Tym razem dostaliśmy naprawdę spory kawałek fabuły, za sprawą Emmy i Augusta, którzy w dużej mierze zdominowali odcinek. Może nadal za bardzo nie wiemy, w jakim kierunku wszystko podąży, ale mamy coraz szerszy obraz na klątwę, sposób jej złamania oraz kluczowe osoby, które będą w to zamieszane. Warto zwrócić uwagę na rolę Pinokia, który został nam nagle objawiony jako ten, który ma tchnąć wiarę w zbawczynię. Wybór rzeczywiście dobry, ale póki co trudno sobie wyobrazić, żeby mógł to zrobić, skoro nawet sentymentalna historia jego życia w tym nie pomogła. Trudno powiedzieć co skłoni Emmę do uwierzenia. Cóż, na rozwiązanie tej zagadki, przyjdzie nam jeszcze trochę poczekać.
Inna sprawa, że Eion Bailey, grający Augusta Bootha/Pinokia imponująco rozwija swoją postać z odcinka na odcinek. Zaskakuje nas różnymi postawami. Nie ważne czy są to zachowania godne pochwały czy raczej nagany, to za każdym razem jest on niesamowicie przekonywujący. Również to jak odsłania swoją tajemnicę/historię robi wrażenie. Emocje jakie nim targają są bardzo silne - widać determinację, a momentami desperację. Szczególnie dobrze wypada to w kontraście do Emmy, która i jest słabo odgrywana i jest zupełnym przeciwieństwem Bootha.
[image-browser playlist="602787" suggest=""]
©2012 ABC Studios
Trochę gorzej tym razem wypadł świat bajkowy. Brakowało w nim tej magii, która pozwalała odpłynąć. Raczej posłużył jako konkretne, niezbędne uzupełnienie większej historii niż jako osobny, dopracowany wątek. Nie raził sztucznością, ale też nie porywał tak jak chociażby robiła i robi to historia Śnieżki i Księcia, o której chyba twórcy nieco zapomnieli ostatnimi czasy. Też można zarzucić lekką wtórność scenarzystom, gdyż tą historię w dużej mierzei widzieliśmy w pilocie. Poza praktycznie dwiema scenami można było zdecydowanie lepiej wykorzystać ten czas.
Na osobnych parę słów zasługuje natomiast zaskakujący wątek Davida i pani Burmistrz. Pokazał, że te postacie są dokładnie takie jakimi je poznaliśmy. Pierwsza z nich pomocna i uczuciowa, natomiast druga zła do szpiku kości, która nie zawaha się użyć żadnej słabości. O tyle był to szokujący wątek, gdyż nie wiadomo, co chciała osiągnąć zła królowa przez pocałowanie Davida. Jaki miałaby z tego zysk? Po prostu, cała sytuacja wydawała się mocno irracjonalna. Jakby nie pasująca, do już dobrze wykreowanego świata. Jak jednak widać, w Storybrooke nie można być niczego do końca pewnym i zapewne jeszcze nie raz widz będzie mógł być mocno zaskoczony.
[image-browser playlist="602788" suggest=""]
©2012 ABC Studios
Nie można także obojętnie przejść obok relacji rodzinnych, które w Once Upon a Time są świetnie zobrazowane. Duża w tym zasługa Bootha. Za każdym razem, czy to oglądaliśmy jego fikcyjną więź z panem Goldem czy właściwą z Gepetto wygląda to naprawdę dobrze. Czuć familijny charakter, ale i każde uczucie z osobna: tęsknotę, żal, rozgoryczenie. Tym lepiej wypada finałowa scena, kiedy to marnotrawny syn wraca do ojca i przez szereg na wiązań udało się scenarzystom utworzyć bardzo interesujący dialog. Można było się wręcz wzruszyć. Cóż, to było zawsze mocną stroną serialu.
"The Stranger" był zaiste nierównym odcinkiem. Z jednej strony zrobił duży krok fabularnie w stronę finału. Był niezwykle emocjonujący, a jednocześnie zabrakło tego bajkowego klimatu, który jest niejako wizytówką serialu. Zdarzyło się tez kilka słabiej zobrazowanych wątków, ale mimo wszystko należy pozytywnie odebrać ten odcinek i liczyć, że im bliżej finału tym będzie lepiej.
Ocena: 7/10