Dawno, dawno temu ("Once Upon a Time") pomimo usilnych prób przedstawienia postaci czarnego charakteru z różnych perspektyw i w różnym okresie jej życia, kompletnie nie mogę się do niej przekonać. Postać nudna, pusta, pozbawiona charyzma i nie wywołuje żadnych emocji. Jak Rebecca Mader w roli Złej Czarownicy z Zachodu sprawiała mi wrażenie strzału w dziesiątkę i stworzenia kogoś na poziomie Reginy (Lana Parilla) i pana Golda (Robert Carlyle), tal Elizabeth Mitchel jest nieporozumieniem. W scenach emocjonalnych atakuje sztucznościach, w scenach poważnych trudno doszukać się wiarygodności. Dlatego też 10. odcinek sprawia tak dobre wrażenie, ze Królowa Śniegu odgrywa praktycznie rolę epizodyczną.
Najjaśniejszym punktem odcinka jest Anna (Elizabeth Lail), czyli popularna bohaterka Krainy lodu. Jak Elsa (Georgina Haig) jest postacią nudną i mało wyrazistą, tak Anna kradnie całe show. Po pierwsze - casting to strzał w dziesiątkę - nie można było lepiej wybrać aktorki, która posiada urok, charyzmę i czar mający możliwość skradnięcia serca widzów. Jej przygoda dzięki temu staje się ciekawa, emocjonująca i zabawna, gdy Anna jest po prostu Anną - naiwną, urokliwą i zabawną bohaterką, która potrafi bawić i wzruszać. Świetnie oddano podczas tych perypetii jej gadatliwość - zwłaszcza w scenie z piratami i Hansem (również świetny casting Tylera Jacoba Moore'a).
[video-browser playlist="632714" suggest=""]
To co niepokoi mnie w Dawno, dawno temu w tym sezonie to fakt, że znów mamy wielką chmurę, która niesie ze sobą echo klątwy z pierwszych sezonów. Czy naprawdę takie złe rzeczy muszą być zwizualizowane w taki sam sposób? Wydaje się to trochę odtwórcze i mało kreatywne. Choć nie powiem - buduje mimo wszystko silne emocje. Szczególnie w końcówce przy pożegnaniu Haka z Emmą, czy ostatnie spojrzenie Śnieżki i Davida. Oby jedynie w kolejnym odcinku nie poszli z tym motywem w skrajność, a powinno być dobrze.
Emocje mimo wszystko też są w poszukiwaniu Anny przez Elsę. Ta końcówka z nadzieją, ze scenami, w której Anna jest o włos od śmierci działają wyśmienicie. W pewnym momencie sądziłem, że w tej baśni happy end nie będzie. Tutaj udaje się rzadka sztuka twórcom Dawno, dawno temu, bo prostymi, wręcz banalnymi metodami budują emocje z niebywałym wyczuciem czasu.
Zobacz również: "Galavant" - nowe zwiastuny serialu ABC
Dawno, dawno temu ma w tym sezonie swoje lepsze i słabsze momenty, ale 10. odcinek zdecydowanie podkreśla jego największe zalety. Reginę i przede wszystkim Rumpela, który przypomina nam, dlaczego ta postać była tak świetna na początku serialu, kiedy jeszcze mu romanse w głowie nie były. Knucie, intrygi i wrodzony egoizm - stary Rumpel wrócił i oby pozostał na dłużej!