Kiedy ostatnio obserwowaliśmy poczynania bohaterów Dragon Ball Super, wszystkie oczy zwrócone były na środek areny, na której, niespodziewanie dla wszystkich, pojawił się dziwny osobnik, przed którym ze strachu zadrżeli obydwaj Bogowie Zniszczenia. Aparycja Króla Wszystkiego wywołuje przede wszystkim uczucie konsternacji. Twórcy Dragon Ball niejednokrotnie umniejszali znaczenia danym postaciom poprzez ich wygląd zewnętrzny. W tym przypadku jest podobnie. Najważniejsza istota we Wszechświatach to maleńki kosmita o cieniutkim głosie, lakoniczny w słowach i sympatyczny z charakteru. Drżą jednak przed nim najniebezpieczniejsze i najsilniejsze postacie, jakie dotąd pojawiły się w anime Toriyamy. Widok Beerusa i Champy skulonych ze strachu przed obliczem Króla Wszystkiego to obraz zarówno zabawny, jak i dający do myślenia. Pocieszającym bowiem jest fakt, iż lekkomyślni Bogowie mają nad sobą tak potężnego zwierzchnika. Zawodnicy 6. Wszechświata z pewnością zawdzięczają życie niepozornemu Królowi. Audiencja u Jego Wysokości jest krótka, ale treściwa. Król wychodzi z inicjatywą zorganizowania w przyszłości podobnego Turnieju, ale na większą skalę -  z udziałem wszystkich 12 Wszechświatów. Mam nadzieję, że pomysł ten nie będzie jedynie myślą rzuconą na wiatr i będziemy świadkami takiego wydarzenia w niedalekiej przyszłości Dragon Ball Super. Nie tylko Goku ucieszył się na myśl o stoczeniu walki z najpotężniejszymi istotami w całym kosmosie. Wątek zorganizowany na taką skalę będzie z pewnością niezapomnianym przeżyciem nie tylko dla wojowników Z, ale również dla samych fanów anime. Przybycie Króla Wszystkiego ugasiło gniewny temperament Champy i każdy z wojowników udał się w swoją stronę. Beerus nie ociągał się z wypowiedzeniem życzenia, dzięki czemu możemy podziwiać Super Shenrona w całej okazałości już w tym odcinku. Żałuję, że wątek odnalezienia siódmej Super Smoczej Kuli został z miejsca „odhaczony”. Scenarzyści jawnie poszli tu na łatwiznę i zmarnowali potencjał ciekawego wątku przygodowego. Jednak co za tym idzie, już w tym odcinku możemy podziwiać Super Shenrona w całej jego okazałości. Ukazanie tej sceny było nie lada zadaniem dla twórców. Głód fanów żądnych odpowiedniego zaakcentowania majestatu Super Smoka musiał zostać w pełni zaspokojony. Czy udało im się stanąć na wysokości tegoż zadania? Powiedziałabym, że raczej tak, aczkolwiek czułam przesyt ukazywaniem jego wielkości. Jego podróż po Wszechświatach była przydługa, a miejscami poszczególne ujęcia wydawały się niedopracowane. Sam Smok prezentuje się jednak zachwycająco, a ogrom jego mocy został należycie zaakcentowany. Życzenie Beerusa było od początku kwestią co najmniej intrygującą. Czego bowiem może zażyczyć sobie sam Bóg? Rozwiązanie tej kwestii nie tylko rozbudowuje charakterystykę Czcigodnego Beerusa jako postaci, ale także ociepla jego wizerunek, który i tak nieustannie ewoluuje od czasu naszego pierwszego spotkania z nim. Tym bardziej trzymam kciuki, żebyśmy mogli cieszyć się jego obecnością już do końca sezonu. Warto również zwrócić uwagę, że 41. odcinek Dragon Ball Super jest jednym z bardziej zabawnych. Pomijając pierwszą serię Dragon Ball (która jak dla mnie pod tym względem nie ma sobie równych), Dragon Ball Super jest najzabawniejszą serią uniwersum. Największe brawa należą się zdecydowanie scenarzystom i ich pomysłom na prowadzenie poszczególnych postaci i ubarwianie odcinków drobiazgami, które potrafią rozłożyć widzów na łopatki. Czekam na więcej!
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj