3. sezon Dickinson prezentuje się znacznie mroczniej niż poprzednie odsłony i w tym jego siła, że pokazuje nową sferę historii. Serial sprawnie uderza w poważniejsze tony związane z kryzysem rodzinnym, poczuciem samotności czy toksycznymi relacjami. Mimo wszystko twórcy potrafią uderzyć również w pewnych momentach odrobiną humoru, głównie tego czarnego, aby choć trochę rozładować atmosferę, gdy za bardzo się zagęści i staje się nie do zniesienia dla bohaterów. Szczególnie interesującą kwestią jest kryzys rodziny Dickinsonów, bo tak naprawdę każdy z członków familii zdaje sobie sprawę, że w pewnym sensie zaprzepaścił życiową szansę i tkwi w miejscu. Twórcy usilnie starają się dokonać analizy psychiki głównych bohaterów i w większości im się udaje. Hailee Steinfeld cały czas świetnie czuje się w roli głównej bohaterki. Potrafi doskonale oddać jej rozterki, których w serialu gromadzi się coraz więcej. Aktorka sprawnie balansuje między siłą swojej postaci, która chce scalić rodzinę, a zagubieniem w otaczającym świecie. Pozornie Emily jest silniejsza niż w poprzednich sezonach, ale to tylko pozory, które doskonale potrafi oddać Steinfeld. Dobrze ogląda się Austina, który pokazuje swoją kolejną ekranową twarz. Bohater przeszedł bardzo ciekawą metamorfozę od bycia chłopcem, dla którego najważniejsze jest korzystanie z życia, do zgorzkniałego mężczyzny. Jego przemowa w trakcie rodzinnej kolacji, w której obwinia ojca o zepsucie go, jest jedną z najmocniejszych sekwencji nowych odcinków. Natomiast trochę brakuje mi Lavinii, która do tej pory wnosiła sporo uroku i humoru do produkcji. Jej bardziej straumatyzowane, smutne oblicze nie sprawdza się w produkcji. Mam nadzieję, że twórcy powrócą z postacią do stanu poprzedniego.
fot. Apple TV+
W końcu również relacja Emily i Sue wróciła na właściwe tory. W poprzednim sezonie miejscami nie mogłem znieść zachowania tej drugiej, gdy próbowała całkowicie odciąć się od swojej natury. W pierwszych odcinkach finałowej odsłony ponownie bardzo podoba mi się jej wątek. Twórcy w interesujący sposób odwrócili role. Wcześniej to Emily bardzo potrzebowała Sue i zrobiłaby dla niej wszystko. Tym razem to Sue najbardziej na świecie pragnie Emily i tego, aby z nią uciekła. To fantastyczny kontrast, który nadaje nowe brzmienie więzi obydwu bohaterek. Sceny ich rozmów to najbardziej intymne części poszczególnych odcinków i ogląda się je naprawdę dobrze. Nawet w niektórych momentach można się wzruszyć tym, że mimo posiadania wielu osób wokół siebie tak naprawdę obydwie postacie są bardzo samotne. Jednak zawsze mają siebie. Taką relację Emily i Sue chciałem ponownie zobaczyć. Właściwie nowe odcinki są pełne intymnych, bardzo emocjonalnych scen, nie tylko przedstawiających więź Emily i Sue. Świetna pod względem dialogowym i uczuciowym była sekwencja spotkania głównej bohaterki z Frazarem. Były w niej radość, smutek, spora ilość mroku, ale również nadziei. Aktorski duet potrafił w punkt zaserwować emocjonalny koktajl, jaki niesie ze sobą scena. Podobnie było w sekwencji pożegnania Jane i Austina. Chociaż w niej zaserwowano więcej bólu i cierpienia niż pozytywnych uczuć. Jednak przez to przekaz był jeszcze mocniejszy. Właśnie intymne, emocjonalne sceny budowały w pierwszych odcinkach niepowtarzalny klimat, który sprawiał, że znakomicie oglądało się produkcję. Premierowe epizody 3. sezonu Dickinson trzymają bardzo dobry poziom. Są świetne pod względem aktorskim i emocjonalnym oraz oferują interesujący, mroczny klimat, który wciąga. Polecam.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj