Początek odcinka z najważniejszym liściem w historii ludzkości jest fantastyczny. W znakomity sposób pokazuje nam przeszłość Clary i to, skąd pochodzi. Daje nam lepsze pojęcie o tym, kim tak naprawdę jest panna Oswald i co ją ukształtowało. Sceny z jej rodzicami czy pogrzebem, którym przygląda się Doktor, mają w sobie dobrą dawkę emocji i ciekawią. Kapitalnie odkrywana jest tajemnica Clary - subtelnie i powoli uzyskujemy kolejne drobne informacje, ale wciąż pozostaje więcej pytań niż odpowiedzi. Wiemy, że książka, którą nosi, wcześniej należała do jej matki - Ellie. Twórcom udaje się pobudzić ciekawość, zmusić do zadawania pytań i zastanawiania się nad drobnymi smaczkami.

Wyprawa do Akhatenu jest czymś, co idealnie pasuje na pierwszą przygodę Clary. Realia obcej planety, piękne widoki, inne kultury - możemy bez problemu przeżywać z nią to wszystko, gdyż te elementy zostały przedstawione w naprawdę świetny sposób. Imponują niezłe kostiumy kosmitów, które od razu skojarzyły mi się z kantyną Mos Eisley z "Nowej Nadziei". Mieszane odczucia wywołuje natomiast sama intryga ze śpiewem do boga, który chce pożreć wspomnienia. Brakuje w tym elementu lekkiej i zabawnej przygody, za który lubię Doktora Who. Nie potrafi to tak bardzo zainteresować, nie spełniając potencjału, jaki ten wątek ze sobą niesie. Tym bardziej rozczarowuje fakt, że za odcinek odpowiada Neil Cross, twórca Luthera, a po nim spodziewałem się o wiele więcej.

[image-browser playlist="592491" suggest=""]
©2013 BBC

Nie oznacza to, że nie udaje mu się dać nam kilku fenomenalnych momentów. Scena monologu Doktora do boga-planety jest oszałamiająca i świetnie zagrana przez Smitha. Ma w sobie olbrzymią dawkę emocji i nawet lekkiego wzruszenia. Tak jakby Doktor wyrzucał potworowi wszystkie swoje żale skrywane przez dekady. Potrafi to przekonać i odwołać się do naszych emocji. Późniejsze zachowanie Clary również może się podobać - jesteśmy świadkami tego, jak uczy się zasad Doktora i jak oddaje im się bez pamięci. Scena, w której oddaje nienasyconemu bogowi najważniejszy liść, wzbudziła u mnie jeszcze większy szacunek.

Dobrze, że tym razem zdecydowano się porzucić flirtującą relację pomiędzy Doktorem a jego nową towarzyszką. Staje się ona bardziej normalna, przyjacielska, ale równie emocjonująca. Pomiędzy aktorami jest świetna chemia, która w każdej scenie kupuje moją sympatię. Wspaniale się uzupełniają, dając kawał dobrej rozrywki.

Doctor Who prezentuje niezły odcinek, który niestety nie potrafi spełnić potencjału drzemiącego w tej historii. Nie udaje się w równie mocny sposób wciągnąć widza w przygodę, pozostawiając niedosyt.

Ocena: 7/10

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj