Aktorzy grający młodych bohaterów zostali dobrze dobrani - ich gra była przyzwoita i przede wszystkim potrafili wzbudzić sympatię u widza. Część baśniowa z królową i ślepą czarownicą miała w sobie nutkę magii. Jej realizacja trzymała wysoki poziom, chociaż nie obyło się bez kilku mankamentów. Ślepa czarownica była postacią ciekawą, ale sceny w jej chatce rozegrały się zbyt szybko i zbyt prosto, nawet jak na baśnie.
[image-browser playlist="605478" suggest=""]Fot. ABC
W pałacu złej królowej mogliśmy spojrzeć na tę postać z innej perspektywy. Widząc jak proponuje dzieciom opiekę, zdajemy sobie sprawę, że ma w sobie trochę serca. Rozpaczliwie poszukuje miłości i jest skłonna zrobić wszystko, aby ją dostać. Na razie nie wiemy, skąd u niej taka potrzeba, ale dzięki temu widzimy, że jej relacja z Henrym nie jest sztuczna, jak mogłoby się to na pierwszy rzut oka wydawać.
Część w świecie prawdziwym tym razem nie trzymała równie wysokiego pułapu. Wątek z sierotami i ojcem, który ich nie zna, był nudny i brakowało w nim emocji. Głównym problemem tutaj okazała się Emma, której zachowanie nie potrafiło przekonać. Jennifer Morrison jest dobrą aktorką, ale to co ostatnio prezentuje w Once Upon a Time jest przerażające. Gra sztucznie i ciągle prezentuje kilka utartych już min. Przez to postać z odcinka na odcinek zaczyna coraz bardziej irytować. Zwłaszcza, że Emma wciąż nie wierzy Henry'emu, chociaż kilka wydarzeń powinno już przynajmniej odrobinę to zmienić. Morrison i jej postać stają się najsłabszym elementem Once Upon a Time, który negatywnie rzutuje na wysoki poziom tego serialu.
[image-browser playlist="605479" suggest=""]Fot. ABC
Odcinek nie był tak dobry jak poprzednie. Historia Jasia i Małgosi w świecie rzeczywistym nie przekonała. Brakowało charakterystycznej magii dla tego serialu i emocji, dzięki którym czujemy się jak dzieci, oglądające najlepszą bajkę w życiu.
Ocena: 5/10