"Once Upon a Time" w 14. i 15. odcinku działa wyśmienicie, bo wszystko zostaje wywrócone do góry nogami. Źli są teraz w centrum wydarzeń, a dobrzy zostają zepchnięci na margines albo okazuje się, że mają sporo za uszami. To wprowadza potrzebne urozmaicenie i rozwija bohaterów, bo postacie, które do tej pory były nudne i niepotrzebne, nagle nabierają na atrakcyjności. Mowa oczywiście o Śnieżce i Davidzie, których konflikt z Maleficent jest niezwykle interesujący, ponieważ pokazuje ich z innej perspektywy. Dlatego też retrospekcje z 14. odcinka potrafią zaciekawić i nawet pozostawić ze smakiem na więcej. Ważne jednak jest to, że źli nie są źli tak po prostu - oni także nabierają na wyrazistości, a ich motywy zaczynają być bardziej zrozumiałe. Udało się perfekcyjnie zniwelować wszelkie irytujące aspekty serialu na czele z Henrym, czasami dziwaczną Emmą (choć tej się jeszcze zdarza) i bohaterami pobocznymi, którzy byli wciskani na siłę. Twórcy w końcu przypomnieli sobie, że największymi zaletami produkcji są Lana Parrilla i Robert Carlyle, a umieszczenie ich w centrum wydarzeń to strzał w dziesiątkę. Rumpel jako geniusz zła, a Regina jako tajny agent sprawdzają się fenomenalnie. Choć Cruella i Ursula jakoś nadal mnie nie przekonują, to Maleficent doskonale im wtóruje. To te postacie teraz napędzają wydarzenia i aż chce się je oglądać. [video-browser playlist="674703" suggest=""] Patrząc na rozwój sezonu 4B, można śmiało powiedzieć, że z każdym odcinkiem jest lepiej. Skupienie 15. epizodu na relacji Reginy z Maleficent to wspaniały popis twórców serialu, którzy przypominają sobie czasy, gdy brylowali, zachwycali i serwowali opowieści, które mają znaczenie. Dzięki temu o wiele lepiej rozumiemy wydarzenia z teraźniejszości, bo wiemy, co tak dokładnie je łączy - i to działa. Najlepszą decyzją jest jednak umieszczenie Reginy pośrodku wszystkiego - z jednej strony wiemy, że ona udaje, więc nadal jest dobra, ale gdy już musi przed pozostałymi grać złą, przypomina nam starą Zła Królową, którą kochamy. To właśnie Lana Parrilla jest najjaśniejszym punktem tych odcinków i największą gwiazdą tego serialu. Czy naprawdę ktoś by się przejął, gdyby nagle Jennifer Morrison grająca Emmę odeszła z "Once Upon a Time"? Gdyby została Regina taka, jaką obserwujemy tutaj, serial nawet by na tym zyskał. Zobacz również: „Orphan Black” – obszerna zapowiedź 3. sezonu "Once Upon a Time" zaczyna się coraz bardziej rozkręcać, ale już teraz można śmiało powiedzieć, że historia na tę część sezonu to strzał w dziesiątkę. Powrót Augusta może jedynie rozruszać fabułę.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj