Wyścigi konne nie są dyscypliną tak popularną, stanowiąc często zagadkę dla postronnych widzów. Dżokej trzymający swoje nogi w strzemionach i unoszący pośladki tak, by jak najmniej koń odczuwał jego ciężar, to dla jednych może być spektakl komiczny, dla innych zarobek podczas zakładów bukmacherskich, ale są też ludzie siedzący w tym po uszy, zafascynowani gonitwami i końmi, którym podporządkowują swój cały świat. Dżokej w reżyserii Clinta Bentleya pokazuje nam zestawienie różnych sił – cywilizacji i natury, człowieka i konia, zdobywania nagród i funkcjonowania w rzeczywistości, w której medale nie mają znaczenia. Świat sprzeczności, w którym ukrytym pragnieniem jest dotarcie do mety w jednym kawałku. Głównym bohaterem jest Jackson Silva (Clifton Collins Jr.), spędzający całe swoje życie w siodle. Nie sposób zliczyć wszystkie złamania, których doznał podczas gonitw. Cieszy się jednak renomą, bo wiele w swoim życiu wygrał, ale nie dało mu to egzystowania w warunkach, które można byłoby uznać za przyzwoite. Nie wygląda jednak na gościa, który chciałby kiedykolwiek zrezygnować ze swojej pasji i do samego końca, kiedy nawet jego zdrowie woła na alarm, dosiada konia i bierze udział w kolejnym wyścigu. Bentley w swoim fabularnym debiucie pokazuje nam drugą stronę medalu, traktując o często niebezpiecznych zainteresowaniach, które mogą skończyć się trwałą utratą zdrowia. To także film o przekraczaniu swoich granic z uporem i wytrwałością, podporządkowując się swoim pragnieniom. I to niezależnie od sytuacji, w której zdrowy rozsądek podpowiada zejście ze sceny dla swojego dobra.
materiały prasowe
Dzieło Bentleya jest bardzo subtelne, w sposób intymny pokazuje nam studium pewnego przypadku, którym jest tutaj Jackson. Clifton Collins Jr. bez wątpienia stworzył jedną z najlepszych kreacji w swojej karierze i należą mu się brawa za niesienie ciężaru emocjonalnego na swoich barkach. Wiedząc bowiem, jak traktowane są konie przez trenerów i jeźdźców, trudno jest w moim przypadku żałować zawodników świadomie decydujących się na życie w ten sposób. Scena, w której wyliczają swoje złamania i uszczerbki na zdrowiu, domaga się ode mnie pokazania sytuacji z drugiej perspektywy, tej zwierzęcej i niemniej ważnej. Oczywiście nie wszyscy traktują konia przedmiotowo, sam film Bentleya zwraca uwagę widza na pełne szacunku podejście do zwierzęcia, ale może się zdarzyć tak, że podczas seansu trudno będzie niektórym osobom całkowicie porzucić myślenie o prawdziwych zdarzeniach, które mają miejsce w tym środowisku. Dlatego też film Bentleya jest najlepszy wtedy, kiedy Jackson wraca do swojej przyczepy i obserwujemy go odsłaniającego swoją wrażliwość, zdejmującego fasadę twardziela. Dużo w jego życiu zmienia pojawienie się Gabriela (Moises Arias), który informuje go o tym, że jest jego synem. Ogranie tej relacji i stopniowa zmiana podejścia sprawia ostatecznie, że to bardzo udany debiut. Duża w tym też zasługa zdjęć i krajobrazu, który oferuje nam bardzo klimatyczny świat przedstawiony. Dżokej to film poruszający na poziomie kontaktu człowieka z człowiekiem. Moja wrażliwość nie mogła przejść obojętnie wobec tej dyscypliny sportu i pokazywania nam złamanych fizycznie, ale wciąż silnych duchem mężczyzn, którzy oddali się ludzkiej pasji, w której zwierzę jest drogą do celu. Bentley pokazuje, że stworzy jeszcze nie jeden udany dramat, bo czuje swoich bohaterów, świetnie operuje relacjami i tempem, ale poczekam na produkcję o innej tematyce.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj