Duże chłopaki nie płaczą to przytłaczający dramat oparty na prawdziwych wydarzeniach. Porusza temat traumy z dzieciństwa. To film, obok którego nie przejdzie się obojętnie.
Film Duże chłopaki nie płaczą opowiada prawdziwą historię. Paul „Jacko” Connolly zmaga się z traumą spowodowaną piekłem, jakie przeżył w domu dziecka. Mężczyzna stara się zbudować relację z Antheą, ale w związku z prowadzonym śledztwem w sprawie samobójstwa przyjaciela z dzieciństwa zostaje zmuszony do stawienia czoła dramatycznej przeszłości.
Po opisie łatwo się domyślić, że mamy do czynienia z przytłaczającą historią, która będzie wzbudzać skrajne emocje. Reżyser Steve Crowhurst nie forsuje jej tempa, skupia się na głównym bohaterze i jego wewnętrznej walce z demonami przeszłości. Zależy mu na tym, aby jak najlepiej wybrzmiały traumatyczne wydarzenia z dzieciństwa, które ukształtowały dorosłego mężczyznę przepełnionego złością. Dlatego wspomnienia przeplata z teraźniejszością, w której jego psychiczne problemy nawarstwiają się pod wpływem śledztwa, pracy i uczucia, jakim obdarzył policjantkę Antheę. Choć wątek romansowy jest płytki i bez polotu, to dobrze pokazano w nim, jak zamknięty w sobie Jacko stopniowo się przełamuje i otwiera przed kobietą.
W produkcji pojawiają się retrospekcje, które są trudne do oglądania. Przemoc fizyczna i psychiczna nie jest jednak pokazana wprost. Bardziej sugeruje się to, jakiego okrucieństwa doświadczały dzieci ze strony pedofilów. Są to wstrząsające obrazy, które nie przyćmiewają wyboistej drogi, jaką przechodzi dorosły już Paul. Wszystko doskonale ze sobą koresponduje i pozwala błyszczeć aktorowi. Michael Socha zasługuje na słowa uznania, bo udanie uchwycił skomplikowany charakter podłamanego bohatera. Świetnie udźwignął tę wymagającą rolę – podobnie jak Mitchell Norman, który wcielił się w młodszą wersję Paula.
Historia Paula rozwija się powoli, ale bardzo płynnie, dlatego widz angażuje się w jej przebieg. Natomiast problem pojawia się w końcówce, w której panuje zbyt duży pośpiech. Jakby reżyser zorientował się, że musi zamknąć fabułę w półtoragodzinnej produkcji, a pozostało mu do dyspozycji niecałe 15 minut. Panuje chaos, a zaskakujące zwroty akcji przemijają bez echa. Na szczęście ostatnie sceny trzymają w napięciu i emocjonują, ale to głównie zasługa Sochy. Gdyby nie on ten film zakończyłby się totalną katastrofą.
Duże chłopaki nie płaczą to film smutny i przytłaczający. Pozostawia z poczuciem pustki i zagubienia. Szkoda, że fabuła wydaje się niekompletna i pozbawiona większego przekazu przez urwaną końcówkę. Dobrze jednak, że na poważnie potraktowano dziecięcą traumę oraz jej konsekwencje w dorosłym życiu. To produkcja warta uwagi, która potrafi poruszyć.