Tygrysia Lilia rzeczywiście była kiedyś wróżką – jakkolwiek to dziwnie wygląda, taka jest prawda. A Fiona, matka Golda nie zawsze była zła do szpiku kości. To chęć ochrony syna przed strasznym losem skłoniła ją do przejścia na Ciemną Stronę Mocy. Wygląda to więc tak, jak skomentował sam Gold – członkowie jego rodziny zawsze zbaczali z dobrej drogi w celu zapewnienia dobrego życia swoim bliskim. A przynajmniej próbowali, ponieważ skutki przeważnie były opłakane. Jednak to nie niecne czyny Czarnej Wróżki najbardziej szokują. Przez sześć sezonów Once Upon a Time Gold/Rumpelstiltskin był zdecydowanie obok Złej Królowej głównym złoczyńcą, który miotając się pomiędzy dobrem a złem, przeważnie wybierał to drugie. Aż tu nagle okazuje się, iż tak naprawdę urodził się jako Wybawca, a matka pozbawiła go szansy na czynienie dobra, ale też i uchroniła od strasznego losu. Bardzo to pokrętne rozwiązanie, niewiele wnoszące do samego odcinka. Nieugięty Gold postanawia współpracować z matką, co naprawdę rozczarowuje. Najwyraźniej twórcy do samego końca sezonu nie potrafią zdecydować się, co z nim zrobić. Tym samym miota się on pomiędzy swoją matką a żoną i synem. Razi jeszcze jedna rzecz – skąd u Fiony nagle moc, aby stać się wróżką? Tygrysia Lilia jest wyraźnie zaskoczona, podobnie jak widz. Ot, kobieta wzięła skądś jakąś sentencję, machnęła różdżką i już, nowa wróżka. Najwyraźniej ta scenariuszowa mielizna nie posiada głębszego wyjaśnienia… Miło za to ogląda się Zelenę walczącą ze Sniglarem, przerażającym łóżeczkiem dziecięcym pewnej bardzo znanej szwedzkiej firmy. Przerażającym z powodu charakterystycznych dla owej firmy trudności ze złożeniem. Życie bez magii jest więc dla Zeleny wyjątkowo nie do zniesienia, a wizja zapalania światła za pomocą włącznika jest czymś niewyobrażalnym. Usiłowania Reginy, aby nauczyć siostrę prowadzenia samochodu to wisienka na torcie tego odcinka. Po co komu dramaty, złe matki, wyrodni synowie, skoro jest była czarownica, nie potrafiąca zapamiętać, jak się hamuje. Once Upon a Time staje się dużo ciekawsze, kiedy bohaterowie zostają postawieni w nietypowych dla siebie sytuacjach. A moment, w którym Zelena potrąca samochodem Czarną Wróżkę, przerywając akurat jej pompatyczną przemowę, to najlepsza scena od kilku odcinków. Szkoda tylko, że matka Golda okazuje się całkowicie odporna na konwencjonalne sposoby pozbycia się jej. Główna bohaterka serialu, Emma, zostaje już całkowicie zepchnięta na margines fabuły. Oczywiście jej (i kapitana Haka) wielki moment zbliża się wielkimi krokami, w końcu w następnym odcinku zobaczymy Emmę w roli panny młodej. W odcinku The Black Fairy nie ma ona jednak zbyt wiele do roboty, co jakoś szczególnie nie przeszkadza. Chyba Emma już dawno stała się dość nijaką bohaterką. Reginę wciąż ogląda się bardzo dobrze, choć ma równie długi serialowy staż. Zwłaszcza jej relacja z siostrą wypada na ekranie szczególnie dobrze – tak jak w scenie nauki jazdy. Odcinek The Black Fairy miał dostarczyć zapewne w mniemaniu twórców serialu wielkich sensacji, ale w gruncie rzeczy przeszłość Czarnej Wróżki nie pozostawia widza w stanie wielkiego szoku. Jedynie informacja, że życie Golda mogło wyglądać znacznie inaczej może zdziwić – choć tak naprawdę niczego nie zmienia. Teraz pozostaje widzom czekać na następny odcinek i wielki ślub – na pewno przerwany (nie)spodziewanym pojawieniem się pewnej niecnej wróżki…
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj