Finałowy odcinek Dickinson bardzo mocno skupia się na relacji Emily i Sue. I w końcu przy recenzji ostatniej odsłony 2. sezonu mogę napisać, że podobał mi się wątek tej drugiej bohaterki. Sue najlepiej prezentowała, gdy twórcy poruszali jej silną, przyjacielsko-miłosną relację z Emily Dickinson. I właśnie ten finałowy epizod pokazał tę stronę bohaterki. Scenarzyści bardzo sprawnie obdarli ją z maski pozorów i kreowania się na wielką damę bywającą na salonach. I tak bez tych zbędnych ozdobników została Sue, którą polubiłem w 1. sezonie - szczera, niebojąca się mówić o swoich uczuciach. Swoją drogą twórcy potrafili bardzo sprawnie wytłumaczyć jej wcześniejsze zachowanie, chociaż w tym wypadku stwierdziłbym, że postanowili raczej ratować tę postać z jej mało interesującej linii fabularnej.
Scena, w której Sue wyznaje swoją miłość Emily, była świetnie rozegrana pod względem stopniowania emocji aż do tego zmysłowego i intymnego finału. Jednak przede wszystkim Hailee Steinfeld i Ella Hunt, które wcielają się we wspomniane bohaterki, znakomicie potrafiły przeprowadzić swoje postacie od wstępnej nienawiści Dickinson do Sue, przez smutek i rozpacz poetki i jej przyjaciółki, po miłość i namiętność, jaka wystąpiła między nimi. Aktorki w końcu zaprezentowały odpowiednią, ekranową chemię, dlatego ich uczucie nie wydało się sztuczne czy wysilone, a dało się po prostu w nie uwierzyć. W końcu ta relacja wróciła na odpowiednie tory i twórcy w bardzo dobry sposób nakreślili kierunek, w którym będzie kontynuowana w kolejnym sezonie.
Po raz kolejny świetnie prezentował się Austin. W finale ponownie ukazano go z tej emocjonalnej strony i ta znowu zadziałała bardzo dobrze. Postać Austina chyba przeżyła w tym serialu najlepszą metamorfozę pod względem emocjonalności postaci. Finałowy odcinek był czymś w rodzaju kulminacji, ostatecznej przemiany w człowieka, który w końcu wie, czego chce i w jakim kierunku podążyć ze swoim życiem. Adrian Enscoe udowodnił po raz kolejny, że dobrze czuje się w tym dramatycznym obliczu swojej postaci, co pokazał choćby w scenie przemowy po pożarze kościoła.
Trochę zabrakło mi w ostatnim epizodzie 2. sezonu postaci Lavinii, która w ciekawy sposób rozwijała się przez całą serię i stanowiła świetny element komediowy serialu. Niestety w finałowym odcinku ograniczono ją do kilku scen dotyczących potencjalnego wyjazdu do Nowego Orleanu. Jednak ta kwestia nic nie wniosła do jej wątku, nie pchnęła go do przodu. Dlatego zabrakło mi tej Lavinii z poprzednich odcinków, która mogłaby rozładować emocjonalne napięcie, jakie nagromadziło się w historii. Jednak mimo tego finałowy epizod 2. sezonu Dickinson to godne zwieńczenie tej bardzo dobrej odsłony, które umocniło pozycję produkcji Apple TV+ wśród obecnych na rynku jakościowych projektów.