Historia, która w 2003 roku rozpoczęła się "Eragonem" kończy się w 2011 "Dziedzictwem". To już przeszło 8 lat od kiedy na półki trafiła książka, wtedy zaledwie 15-letniego, Christophera Paoliniego i z miejsca stała się bestsellerem. Mogła ona na równi konkurować z będącym ówcześnie na topie "Harrym Potterem". Zdobyła ogromne rzesze czytelników, a na każdy następny tom czekano z niecierpliwością porównywalną właśnie do oczekiwania na książki pani Rowling. Na ostatni tom, a właściwie jego dokończenie polscy fani musieli poczekać kolejne dwa miesiące, gdyż wydawnictwo MAG postanowiło podzielić ostatnią księgę na dwa tomy. Wreszcie w styczniu 2012 roku, tom II ujrzał światło dzienne.

[image-browser playlist="605597" suggest=""]

Gwoli krótkiego przypomnienia - akcja została przerwana w I tomie w najciekawszym miejscu. Kiedy Eragon wybiera się na Vroengard w poszukiwaniu Krypty Dusz. I od pierwszym stron kontynuacji akcja rozkręca się ze strony na stronę. Co jest jakże miło niespodzianką w porównaniu z początkiem "Dziedzictwa". Jedno zaskoczenie goni praktycznie następne. Już na przysłowiowe dzień dobry poznajemy osławionego Galbatorixa, który robi piorunujące wrażenie. W dodatku nie tylko jest dokładnie taki, jakiego można było go sobie wyobrażać, ale - choć wydaje się to niemożliwe - jeszcze ciekawszy. Tutaj autor zdecydowanie się popisał, nakreślając nam tak sylwetkę, charakter, jak i styl bycia największego wroga Vardenów. Ponadto każdy fragment, kiedy pojawiała się ta postać, włącznie z kulminacyjnym przynosił bardzo interesujące informacje i odpowiedzi na pytania, które były postawione w poprzednich tomach. Co prawda niektóre mogły się wydać szokująco proste i nielogiczne w odniesieniu do całej skomplikowanej historii, ale suma sumarum wszystko połączyło się w jedną logiczną dobrze skonstruowaną całość.

"Dziedzictwo: tom II" posiadało również to, co można było zauważyć w "Eragonie", "Najstarszym" i "Brisingrze". W każdej z książek był taki moment, kiedy zdumienie czytelnika rosło z każdym kolejnym słowem. W pierwszej książce z cyklu było to wtedy, kiedy dowiedzieliśmy się, że Brom był jeźdźcem, w drugiej kiedy to Murtagh w pradawnej mowie mówi o rodzinie głównego bohatera i więziach ich łączących, a w trzeciej, kiedy to poznajemy prawdziwą tożsamość Broma i tajemnicę Serca Serc – Eldunari. Tak i w zakończeniu były takie dwa niezwykłe momenty. Pierwszy, kiedy Eragon odkrywa Kryptę Dusz i poznaje jej zawartość - w tym momencie natłok informacji jest tak duży, że aż trudny do ogarnięcia w pierwszym momencie. Poznajemy broń, która ma pokonać Galbatorixa. I może nie jest taka jaką sobie wyobrażaliśmy, ale jest niewątpliwie zaskakująca. Ponadto zostają ukazane powiązania pomiędzy kluczowymi wydarzeniami w całej historii i ich znaczenie dla całości. Ten cały moment jest jakby objawieniem, które pozwala czytelnikowi zrozumieć zamysł autora, jego pomysł na całą tą przygodę. Zanim zdążymy się otrząsnąć z tego szoku, kilkadziesiąt stronic dalej trafiamy na kolejny wyjątkowy moment. Zostaje ujawnione źródło mocy Galbatorixa, którym jest Imię Wszystkich Imion, albo jak kto woli prawdziwe imię pradawnej mowy. Ta informacja odmienia bieg wydarzeń i prowadzi nas do kulminacyjnego punktu, czyli walki z królem.

[image-browser playlist="605598" suggest=""]

Temu fragmentowi należy się osobne kilka słów. Został napisany w bezbłędny sposób, może poza końcówką, ale o tym za chwilę. Wszystkie najważniejsze postacie znajdują się w jednym miejscu, a akcja zmienia obrót praktycznie co chwilę - ze sceny statycznej staje się bardzo dynamiczną. Duża w tym zasługa Murtagha, który przechodzi swoistą przemianę, jednak głównym aktorem, nie mógł być nikt inny jak Eragon. Dochodzi w pewnej chwili do momentu, kiedy wszystko wydaje się stracone, a bohater decyduje na ostatni rozpaczliwy atak na samozwańczego króla. Jest to moment, w którym każdy czytelnik z całych sił jednoczy się z bohaterem, kibicuje mu i jak się można domyślać Eragon zwycięża w niekonwencjonalnej bitwie umysłów. Wtedy na kartach powieści działa się istna magia, która choć niewytłumaczalna, zwalała z nóg swoim pięknem. Pomijając to, cały fragment miał to, co najlepsze w całym cyklu: pojedynek smoczych jeźdźców i ich smoków, walka za pomocą grymare, pomoc Eldunari oraz ci sami niepowtarzalni bohaterowie, z którymi się zżyliśmy i którzy prezentują najciekawsze cechy swoich osobowości. Całe to wiekopomne wydarzenie w pewnym momencie pokryło się rysą - Galbatorix ginie, ale w sposób śmieszny, bezsensowny. Myślę, że nie tylko ja wyobrażałem sobie jak Eragon przeszywa jego ciało Brisingrem w ostatecznym pchnięciu lub pokonuję obronę umysłu i zwycięża, a tu taka niemiła niespodzianka. Nie mniej ten fragment jest jednym z najlepszych w całej książce.

Także oblężenie Uru'baenu jest opisane całkiem znośnie. Nie nudzi w przeciwieństwie do zdobywania Feinster, Belatony czy Dras-Leony, a takie chwile, jak walka z Barstem to czysta poezja. Ciekawym elementem jest, że oblężenie było przeplatane z tym co się działo w tym samym czasie w twierdzy króla. I przez to nie było nudne. Można było zaobserwować wpływ jednych wydarzeń na drugie. Poza tymi pozytywami pojawiło się kilka minusów. Na polu bitwy ginie królowa Islanazadi, a przeżywa Roran co jest dosyć irracjonalne. Elfka, która jest doskonale wyszkolona, świetnie walczy, potrafi się posługiwać magią traci życie, a zwykły wieśniak z Carvahall je zachowuje. To nie jedyny moment, kiedy autor zdaje się nie kierować logiką, ale pozostałe rzucają się dużo mniej w oczy.

[image-browser playlist="605599" suggest=""]

Oczywiście po bitwie nastaje pokój - i w tym momencie książka powinna się skończyć. Autor jednak miał inne zdanie i popełnił kolejny błąd. To, co się dzieje po zmienie Uru'baenu na Illireę jest nudne i zanadto statyczne. Dialogi nie porywają, ani praktycznie nic nie wnoszą do książki, czego nie można byłoby się spodziewać. Jedynym wartym wspomnienia jest wątek Eragona i Aryi. Dowiadujemy się m.in. że to ona została królową elfów jak i że ostatnie smocze jajo, które było więzione przez Galbatorixa wykluło się właśnie dla niej. Ale najważniejszym aspektem było ukazanie przemiany relacji, jaka łączyła te dwie postacie. Wydaje się, że wreszcie czują do siebie to samo, a co ciekawsze – było to błyskotliwe posunięcie ze strony Paoliniego – ich smoki (Firnen i Saphira) również czują do siebie to, co ich jeźdźcy. Dowodem tego jest wyjawienie sobie swoich prawdziwych imion. To jakby kwintesencja oczekiwań czytelnika, które niestety zostają brutalnie zniszczone przez spełnienie się przepowiedni Angeli. Swoją drogą bardzo mało było tej ostatniej na kartach drugiego tomu i zdecydowanie jej brakowało. Pozostała najbardziej tajemniczą postacią. Dla czytelnika może być to niedosyt jak i jednocześnie dobre zakończenie jej wątku. Myślę, że każdy odbierze to inaczej.

Ośmioletnia podróż dobiegła końca. Czytało się ją płynnie i bardzo przyjemnie, a akcja wciągała praktycznie od pierwszych stron i dopiero w samej końcówce nieco zwolniła. Główny bohater dorósł i dojrzał jak przystało na dobrą powieść. Zmienił się z lekkomyślnego wieśniaka w jednego z najpotężniejszych, a jednocześnie najmądrzejszych jeźdźców jakich kiedykolwiek widziała Algaësia. I mimo, że zakończenie nie ustrzegło się błędów i małych wpadek jest godnym zakończeniem całej historii. Christopher Paolini spełnił w większości pokładane w nim zaufanie i może być dumny ze swego pierwszego ukończonego cyklu. Teraz wypada się tylko pożegnać z bohaterami, którzy towarzyszyli nam przez tak długi czas, a może to my im. A więc: Żegnaj Saphiro! Żegnaj Eragonie! Może jeszcze kiedyś się spotkamy...

[image-browser playlist="605600" suggest=""]

Już na sam koniec pozwolę sobie przytoczyć cytat kończący cały cykl Dziedzictwo:
Nie jesteś sam, mój mały – powiedziała Saphira”
I oby wasze miecze pozostawały ostre!

Ocena: 8+/10

Tytuł: Dziedzictwo t.2.
Autor: Christopher Paolini
Seria: Dziedzictwo
Wydawnictwo: MAG
ISBN: 978-83-7480-233-8
Tłumaczenie: Paulina Braiter
Oprawa: miękka
Format: 135x202
Liczba stron: 448
Rok wydania: 25 styczeń 2012
Cena detaliczna: 49,90 zł

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj