieudacznik, który często staje się pośmiewiskiem dla wszystkich dookoła i który, mimo usilnych starań, bardzo odstaje od innych kolegów po fachu. Burd nikogo nie udaje na ekranie i choć przedstawia się jako raper, widzimy w nim kogoś bardzo autentycznego, namacalnego. To właśnie on jest najjaśniejszym punktem całej produkcji i jeżeli coś faktycznie wywoływało we mnie wesołość podczas seansu, była to jego osoba. Dave to prosty serial o raperze, który marzy o nieosiągalnym sukcesie i jednocześnie historia człowieka, któremu zawodowe życie rzuca wyłącznie kłody pod nogi. Typowa komedia sytuacyjna, w której główny bohater raz po raz wystawia się na pośmiewisko tak, by widzowie mogli parsknąć śmiechem. Nie jest to nic nowego w gatunku komedii telewizyjnej, jednak za sprawą głównego aktora całość nabiera rumieńców – czuć, że to dla niego projekt bardzo osobisty, przez co nawet mimo przesycenia scen wulgaryzmami, całość utrzymuje się na pewnym akceptowalnym poziomie, unikając prymitywizmu. Dwa pierwsze odcinki sugerują, że wesołych zbiegów okoliczności w życiu Dave’a będzie jeszcze więcej, a rapowanie na pogrzebie dziecka czy wpadki na Twitterze to dopiero początek. Nie jestem fanką tego typu produkcji i nie uważam, by historia Burdena była na tyle istotna, by opowiadać ją na łamach serialu telewizyjnego, ale jeśli lubicie takie klimaty lub po prostu chcecie zrelaksować się przy czymś totalnie luźnym i odmóżdżającym, sprawdźcie, czy Dave trafi także do Was.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj