W 2. sezonie Dickinson Emily dalej realizuje się pisarsko, jednak pojawia się nieoczekiwany problem z jej wzrokiem. Sue, która obecnie staje się prawdziwą dyktatorką trendów i organizuje najpopularniejsze bale w okolicy, zapoznaje główną bohaterkę z Samuelem Holmesem, nowym redaktorem naczelnym lokalnej gazety. Wszystko po to, aby w końcu opublikować twórczość Emily. Jednak nieoczekiwanie Dickinson zaczyna wahać się, czy warto pokazać światu swoje wiersze. W międzyczasie zabiera nas na konkurs pieczenia ciast i seans spirytystyczny.
W nowym sezonie po raz kolejny Hailee Steinfeld udowadnia, że była bardzo dobrym wyborem do zagrania głównej postaci. W pierwszych odcinkach wydaje mi się, że wnosi ona jeszcze więcej humoru i jeszcze lepiej sprawdza się w tej komediowej odsłonie. Świadczy o tym kilka scen, choćby ta, w której odbiera nagrodę za zwycięstwo w konkursie pieczenia ciast. To był wyraz tak szczerej ekspresji, przez to cała sekwencja była bardzo zabawna. Jednak przy tym nie zapomniano o tej bardziej melancholijnej odsłonie bohaterki i w tej Steinfeld sprawdza się równie dobrze, co choćby świetnie pokazują jej rozterki związane z tym, czy dać opublikować swoje teksty w gazecie. W tym wypadku bardzo ciekawie zapowiada się wątek relacji Emily z Samuelem, ponieważ póki co te postacie stanowią dla siebie całkiem niezłe uzupełnienie pod względem intelektualnym i swoją postawą wobec świata.
w 2. sezonie kilka ważnych postaci przechodzi znaczną przemianę. I niektóre wyszły dobrze, a inne raczej kiepsko. Najbardziej nie podoba mi się metamorfoza Sue w nowych odcinkach. Z takiej ciekawej bohaterki, którą dało się lubić zmieniono ją w jakiś rodzaj trochę wyniosłej i rozwydrzonej postaci, za którą na ten moment nie przepadam. Nawet jej relacja z Emily została osłabiona, a ta była jednym z najmocniejszych punktów 1. sezonu. Jednak tutaj oprócz kilku rozmów obydwu bohaterek nie czuć kompletnie tej chemii między nimi. Wielka szkoda. To samo tyczy się również postaci Jane, teraz wdowy z dzieckiem. Twórcy miejscami starają się wejść z nią na bardziej poważne tony, ale od początku serialu była ona raczej bohaterką, która wnosi taki rodzaj niewymuszonego humoru, co sprawdzało się bardzo dobrze. Tutaj nie ma już tej jakości, chociaż gdy znajduje się w swojej grupie z Toshiakim, Abby i Abiah, to już wszystko wraca do normy.
Natomiast podoba mi się przemiana, która nastąpiła w Lavinii. Postać w poprzednim sezonie zabawna przez swoje ciśnienie na zostanie małżonką, tutaj w końcu pokazuje pazur. I to wszystko wychodzi bardzo dobrze dla całej produkcji. Lavinia jako rodzaj kobiety wyzwolonej, która nie chce monogamii, wypada świetnie, cały jej wątek jest poza tym okraszony sporą dawką humoru i ta mieszanka bardzo ładnie komponuje się z resztą historii. Podobnie sprawa ma się z Austinem, który lepiej wypada w tym sezonie - jako człowiek, w którym gruntuje się społeczne poczucie odpowiedzialności. To jego dramatyczne oblicze, które przebijało się w pierwszych odcinkach 2. sezonu, wybada świetnie.
Dickinson w pierwszych odcinkach nowego sezonu prezentuje się bardzo dobrze pod względem aktorskim i fabularnym , chociaż przemiany niektórych postaci niekoniecznie przypadły mi do gustu. Jednak nadal polecam, bo to świetna produkcja.