3. odcinek oferuje widzom retrospekcje z życia Gabriela i Michaela, gdy zgodnie z wolą Boga robili porządek w Sodomie i Gomorze. Ten zabieg okazuje się idealny do ukazania obu bohaterów z innej perspektywy i przypomnienia, ze obaj kiedyś byli kompletnie inni. To też nadaje im wyrazistości, bo oglądamy wydarzenie, które rozpoczęło kształtowanie ich w osoby znane ze współczesności. Skuteczny zabieg, bo wyrywa obie postacie ze schematów. Zgodnie z oczekiwaniami, Simon Merrells w roli Juliana jest osobą, która daje "Dominion" wiele dobrego. Jako przywódca New Delphi dobrze manipuluje w grze z Alexem, powoli odkrywając swoje karty przed widzami. I tutaj jest coś, czego nie było przez prawie cały 1. sezon - charyzmatyczna postać, która kradnie swoje sceny oraz pomysł na wątek, który może się podobać. Chociaż fakt, że Julian okaże się kimś z przeszłości Gabriela i Michaela, był do przewidzenia. W scenach retrospekcji starano się zmylić widza charakteryzacją, ale jednak Merrells to aktor zbyt charakterystyczny, by go nie poznać w tych scenach. A to że jest kimś innym niż znane nam istoty, jedynie dodaje smaczku, bo przez to wszystko jest bardziej nieprzewidywalny i może jeszcze zaskoczyć. Na razie jest dobrze, a postać wyśmienicie spełnia swoją rolę. [video-browser playlist="733186" suggest=""] Mieszane odczucia pozostawia Claire Riesen, która nadal próbuje być przywódczynią Vegi. Wydaje mi się, że ona ma być tak nieprzekonująca w tej roli, a widz ma się zastanawiać, jak ktokolwiek może traktować poważnie osobę, która nie może pochwalić się niczym więcej, niż nieprzeciętną urodą. Na szczęście oba odcinki starają się trochę rozwinąć Claire, pokazując, że nie jest tylko piękną kobietą, ale też dojrzewającą liderką. Są momenty, gdzie to staje się skutecznym zabiegiem, rozbudowującym postać. Na plus jej nowy kolega, który jest tym, czego wątek Vegi potrzebował. Postać stereotypowa, ale przyzwoicie zagrana, wyrazista i wzbudzająca sympatię. Oby tylko nie szli szybko w romans z Claire. Wątek w miasteczku chronionym przez Boga nie wnosi w tych odcinkach zbyt wiele. Służył on jedynie jako narzędzie do duchowego odnowienia Michaela. I w tym aspekcie twórcy odnoszą sukces, bo dokonują tego przekonująco i ciekawie. W tym wszystkim zastanawia jedno - czy Michael wiedział, że ten nóż go nie zabije? Sprawiał wrażenie przekonanego, że zginie za grzechy i może uzyska przez to aprobatę Ojca, ale potem zachowywał się, jakby to było nic szczególnego. Mimo wszystko - wątek możemy zaliczyć do udanych. Minusem serialu jest David i cała jego historia. Pomijając już fakt jego niepotrzebnych halucynacji, ta postać stała się po prostu nudna i irytująca, a nawet przypomina takiego kreskówkowego złoczyńcę. Cały wątek w tym odcinku wypada poprawnie tylko przez ciągłą obietnicę, że nareszcie ten bohater zostanie zabity. Szkoda, że w dość absurdalnie banalnych okolicznościach karta się odwraca, a jego rola w opowieści może jedynie się rozwinąć. Szkoda takiej postaci, bo Anthony Head zasługuje na lepszą rolę. "Dominion" oferuje w 2. sezonie przede wszystkim ciekawszą historię, w której jest sporo fajnych pomysłów. Największym minusem serialu nadal pozostaje główny bohater, który jest papierowy, nieprzekonujący i momentami niezamierzenie komiczny. Trudno czasem z nim sympatyzować.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj