Dragon's Dogma II to kontynuacja ciepło przyjętego RPG akcji z 2012 roku. Mimo tego sequel nie wymaga znajomości poprzedniczki, bo twórcy zdecydowali się wprowadzić bohatera z amnezją. To znana popkulturowa klisza, więc z pewnością znajdą się tacy, którzy zastosowanie takiego zabiegu będą tłumaczyć lenistwem twórców czy brakiem bardziej kreatywnych pomysłów. Moim zdaniem działa to całkiem dobrze. Zostało to sensownie ugruntowane w fabule, a my wraz z protagonistą poznajemy stopniowo wszystkie najważniejsze informacje na temat świata i zamieszkujących go osób. Przy okazji stanowi to też zgrabną "podkładkę" wyjaśniającą, dlaczego nasz potężny heros rozpoczyna swoją epicką podróż w brudnych łachmanach i dopiero uczy się władać mieczem, strzelać z łuku czy rzucać niszczycielskie czary.
fot. Capcom
+37 więcej

Kreator postaci jest... niesamowity

Zanim przyjdzie nam postawić stopę w fantastycznej krainie wykreowanej przez Capcom, trzeba będzie stworzyć naszego bohatera oraz głównego "Pionka", towarzysza kontrolowanego przez sztuczną inteligencję. Powiedzieć, że kreator jest rozbudowany, to jak nic nie powiedzieć. Przeszedł moje najśmielsze oczekiwania! Chyba w żadnej innej grze nie widziałem AŻ TAK rozbudowanego narzędzia, które dawałoby AŻ TAKIE możliwości. Możemy nie tylko wybierać z dziesiątek gotowych elementów (twarzy, fryzur, zarostów itp.), ale też modyfikować poszczególne detale. Już na tym etapie da się tu spędzić długie godziny i zdecydowanie warto to rozważyć. Później dostajemy co prawda możliwość edytowania wyglądu, ale wymaga to dość rzadkiego przedmiotu lub... sięgnięcia do kieszeni i zakupu płatnego DLC. Nie uprzedzajmy jednak faktów, bo na fragment o biznesowych praktykach Capcomu przyjdzie jeszcze czas...
Pierwszy kontakt z Dragon's Dogma II może być zaskakujący i dość trudny.
Protagonistę, zwanego Powstałym, poznajemy jako więźnia, ale taki stan nie trwa długo. Bohater szybko wyswobadza się z łańcuchów, a jego sytuacja odwraca się o 180 stopni. Dowiaduje się, że jest on prawowitym następcą tronu i śmiałkiem, który ma pokonać smoka. Oczywiście ani jedno, ani drugie nie będzie łatwe i upłynie sporo czasu, zanim uda mu się zmierzyć z potężnym gadem i objąć władzę... 

Fabuła

8 /10

Pierwszy kontakt z Dragon's Dogma II może być zaskakujący i dość trudny. Szczególnie jeśli nie mieliście do czynienia z poprzedniczką. W zdecydowanej większości gier początkowe zadania są bardzo proste, a twórcy niejako prowadzą odbiorców za rączkę. Szczegółowo objaśniają mechaniki i dają jasne wytyczne co do tego, gdzie powinniśmy się udać. Tutaj już dotarcie do pierwszego miasta może być wielką przygodą. Jeśli pobłądzicie, z premedytacją zejdziecie z wytyczonej ścieżki lub, co gorsza, zapadnie zmrok, sprawy mogą mocno się skomplikować. Nocą poza głównym szlakiem roi się od niebezpiecznych potworów, które mogą pokrzyżować szyki mało doświadczonych wędrowców... To spory powiew świeżości w zestawieniu z innymi, popularnymi RPG z otwartymi światami.  Co więcej, ten swoisty zew przygody utrzymuje się przez całą grę. Ciągle jesteśmy zachęcani (w bardzo naturalny sposób) do zwiedzania mapy. Nie uświadczymy znaków zapytania czy innych oczywistych symboli, które w jasny sposób informują o ciekawych miejscach. Zamiast tego nasza ciekawość rozbudzana jest w inny sposób. Raz przejdziemy obok skrytej w mroku jaskini, innym razem natkniemy się na obozowisko wrogów lub gdzieś w oddali dostrzeżemy szybującego gryfa (niemniej nie polecam podchodzić do niego w pierwszych godzinach – mówię z doświadczenia). Nie inaczej sytuacja wygląda z zadaniami. Zapomnijcie o bieganiu od wykrzyknika do wykrzyknika. Tutaj na misje najczęściej natrafia się przypadkiem. Raz może zaintrygować nas zachowanie kogoś w okolicy, innym razem NPC sam do nas podejdzie i poprosi o pomoc. Zdaję sobie sprawę, że taka swoboda nie każdemu przypadnie do gustu, ale ja byłem nią zachwycony. Kojarzyło mi się to z ostatnimi dwiema odsłonami The Legend of Zelda, Elden Ring i Red Dead Redemption 2, które w podobnie "organiczny" sposób traktowały eksplorację – to jedne z moich ulubionych gier z ostatnich lat.  Podobną wolność da się dostrzec także w innych aspektach. Doskonałym przykładem jest system walki i klas postaci. Na początku dostajemy do wyboru cztery archetypy klasyczne dla realiów fantasy: wojownika uzbrojonego w miecz i tarczę, złodzieja walczącego dwoma ostrzami, łucznika preferującego ostrzeliwanie wrogów z dystansu oraz maga, w którego arsenale znajdziemy zarówno czary ofensywne, jak i defensywne. Każdą z owych klas gra się zupełnie inaczej. Mowa nie tylko o innych zdolnościach aktywnych, ale też pasywnych wzmocnieniach i przeróżnych mechanikach. I tak wojownik może wykorzystać tarczę do złagodzenia obrażeń od upadku lub "wystrzelenia" sojusznika w powietrze, a łucznik może korzystać z kilku typów strzał o różnych efektach. Z czasem robi się ciekawiej, bo później odblokowujemy bardziej zaawansowane klasy, takie jak na przykład trickster, który włada iluzjami pozwalającymi na zaskakiwanie i zwodzenie oponentów. Całe szczęście, że twórcy pozwalają na zmianę klasy w niemal dowolnym momencie, bo naprawdę nie byłbym w stanie się zdecydować na tylko jedną z nich!

Atak tytanów

Walka na pierwszy rzut oka może wydawać się prosta, ale tak naprawdę pełna jest niuansów. Na wrogów możemy nakładać różne efekty (jak zatrucie czy podpalenie), a także podnosić ich i miotać nimi w ich sojuszników lub... w przepaść. Czasami z pomocą przychodzą również elementy otoczenia. Nic nie stoi na przeszkodzie, by rzucić w oponenta głazem lub wybuchową beczką, która może okazać się bardzo skuteczna. Co ciekawe, sami przeciwnicy też czasami potrafią zaskoczyć strategiami. I zdarza się, że to oni mogą usiłować zrzucić na nas kamień lub zaatakować z ukrycia. Wisienką na torcie są potyczki z prawdziwymi kolosami. Od czasu do czasu natkniemy się na cyklopy, minotaury, olbrzymów czy chimery, które są kilkukrotnie większe od naszego bohatera. Wtedy możemy nie tylko okładać ich po dolnych kończynach, ale też wskoczyć lub wspiąć się na nich, by w ten sposób dostać się do ich słabych punktów. Nie tylko wygląda to szalenie efektowne, ale jest też bardzo satysfakcjonujące.  Istotną częścią zabawy są Pionki. To kompani, którzy kontrolowani są przez sztuczną inteligencję, a gracz może wydawać im proste komendy. W jednym momencie możemy mieć trzech takich towarzyszy – jednego "własnego" oraz dwóch "pożyczonych" od innych osób (lub Capcomu). Towarzysze nie tylko wspierają nas w walce, ale też są w stanie zaoferować pomoc na inne sposoby. Poinformują nas o surowcach znajdujących się w pobliżu, ostrzegą przed wrogami lub zasugerują odpoczynek, gdy nasz pasek zdrowia się skurczy. Co więcej, Pionki od znajomych lub nieznajomych graczy, którzy są "do przodu" z fabułą, mogą poprowadzić nas do celów zadań, skrzyń z wyposażeniem lub w inne interesujące miejsca. 
fot. Capcom
Na sam koniec chciałbym jeszcze wspomnieć, że to jedna z tych gier, które nawet po kilkunastu godzinach potrafią zaskakiwać ukrytymi mechanikami czy rozwiązaniami. Capcom zadbał o naprawdę sporo niespodzianek – od cyklu dnia i nocy poczynając, a na tajemniczej chorobie, która jest w stanie doprowadzić do prawdziwej apokalipsy, kończąc. To wszystko warto odkrywać samemu.

Rozgrywka

9 /10

Rozgrywka w DD2 mnie zachwyciła, ale już z oprawą i technikaliami mam pewien problem. Nie zrozumcie mnie źle: muzyka, za którą odpowiada czwórka kompozytorów (Satoshi Hori, Hana Kimura, Shusaku Uchiyama i Masahiro Oki), jest absolutnie fantastyczna, a grafika potrafi zachwycić. Otoczone murami miasto Vernworth przyciąga uwagę i imponuje wielkimi budowlami,  noce są bardzo ciemne i klimatyczne. Gdy przedzierałem się przez Malachitowy Las i obserwowałem promienie przeciskające się przez gęsty las, miałem ochotę odpalić tryb fotograficzny i złapać kilka efektownych zrzutów ekranu. Rzecz w tym, że całość jest po prostu nierówna i na każdy ładny element przypada jeden, który mocno rozczarowuje. Mówiąc krótko: momentami jest bardzo dobrze, a momentami jak na poprzedniej generacji. Bardzo rozczarowuje też nierówny klatkaż: na konsoli nie uświadczycie 60 FPS, a nawet będziecie świadkami spadania poniżej 30 klatek.  A skoro już o rozczarowaniach mowa, to nie sposób pominąć jeszcze jednej kwestii – to kolejny tytuł z portfolio Capcomu, w którym zabrakło polskiej wersji językowej, chociażby w formie napisów. Biorąc pod uwagę, że mówimy tutaj o rozbudowanym RPG, brak ten jest jeszcze bardziej odczuwalny. 

Oprawa

7 /10

Dragon's Dogma 2 – kwestia DLC/mikrotransakcji

Ponieważ na temat DLC do Dragon's Dogma 2 zrobiło się w ostatnich dniach bardzo głośno, postanowiłem poświęcić temu osobny akapit. Podtrzymuję swoje zdanie z kilku wcześniejszych recenzji: na coś takiego nie powinno być miejsca w grach single-player z najwyższej półki cenowej.  
Praktyki Capcomu rzucają cień na pracę wykonaną przez deweloperów i psują odbiór. 
Co prawda jest tutaj kilka "okoliczności łagodzących", bo DLC są jak najbardziej opcjonalne. Nie uświadczymy tutaj żadnego "paywalla" znanego z gier F2P i sam w żadnym momencie nie czułem się "przymuszony", by sięgnąć do kieszeni, a powtarzane gdzieniegdzie teksty, że Capcom sprzedaje dodatkowe miejsce na zapis, to po prostu fake news, bo niczego takiego kupić się nie da. Na dodatek dostępne w sklepie cyfrowe przedmioty mają ograniczoną dostępność, więc większość z nich możemy nabyć tylko raz. Mimo tego niesmak pozostaje. 
fot. store.steampowered.com

Ocena końcowa

8/10


Fabuła

8/10

Rozgrywka

9/10

Oprawa

7/10
Dragon's Dogma 2 to wręcz książkowy przykład produkcji, która została "pokrzywdzona" przez biznesowe decyzje wydawcy. A szkoda, bo to RPG bierze wszystko, co najlepsze ze wschodnich i zachodnich gier. Mnogość mechanik i pomysłowość (często dość zaskakującą) charakterystyczną dla japońskich deweloperów połączono z realizmem i pewną surowością znaną z produkcji z Europy, a efektem tego jest wciągająca i bardzo grywalna mieszanka. Kontrowersyjne (lub jak kto woli – chciwe) praktyki Capcomu rzucają jednak cień na pracę wykonaną przez deweloperów i psują odbiór.  Plusy:  + kreator postaci; + niezwykle satysfakcjonujący system walki; + wiele ciekawych mechanik; + muzyka; + starcia z bossami. Minusy: - nierówna oprawa; - płynność na konsoli; - płatne DLC;  - tylko jedno miejsce na zapis. 
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj