Wspomniana powyżej okładka zapowiada coś naprawdę wyjątkowego - kolorystyka, poza i wygląd głównej bohaterki kojarzyć się mogą klimatem z popularną serią Monstressa. Jednak o ile Monstressa na kartach komiksu kontynuowała inspirowaną Art déco stylistkę z okładki, to po rozpoczęciu lektury Bêlit szybko znika klimat i czar, w który wprowadziła czytelnika frontowa ilustracja. Rysunki Katarzyny Niemczyk stają się nagle dużo prostsze i nie do końca pasujące do stylistyki fantasy. Broni się jedynie w tej oprawie graficznej sama główna bohaterka, której artystka poświęciła chyba najwięcej uwagi, tworząc interesujący, także psychologicznie portret młodej, niepokornej kobiety na życiowym zakrętach. Bêlit, późniejszą miłość Conana poznajemy jako młodą dziewczynę, córkę dawnego, siejącego postrach pirackiego admirała, który po śmierci matki bohaterki zrezygnował z burzliwego życia, by zająć się wychowaniem dziecka. Niestety dawne grzechy, czy raczej dawne długi upominają się o Atrahasisa, który traci życie w tragicznych i niecodziennych okolicznościach. Szczególnie tragiczne, bo najwyraźniej nieuniknione są one dla samej Bêlit, która od tej chwili, wchodząc na pokład jednego ze statków ojca, jednocześnie wkracza na drogę bez powrotu, która ostatecznie uczyni z niej królową piratów. Z opisu fabuły wszystko wydaje się być w porządku, niestety w trakcie lektury niejeden raz odnosi się wrażenie, że w scenariuszu Tini Howard coś wyraźnie nie działa. Nie przekonują interakcje między ważnymi postaciami serii a główną bohaterką, niektóre rozwiązania fabularne wydają się nie mieć uzasadnienia, a najbardziej drażnią chyba spore przeskoki czasowe, które nie pozwalają dokładnie prześledzić drogi Bêlit, która nagle z rozwydrzonej, ale i rezolutnej dziewczyny przemienia się w całkowicie świadomą swoich celów, ponętną piratkę. Miejscami fabuła, także za sprawą rysunków Katarzyny Niemczyk balansuje gdzieś na granicy parodii, jakby twórcy nie mogli się zdecydować czy opowiadają klasyczne heroic fantasy, czy raczej bawią się w jej dekonstrukcję, mocniej skupiając się na osobowościowym rozwoju głównej bohaterki, której poczynania mogłyby być ilustracją dla popularnego, współczesnego sloganu - “girl power”.
Źródło: Świat Komiksu
W wyniku tych nie do końca przemyślanych zabiegów powstało dzieło nierówne, które raczej nie zachwyci zwolenników fascynujących, komiksowych przygód Conana. Warstwa przygodowa potraktowana jest tu bowiem po macoszemu, a szkoda, bo gdyby rozwój Bêlit ukazany został na podstawie więcej, niż praktycznie dwóch, mało porywających epizodów, lektura byłaby z pewnością i ciekawsza, i pełniejsza. A w tym wypadku ogłoszenie bohaterki królową piratów po zaledwie pięciu zeszytach wydaje się przedwczesne i bardziej szkodzi niż pomaga tworzonemu przez twórców wizerunkowi Bêlit.
Na plus trzeba jednak napisać, że ów wizerunek jest w jakiś sposób fascynujący, bo dzięki wrodzonej inteligencji i przebiegłości, bohaterka tworzy obraz osoby, którą być może do końca wcale nie jest. Jej premedytacja w dążeniu do celu z jednej strony może budzić podziw, ale i szereg wątpliwości u czytelnika, który zdaje sobie sprawę, że obrana przez dziewczynę droga, jest drogą bez powrotu. I chociaż wszystkie złe rzeczy, których dokonuje Bêlit wydaje się po niej jedynie spływać, to mamy poczucie, że nie jest to do końca prawda. Stąd też ciekawość, jak tę przemianę poprowadzą dalej twórcy odpowiedzialni za serię. Czy królowa piratów potrafi być jedynie bezwzględna i okrutna, a jej jedyne cele są jedynie materialne? A może coś się zmieni, kiedy na swej drodze spotka Conana? Cóż, zapewne wkrótce się o tym przekonamy, licząc, że seria o Bêlit nabierze wyższych lotów.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj