John Grisham jest twórcą 36 powieści, które napisał w ciągu 26 lat swojej kariery pisarskiej. Można powiedzieć, że to raczej maszyna produkująca książki, a nie pisarz z prawdziwego zdarzenia. Grishama najwidoczniej nie dotyczą pisarskie blokady ani braki weny. Jest to bardziej rzemieślnik niż artysta i takie też są jego książki. Powieści Grishama to nie są dzieła sztuki. Są to za to idealne lektury na leniwy wieczór. Nie wymagają zbyt wielkiego wysiłku intelektualnego ani też głębokich przemyśleń nad sensem życia, ale gwarantują solidną rozrywkę i wartką fabułę. Jeśli w czasie zbliżających się świąt, będziecie chcieli uciec na chwilę od nawału obowiązków i stresującej codzienności, to The Whistler z pewnością będzie dla was ciekawą opcją. Na samym wstępie muszę was jednak uprzedzić, że początek jest najzwyczajniej na świecie nudny. Wyobraźcie sobie, że mieszkacie w Stanach i pracujecie w jednej z agenci rządowych. Oczywiście pierwsze do głowy przychodzą wam FBI albo CIA, pościgi z bronią w ręku, tropienie prawdziwych przestępców i zmienianie świata na lepsze. Na pewno nie pomyślelibyście o Komisji Dyscyplinarnej Sędziów, prawda? To nawet nie brzmi ekscytująco. No i rzeczywiście zbyt ekscytujące nie jest. Lacy Stoltz, główna bohaterka powieści, pracuje właśnie w KDA i na co dzień zajmuje się tropieniem nieetycznego zachowania wśród sędziów. Tropienie to chyba nawet zbyt górnolotne słowo. Jej praca przede wszystkim polega na przeglądaniu akt i innych nudnych papierków. Sytuacja zmienia się znacząco, gdy Lacy wraz ze swoim partnerem zaczyna rozpatrywać skargę przeciw sędzi Claudii McDover, którą oskarża się o korupcję. Samo oskarżenie podkreśla już kaliber sprawy. Do tej pory Lacy zajmuje się głównie ściganiem sędziów, którzy źle wykonują swoje obowiązki, ponieważ brakuje im kompetencji. Łapówki od razu sugerują działanie z premedytacją. Sędzia, który powinien stać na straży przestrzegania prawa, sam świadomie je łamie. Nie to jednak stanowi największe wyzwanie dla agentów KDA. Cała sprawa okazuje się przekraczać ich kompetencje. W tle pojawiają się mafijne porachunki i pranie brudnych pieniędzy, tymczasem jedyną bronią Lacy i jej partnera są akty prawne. Dopiero gdy zaczynają ginąć ludzie, pojawia się bohaterskie FBI.
Źródło: Albatros
Ta historia ma tak naprawdę bardzo dużo wątków, które rozgrywają się jakby nieco w tle głównego nurtu wydarzeń. Jednym z nich jest indiańskie kasyno, które jest centrum mafijnych interesów. Jest ono zbudowane na terenie rezerwatu plemienia Tappacola i gwarantuje tamtejszym Indianom dostatnie życie. Sam teren rezerwatu to jakby państwo w państwie, które rządzi się swoimi prawami, co dodatkowo utrudnia prowadzenie śledztwa KDA. Ciekawych miejsc i postaci w Demaskatorze jest całkiem sporo, ale nie da się ukryć, że Grisham traktuje ich trochę po macoszemu. Próżno szukać u niego opisów budujących klimat. Liczy się przecież przede wszystkim to, żeby akcja gnała do przodu. John Grisham w Demaskatorze wraca na sprawdzony grunt. Rezygnuje z ekstrawagancji, na które pokusił się w Samotnym wilku, ale na szczęście nie rezygnuje z nutki tajemniczości. Od samego początku, praktycznie do ostatnich stron powieści ukrywa przed nami, kim jest tytułowy bohater. On? Ona? Może to prawnik? Albo policjant? Na te pytania odpowiedzieć wam może jedynie Demaskator.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj